Odpoczynek od wzrostów

W USA kalendarium było w środę całkowicie puste. Gracze skupili się na informacjach z rynku obligacji i wystąpieniu szefa Fed. Być może rzucili też okiem na to, co dzieje się wokół Grecji. Mówiono na przykład o tym, że Grecja chce renegocjować układ MFW – UE, mimo że premier Grecji zdecydowanie temu zaprzeczył.

Odpoczynek od wzrostów
Źródło zdjęć: © Fot. Xelion

08.04.2010 09:27

Niewątpliwie jednak niepokojące było to (dla sektora bankowego w Grecji), że banki greckie poprosiły o dostarczenie im resztki z programu pomocowego z 2008 roku. Zapewne dlatego spread pomiędzy greckimi i niemieckimi obligacjami wzrósł do 412 punktów bazowych - najwyższy poziom od wstąpienia Grecji do strefy euro w 2001 roku.

To wszystko nie miało jednak praktycznie żadnego wpływu na zachowanie rynków w USA. Indeksy krążyły cały dzień wokół poziomu wtorkowego zamknięcia – widać było, że chęć do realizacji zysków jest spora, ale byki też nie były słabe. Rynkowi akcji pomogła bardzo udana aukcja obligacji dziesięcioletnich. Podniosła ceny – znacznie obniżyła rentowność, co zdecydowanie bykom pomagało.

Na 2,5 godziny przed końcem sesji pojawił się Ben Bernanke. Oceniono jego wystąpienie, jako najbardziej optymistyczne od początku kryzysu, ale ja wielkiego optymizmu w nim nie widziałem. Owszem powiedział, że zakłada poprawę w gospodarce w tym roku i to taką, która pozwoli na powolne zmniejszenie stopy bezrobocia. To był ten pozytyw. Powiedział też jednak, że problemy nie znikną, a największymi są rynki nieruchomości (szczególnie komercyjnych), to, że akcja kredytowa dla mniejszych firm jest nadal na bardzo słabym poziomie oraz to, że firmy bardzo powoli zwiększają zatrudnienie. Jeśli oceniać treść wystąpienia po zachowaniu rynków to trudno mówić o entuzjastycznym jego przyjęciu, bo po nim właśnie indeksy zaczęły się szybciej osuwać.

Kolejne przyśpieszenie w drodze na południe nastąpiło po opublikowaniu raportu o kredycie konsumenckim. Okazało się, że w lutym spadł on gwałtownie, bo aż o 11,5 mld USD – oczekiwano spadku dziesięciokrotnie mniejszego. To bardzo źle wróży popytowi konsumenckiemu, a przecież w USA to konsument wypracowuje 2/3 PKB. Łatwość z jaką niedźwiedzie wykorzystały ten pretekst do obniżenia indeksów o jeden procent (mimo, że potem skala spadków zmniejszyła się) pokazała, że rynek już dojrzał do przynajmniej chwilowej korekty.

GPW rozpoczęła środową sesję od niewielkiego spadku indeksów. Był to skutek niejednoznacznego zakończenia sesji w USA oraz słabego zachowania rynków europejskich. Po dłuższym okresie uspokojenia indeksy w samo południe ruszyły mocniej do dołu. To też był wynik pogłębienia spadków w Europie. Po prostu naśladowaliśmy wiernie wszelkie ruchy z giełdy niemieckiej. Spadki były jednak niewielkie (około jeden procent), a rynek był bardzo spokojny. Po neutralnym rozpoczęciu sesji w USA indeksy zmieniły kierunek i sesja zakończyła się kosmetycznym, półprocentowym, spadkiem WIG20. W sumie była to tylko i wyłączne nic nieznacząca korekta.
Piotr Kuczyński
główny analityk
Xelion. Doradcy Finansowi

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)