Odwołane afrykańskie Boże Narodzenie
Z powodu utrzymującego się zagrożenia epidemią eboli władze Sierra Leone zakazały w tym roku wszelkich obchodów świąt i Nowego Roku
14.12.2014 | aktual.: 17.12.2014 10:30
Płk Alferd Palo Conteh, dyrektor departamentu w ministerstwie obrony Sierra Leone poinformował, że mimo optymistycznych zapowiedzi z listopada kiedy uznano, że epidemia zmniejsza zasięg, zagrożenie nadal jest poważne, dlatego nie będą mogły się odbywać jakiekolwiek publiczne uroczystości.
Wyjątku nie przewidziano nawet dla świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku. Ulice stolicy państwa Freetown będą patrolowane przez żołnierzy, którym polecono rozpraszanie wszelkich zgromadzeń. - Niestety będziemy zmuszeni do pilnowania, by mieszkańcy pozostali w domach - powiedział dziennikarzom płk Conteh.
Dominującą religią w Sierra Leone jest islam, jednak około ćwierci ludności to chrześcijanie, którzy zwykle tłumnie uczestniczą w liturgii i obchodach świąt religijnych. Zakazy nie dotyczą jedynie zgromadzeń religijnych - już od kilku miesięcy zamknięte są lokale rozrywkowe, zwłaszcza w godzinach wieczornych. Nie są wydawane zgody na organizowanie żadnych imprez publicznych.
Powszechnie stosowana jest kwarantanna i zakaz podróżowania dla mieszkańców miejscowości, w których notuje się zachorowania. Spośród ok. 6 mln mieszkańców kraju restrykcje dotknęły już prawie 2 mln ludzi. Ostatnio po wykryciu ośmiu przypadków eboli kwarantannę wprowadzono w znanym z wydobycia diamentów regionie Kono na wschodzie kraju.
Działania prewencyjne spowodowane są dalszym utrzymywaniem się zagrożenia. Po jesiennym okresie spadku zachorowalności znów notuje się więcej nowych przypadków. Tylko w pierwszym tygodniu grudnia było 397 nowych zachorowań, z tego 133 w stolicy. Od początku epidemii w Sierra Leone zanotowano prawie 7900 zachorowań na gorączkę krwotoczna, z czego 1770 zakończyło się śmiercią chorych.
Coraz większym problemem jest brak pracowników służby zdrowia. Koordynator WHO ds. walki z epidemią eboli Olu Olushayo stwierdził, że „lekarze i pielęgniarki są już u kresu sił", a co gorsza przypadki zarażenia wśród personelu odstraszają innych. Brakuje też grabarzy chowających ofiary epidemii.