Oszczędności czy rozwój
Zapowiedziane przez ministra finansów Jacka Rostowskiego zbicie deficytu budżetowego do zera w 2015 roku to słuszny cel. Ale patrzmy realistycznie na nasze możliwości i potrzeby - mówi "Dziennikowi Gazecie Prawnej" szef doradców premiera Michał Boni.
09.09.2011 | aktual.: 09.09.2011 06:07
Jak podkreśla Boni, to "dobry i słuszny cel", pod którym podpisuje się obiema rękami. - Ale patrzmy realistycznie na możliwości jego osiągnięcia właśnie do 2015 roku i zarazem na polskie potrzeby rozwojowe. Gdyby nie było zmniejszenia pieniędzy unijnych w latach 2013-2014, to co innego - mówi.
- Ale tej sytuacji bezpieczniej byłoby ograniczać deficyt trochę wolniej, chyba, że będzie tak wysoki wzrost gospodarczy, iż stanie się to w oczywisty sposób możliwe. W jednym jesteśmy zgodni: nie ma możliwości rozwoju przy pętli deficytu i dużym zadłużeniu. Różnica polega na tym, jakie narzędzia i w jakim tempie zostaną użyte by zmniejszyć dług - podkreśla.
Boni dodaje, że różni się z ministrem finansów także w sprawie pożądanej relacji wydatków publicznych do PKB. - Nie chcę ich obniżać, ale utrzymać gdzieś na poziomie 43 proc., zmieniając strukturę wydatków. Ograniczać w pewnych dziedzinach, by alokować w te prorozwojowe - mówi.
Dopytywany jak pogodzić redukcję deficytu z takim poziomem wydatków, Boni odparł: "trzeba być konsekwentnym w oszczędzaniu i reformach systemowych, np. dążyć do zbilansowania systemu ubezpieczeń - krok po kroku i z akceptacją społeczną". - Ale też szukać rezerw w efektywności wydatków - zaznacza.