Pacjenci wyjdą z kwitkiem
Lekarze zaostrzają protest i nie będą wypisywać zwolnień lekarskich na druku L-4, które wymaga Narodowy Fundusz Zdrowia. Każdy, kto wybierze się dziś do przychodni może liczyć na receptę lub zwolnienie wypisane co najwyżej na kartce wydartej z zeszytu.
28.05.2007 | aktual.: 28.05.2007 15:53
Lekarzom zapewniają, że chodzi im o utrudnienie życia Narodowemu Funduszowi Zdrowia, a nie pacjentom. Tymczasem pacjenci prawdopodobnie i tak będą musieli wrócić do lekarza po właściwy druk. Pracodawcy nie wiedzą jeszcze, czy będą honorować zwolnienia na kartce. - Nie wiem, co zrobię jak mi pracownik przyniesie zwolnienie na takim kwitku. Nie wiem też co na to NFZ. Chyba będę musiał uznać zwolnienie, nie będę miał innego wyjścia. Na szczęście jeszcze nikt u mnie nie choruje. Najgorsze jest to, że pracownicy mają teraz możliwość do nadużyć. Wolałbym, żeby zwolnienie na kartce zostało później potwierdzone na odpowiednim druku – twierdzi Antoni Przechalski, p[przedsiębiorca z Wrocławia.
Nie wiadomo też jak zareagują farmaceuci w aptekach, gdy otrzymają kartkę ze spisem potrzebnych leków, zamiast recepty. - Cóż, były już takie sytuacje, jakoś sobie radziliśmy. Jeszcze nikt dziś do mnie nie przyszedł z kartką. A zresztą przychodzi mniej klientów do apteki. Pacjenci z grypą mówią, że nie byli u specjalisty, że leczą się lekami bez recepty. Pytają co mogę im zarekomendować – twierdzi Elżbieta Klin, z apteki „Pod lipą” w Warszawie. Według Ogólnopolskiego Związku Zawodowego lekarzy, w proteście bierze udział około 200 szpitali i przychodni. Najwięcej na Podkarpaciu i Śląsku. Dziś do strajku mają przyłączyć się kolejne placówki. Lekarze grożą też zwolnieniami. Twierdzą, że jeśli nie dostaną podwyżek, a rząd nie usiądzie z nimi do poważnych rozmów, będą masowo odchodzić z pracy. Jak mówi Janusz Underman, wiceszef OZZL, ten pomysł popiera od 70 do 100% związkowców.
Przypomnijmy. Lekarze domagają się miliarda złotych na podwyżki – jak twierdzą tylko dla siebie, nie na całą służbę zdrowia. Domagają się też zagwarantowania wzrostu wydatków z państwowej kasy na ochronę zdrowia - z obecnych czterech do pięciu procent w 2008 r. i sześciu procent PKB w 2009 r. chcą też prywatyzacji publicznych ZOZ-ów. W piątek lekarze zerwali rozmowy w resorcie zdrowia, bo na spotkanie z ministrem Religą strona rządowa zaprosiła też związek pielęgniarek i „Solidarność” pracowników służby zdrowia. Lekarze są pewni, że w ten sposób rząd chce ich skłócić z pozostałymi pracownikami szpitali. Dziś po południu odbędą się w rządzie rozmowy w sprawie żądań lekarzy, ale związkowcy nie otrzymali zaproszenia na udział w spotkaniu.
(agka)
Czytaj też: