Płatny seks tanieje
Jak się okazuje kryzys nie ominął także przedstawicielek najstarszego zawodu świata, który to za naszą zachodnią granicą jest legalny.
Jak się okazuje gospodarki nie ominął także przedstawicielek najstarszego zawodu świata, który to za naszą zachodnią granicą jest legalny. Żeby poprawić sytuację w tej branży sięgnięto po sprawdzone chwyty marketingowe, takie jak rabaty, promocje, a także pakiety usług.
Szacuje się, że w Niemczech liczba odwiedzających domy publiczne spadła o połowę. We Frankfurcie doszło nawet do tego, że zamknięto najstarszy dom publiczny, istniejący prawie 40 lat. Jak mówi właścicielka domu publicznego „GeizHaus” w Hamburgu Anke Christiansen, kryzys jest coraz bardziej odczuwalny, spada liczba klientów, a stali bywalcy przychodzą rzadziej. Do tego jeszcze wielu klientów próbuje negocjować i tak już niskie stawki.
Walka o przeżycie
Przykładem walki z kryzysem jest sieć domów publicznych „Pussy Club”, mająca swoje siedziby w Berlinie, Wuppertalu i Heidelbergu. Wprowadzono tam specjalną ofertę dla klientów: ryczałtową stawkę, która obejmuje usługi seksualne, jedzenie oraz napoje. Stawka wynosi 70 euro i jak mówi szefowa klubu Patricia Floreiu jest to strzał w dziesiątkę.
Życiodajny sex
Według oficjalnych danych w Niemczech jest około 400 tysięcy profesjonalnych prostytutek (warto tu zauważyć, że te dane nie obejmują podziału na płeć, choć szacuje się że odsetek panów jest raczej skromny). W 2002 roku w życie weszło nowe prawo, zezwalające na reklamowanie tego typu usług oraz zawieranie umów o pracę. Pozwoliło to prostytutkom ubieganie się np. o ubezpieczenie zdrowotne.