Polak pije, bo gmina pozwala

Każda złotówka podatku z alkoholu kosztuje nas potem 4 zł w innych dziedzinach życia - alarmuje Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (PARPA). I wskazuje, że zagęszczenie punktów sprzedaży trunków w Polsce jest co najmniej 4 razy większe niż rekomendacje Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) - pisze "Dziennik Gazeta Prawna".

Liczba takich punktów, zgodnie ze wskazówkami WHO, nie powinna przekraczać 1 na 1-1,5 tys. mieszkańców; a u nas jest to 1 na 250 osób - wylicza Krzysztof Brzózka, szef Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych.

Tymczasem tylko w ubiegłym roku samorządy udzieliły ponad 141,3 tys. koncesji na sprzedaż alkoholu, czyli o prawie 19 tys. więcej niż rok wcześniej. Zaś wpływy gmin z "korkowego" co roku biją kolejne rekordy - w 2013 r. było to 717 mln zł, choć w 2009 - 636 mln, a dekadę temu - tylko 471 mln.

Dyrektor PARPA wskazuje, że mylne jest twierdzenie: im większe dochody z zezwoleń, tym więcej idzie na profilaktykę. Bo im większe spożycie alkoholu, tym więcej potem samorząd musi płacić na działania profilaktyczne, utrzymywanie izb wytrzeźwień, niwelowanie skutków wypadków drogowych - mówi.

- Każda złotówka z alkoholu wpływająca do budżetu kosztuje nas potem 4 zł w innych dziedzinach życia - podkreśla Brzózka.