Prawie "Czarny Poniedziałek"

W poniedziałek inwestorom puściły nerwy i to całkowicie.

30.09.2008 07:21

Fala gwałtownej wyprzedaży przetoczyła się przez globalne rynki akcyjne, a jej skala zaskoczyła chyba nawet największych pesymistów.

Niektórzy sytuację porównywali nawet z pamiętnym Czarnym Poniedziałkiem z 19 października 1987 r., kiedy to indeks DJIA stracił na wartości, aż 22,61 proc., choć oczywiście tym razem przecena była nieco skromniejsza – Dow Jones spadł "jedynie" o 6,98 proc., ale to i tak był największy jego procentowy spadek właśnie od 21 lat, a dodatkowo jego strata punktowa (778 pkt) była największa w historii. Ale myliłby się ten, kto by sądził, że to właśnie ten wskaźnik był wczoraj liderem spadków za oceanem. S&P500 poszedł w dół o 8,79 proc. (najsilniej od 1987 r.), a technologiczny Nasdaq tąpnął aż o 9,14 proc. Wcześniej paneuropejski DJ Stoxx 600 zanurkował o 4,54 proc., najgłębiej od 21 stycznia br. i znalazł się na najniższym poziomie od czerwca 2005 r., a jeszcze wcześniej benchmark dla Azji i Pacyfiku, czyli MSCI AC Asia Pacific zniżkował o 2,12 proc. Suma sumarum w trakcie pierwszej w tym tygodniu sesji akcje na 23 rozwiniętych rynkach, spadły średnio o 6,95 proc. (MSCI World), najmocniej od 21 lat.

O przyczynach tak ogromnej wyprzedaży można byłoby się rozpisywać godzinami, ale postaram się to ująć tak w telegraficznym skrócie. W poniedziałek przez większość dnia rynki akcyjne trawiły przede wszystkim fatalne informacje wskazujące na to, że fala kryzysu w sektorze finansowym na dobre przelała się na Stary Kontynent, a europejskie rządy musiały ratować zagrożone upadkiem banki: Bradford & Bingley, Fortis i Hypo Real Estate. Do tego dochodziły informacje z USA o przejęciu większości aktywów Wachovii za 2,16 miliarda dolarów przez Citigroup. Nie bez znaczenia pozostawał też fakt słabych danych makro zza oceanu wskazujących na to, że Amerykanie pomimo 0,5 proc. wzrostu m/m w sierpniu przychodów, wcale nie zwiększyli swoich wydatków (0,0 proc. m/m), a dodatkowo delator PCE netto wzrósł do poziomu 2,6 proc. Co więcej duża część inwestorów obawiała się, że w gruncie rzeczy korzystny Plan Paulsona, który został „klepnięty” nieoficjalnie w niedzielę, a którym miał być głosowany w poniedziałek, może okazać się
niewystarczający, aby uratować rynek przed kolejnymi bankructwami w sektorze finansowym i pośrednio dać mocniejszy impuls słabnącej gospodarce. Wieczorem czasu polskiego stało się jednak to, czego chyba nikt nie oczekiwał. Izba Reprezentantów amerykańskiego Kongresu głosami 228 do 205 odrzuciła ratunkowy Plan Paulsona. Przecena sięgnęła zenitu.

Nie uchwalenie planu ratunkowego dla amerykańskiego sektora finansowego oraz inne poniedziałkowe negatywne informacje pozostawiły też swoje ogromne piętno na rynkach: towarowym i walutowym. W przypadku surowców obawiano się oczywiście zmniejszenia popytu na nie w realiach słabnącej gospodarki i w rezultacie mocno w dół poszła zarówno ropa (-10,52 USD do 96,37 USD/bar. – listopadowe kontrakty terminowe na lekką słodką ropę na Nymexie), jak i metale i produkty agrarne. Do góry za to o 2,23 proc. do 903,96 USD/oz. ruszyły notowania złota, traktowanego przez inwestorów jako najlepsze schronienie na złe czasy. Sumarycznie indeks Reuters/Jefferies CRB obejmujący swoim zasięgiem 19 towarów stracił na wartości 5,86 proc., najwięcej od 1956 r. Dla sytuacji na rynku towarowym nie bez znaczenia pozostało także to co się działo z dolarem. Amerykańska waluta w poniedziałek zyskała bardzo mocno w stosunku do euro (kurs EUR/USD zniżkował o 1,33 proc. do 1,4418) i funta (kurs GBP/USD spadł o 2,20 proc. do 1,8039), straciła
wyraźnie do jena (kurs USD/JPY poszedł w dół 1,91 proc. do 103,98) i suma summarum nie uległa zmianie do franka szwajcarskiego (kurs USD/CHF obsunął się kosmetycznie o 0,06 proc. do 1,0895). Jeżeli chodzi o euro i funta, to decydowały oczywiście doniesienia z europejskiego sektora bankowego, w przypadku jena chodziło o wycofanie się inwestorów z wysokorentownych inwestycji, a franka przed tąpnięciem uratował fakt postrzegania go od lat, tak jak złoto, jako safe haven.

Sytuacja na świecie wyraźnie rzutowała też w poniedziałek na rynek Polski. Na GPW wszystkie główne indeksy bardzo mocno poszły w dół: WIG (-4,18 proc.), WIG20 (-5,03 proc. 2334,21 pkt), mWIG40 (-3,12 proc.), sWIG80 (-2,54 proc.). Obroty wyniosły 1,152 mld PLN i jak na ostatnie miesiące były średnie. Skala przeceny w Warszawie była duża, ale warto tu pamiętać o tym, że podobnie jak w Europie zamknięcie handlu nastąpiło jeszcze przed informacją o odrzuceniu Planu Paulsona. Wyprzedaż obserwowana była także na rynku złotego. Wraz ze spadkiem kursu EUR/USD cena dolara względem naszej waluty wzrosła o 2,14 proc. do ok. 2,3495, a cena euro zwyżkowała o 0,67 proc. do ok. 3,3815. Z racji ogromnego napięcia na światowych rynkach finansowych, fakt przedstawionych przez RPP założeń polityki pieniężnej na 2009 r. przeszedł praktycznie niezauważony. Dla zainteresowanych dostępny on jest pod adresem: http://www.nbp.pl/Publikacje/o_polityce_pienieznej/zalozenia/zalozenia_pp_2009.pdf.
Pierwsza cześć dzisiejszej sesji przyniosła kolejne spadki cen akcji, tym razem w regionie Azji i Pacyfiku. We wtorek o godz. 6:00 rano we wtorek indeks DJ Stoxx 600 Asia/Pacific 600 zniżkował o 2,6 proc. W tym samym czasie dolar zyskiwał względem euro 0,44 proc. (1,4355) i był wyraźnie mocniejszy także do funta, jena i franka, a na rynku ropy obserwowane były jej kolejne spadki, tym razem nieznaczne, bo o 0,71 USD do 95,66 USD/bar.

Komentarz sporządził:

Marek Nienałtowski
Główny Analityk Rynków Finansowych
Goldenegg – Niezależni Doradcy Finansowi

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)