Prezes chce nam zabrać działki
Wielka draka na terenie gdańskich ogródków działkowych! Zaciekle kłócą się dwa obozy działkowców. Część z nich nie chce już władzy – jak mówią – nieuczciwej prezesowej, inni stają w jej obronie. Jedno jest pewne! Oni chyba nigdy się nie pogodzą!
08.10.2013 | aktual.: 08.10.2013 07:39
Podczas gdy inni działkowcy doglądają kwiatów czy warzyw, ci z gdańskich ogródków działkowych im. Poczty Polskiej toczą niezłą batalię. – Wszystko przez prezesową Grażyną Chinalską. Ta kobieta szkodzi działkom! – grzmi Mirosław Dobkowski, jeden z działkowiczów.
– Jestem przekonany, że część naszych wspólnych pieniędzy ginie w jej kieszeni. Poza tym ta kobieta zastrasza ludzi, którzy zwracają jej uwagę na niegospodarność! Nie raz słyszałem, jak ktoś opowiada, że prezes groziła mu spaleniem działki! - dodaje mężczyzna.
Jak twierdzą działkowcy, kobieta z nikim się nie liczy. Nie rozlicza się ze wspólnych pieniędzy, a rocznie jest ich sporo, bo aż 150 tys. zł, dręczy ludzi i doprowadza działki do ruiny. – Ostatnio zadecydowała o zakopaniu rowów melioracyjnych przez co ludzi non stop zalewa! - denerwują się działkowicze. – Ona chce nam zabrać działki!
Co na to prezesowa? Nie ma sobie nic do zarzucenia, a winę przypisuje użytkownikom ogródków. – Wszystkiemu winny jest Mirosław Dobkowski – mówi Faktowi Grażyna Chinalska. – Od kiedy ten człowiek pojawił się na działkach, zaczęły się problemy. Wcześniej było tu cicho i spokojnie. Teraz ciągle dochodzi tu do awantur - mówi prezesowa.
Ma również na działkach swoich zwolenników. Atmosfera jest napięta, a ludzie skaczą sobie do gardeł. W końcu przeciwnicy władzy Grażyny Chinalskiej powiedzieli „dość" i zorganizowali spotkanie protestacyjne. Przyszli na nie jedni i drudzy, jednak na porozumienie nie było szans. Skończyło się na krzykach i wyzwiskach. Na miejsce musiała przyjechać policja. Mundurowi długo uspakajali zwaśnionych działkowiczów, bo żaden z nich nie chciał ustąpić. Konflikt na gdańskich ogródkach trwa i końca nie widać.