Prześladowań w pracy ciąg dalszy
Eleonora Musiałowska oskarżyła szefów łódzkiej firmy o nękanie jej w zakładzie pracy - pisze "Express Ilustrowany". Zastraszana, popadła w silną depresję i długo chorowała. Kobieta żąda 20 tys. zł. Pracodawca nie czuje się winny, bo tak samo traktowano innych pracowników. Wyrok za tydzień - podaje gazeta.
02.08.2005 | aktual.: 02.08.2005 09:46
Pani Eleonora pracowała w firmie dziewiarskiej. Najpierw zajmowała się pakowaniem rajstop, potem karnie przeniesiono ją na portiernię. Według kobiety, po to, by zmusić ją do odejścia z pracy. Jak twierdzi, była nękana, straszona przez współpracowników, kierowniczkę - czytamy w dzienniku.
Na chwilę przed wypowiedzeniem pracownica kadr, wypisując umowę ubezpieczenia, przy innych pracownikach wypytywała ją o różne choroby. Publicznie upokarzano ją, pytając o bardzo intymne sprawy. Na portierni koleżanki straszyły ją, że ktoś ma być zwolniony, a tym kimś może być ona - informuje "Express Ilustrowany".
"Do tej pory mam silną nerwicę" - opowiada dziennikowi pani Eleonora. "Zwolnienie przeżyłam tak silnie, że wciąż, po długotrwałym leczeniu, mam częściowo niesprawną prawą rękę. To wynik przeżyć w pracy" - dodaje.
W poniedziałek odbyła się ostatnia rozprawa w tej sprawie. Adwokat pozwanej firmy mówił, że wszelkie formy nękania i naruszania praw pracowników były normalną, naganną, ale powszechną, praktyką w firmie, czego dowiodła kontrola inspekcji pracy. Często wynikały z błędów popełnianych przez kierownictwo. Nie miały jednak charakteru indywidualnego nękania. Nie ma zatem żadnych powodów, by zarzucać firmie stosowanie mobbingu - relacjonuje gazeta.
Eleonora Musiałowska wywalczyła tysiąc zł odszkodowania za bezprawne wypowiedzenie. Teraz żąda kolejnych pieniędzy. O tym, czy słusznie, zdecyduje sąd, a jeżeli przyzna jej odszkodowanie, będzie to pierwsza w Łodzi wygrana przez pracownika sprawa o mobbing - informuje "Express Ilustrowany".(PAP)