Przez pryzmat indeksów
Obserwacja wykresów indeksów giełdowych z ostatniego roku pokazuje wyraźnie, jak wyglądał kryzys w poszczególnych gospodarkach. Polska broniła się dzielnie,
ale do Chin bardzo nam daleko.
30.11.2009 | aktual.: 15.12.2009 14:40
Obserwacja wykresów indeksów giełdowych z ostatniego roku pokazuje wyraźnie, jak wyglądał kryzys w poszczególnych gospodarkach. Polska broniła się dzielnie, ale do Chin bardzo nam daleko.
Indeks giełdowy to inaczej wartość obliczona na podstawie wyceny akcji wybranych spółek giełdowych, która umożliwia syntetyczne przedstawienie koniunktury na giełdzie lub stanu jakiegoś sektora spółek. Choć pierwotnie konstruowano indeksy po to, aby zademonstrować zmiany cen akcji spółek notowanych na parkietach i nie miały one być używane w długich przedziałach czasowych, obecnie służą do określania poziomu całego rynku – m.in. właśnie w długich okresach. Dzięki temu można z perspektywy czasu oceniać początki, przebieg i skutki kryzysów.
Przewidywanie rynku
Indeksy giełdowe mogą dawać pełny obraz rynku i wskazywać kierunek, w jakim on podąża. Kiedy kursy większości akcji zniżkują lub zwyżkują, indeks może pokazać wyraźnie tendencje panujące na giełdzie. Może stanowić przy tym ważne narzędzie dla inwestorów stosujących analizę techniczną do przewidywania przyszłych kursów. Formacje głowy i ramion, trójkątów i klinów, w które indeks często się układa, mogą pomóc inwestorowi podjąć właściwą decyzję co do spółek znajdujących się w jego portfelu. Analitycy, zapisując w formie wykresów historię ruchu indeksu dążą do odkrycia możliwych do zidentyfikowania formacji pozwalających przewidzieć przyszłe trendy giełdowe i zminimalizować ryzyko poniesienia strat na skutek przeprowadzonych operacji.
Do analizy technicznej indeksu giełdowego stosuje się trendy, średnie ruchome i wiele innych wskaźników analizy technicznej, w tym na przykład wskaźnik szybkości zmian ROC, wskaźnik MACD, wskaźnik relatywnej siły RSI. Taka interpretacja dotyczy wtedy całego rynku i może dawać odpowiedzi na zachowywanie się rynku w przyszłości. Identyfikacja hossy lub bessy jest bardzo ważna, ponieważ średnio 75 proc. papierów wartościowych zwyżkuje w czasie hossy, a 90 proc. zniżkuje w czasie bessy. Z drugiej strony sam indeks może stać się instrumentem, na którym będą opierać się prawa stanowiące przedmiot obrotu na giełdzie. Staje się on wówczas instrumentem bazowym dla instrumentów pochodnych, takich jak kontrakty futures czy opcje. Instrumentami takimi handluje się na giełdzie, a ich aktualny kurs zależy od przyszłej, przewidywanej przez inwestorów wartości indeksu. Oprócz tego kontrakty terminowe stanowią doskonały sposób na zabezpieczenie pozycji otwartych na rynku kasowym. Inwestorzy – a szczególnie fundusze indeksowe
– zajmując pozycje odwrotne, poprzez zabezpieczenie na rynku terminowym mogą minimalizować swoje straty, wynikające z błędnych decyzji inwestycyjnych.
Ocena efektywności
To nie jedyna możliwość zastosowania indeksów. Są również używane do oceny efektywności inwestowania, odzwierciedlając zmiany cen spółek notowanych na giełdzie. Umożliwiają często wybranie wzrostowego sektora, co jest niezmiernie ważne przy stosowaniu analizy fundamentalnej. Ocena i porównanie efektywności inwestycji są szczególnie ważne przy inwestycjach na giełdzie, gdzie istnieje szeroki wybór instrumentów i możliwości lokowania kapitału. Dzisiaj coraz częściej inwestorzy starają się zastosować strategie inwestycyjne, które bezpośrednio odzwierciedlają ich potrzeby i wymagania.
Ostatnia – i zdaniem optymistów – kończąca się właśnie recesja jest coraz częściej podsumowywana poprzez porównanie wykresów indeksów światowych giełd. Bo choć inwestorzy na początku ostrożnie wycofywali się ze swoich inwestycji na parkietach wracając do instrumentów popularnych przed stuleciem, widać wyraźnie trend do powrotu kapitału do spółek giełdowych.
Obecny kryzys zmienił upodobania inwestycyjne klientów sektora finansowego. Wahania na światowych giełdach połączone z niemal globalnym niedoszacowaniem spółek, zawirowania w funduszach inwestycyjnych i coraz mniejsze zaufanie do instytucji bankowych, kazały inwestorom coraz częściej lokować nadwyżki finansowe – wciąż za pośrednictwem banków i funduszy inwestycyjnych – w produkty, które jeszcze przed rokiem były uznawane za historię nowoczesnego inwestowania. Zarządy funduszy inwestycyjnych rozważały inwestowanie kapitału w talent, sztukę, a nawet surowce rolne.
Niemal doskonałą lokatą stało się na powrót złoto. Także surowce rolne – choć postrzegane jako najbardziej defensywna i uniezależniona od cykli koniunkturalnych klasa aktywów – oparły się w dużej części obecnej recesji. Choć analitycy zwracali uwagę, że również rynki soi, kukurydzy czy pszenicy były niedoszacowane, co świadczyło o tym, że także płody rolne nie poddały się recesji. Również obecnie, w dużej mierze ich ceny są mocno zaniżone w stosunku do fundamentalnej wartości, co inwestorom wciąż wolącym pozostać poza giełdami papierów wartościowych daje szansę na zajmowanie silnej pozycji na tych rynkach. Wszystkie przesunięcia kapitału było doskonale widać właśnie na wykresach największych indeksów świata.
Umiarkowana panika nad Wisłą
Patrząc na historyczne już wykresy Dow Jones, Standard & Poors, Nikkei, SSE Composite, brytyjskiego F TSE, niemieckiego DAX i w końcu warszawskich WIG-ów, wyraźnie widać, że czarny dzień światowych giełd nastąpił 24 lutego. Jeśli nie liczyć giełdy w Szanghaju, wszystkie parkiety świata odnotowały gwałtowne wycofywanie się kapitału. Co więcej – im silniejsza gospodarka, tym bardziej zauważalny był spadek wartości indeksów. Trend obserwowany także na warszawskim parkiecie nie był aż tak silny jak na giełdach nowojorskiej i tokijskiej. Ale wynikało to przede wszystkim ze stosunkowo silnej pozycji polskiej gospodarki. Analitycy uprzedzali wówczas, że głębokie spadki notowań cen akcji spółek na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie nie dają powodów do paniki.
– Inwestorzy, często w panice, pod wpływem impulsu, pozbywają się zarówno akcji, jak i ściśle powiązanych z nimi jednostek funduszy inwestycyjnych, wytwarzając tym samym lawinę podażową, która dodatkowo pogłębia poziom spadków głównych indeksów – informował Business Centre Club.
Jako główny powód spadków na GPW wskazuje się sytuację panującą na rynku amerykańskim, związaną z nie najlepszymi sygnałami dotyczącymi stanu amerykańskiej gospodarki oraz problemami instytucji zaangażowanych w finansowanie rynku nieruchomości. Czy jednak kursy polskich akcji powinny tak gwałtownie reagować na informacje z innych rynków?
Zdaniem znawców rynku akcji – skoro z jednej strony jesteśmy elementem globalnego rynku, gdzie za czołowy parkiet uważa się rynek amerykański – spadków należało się spodziewać. Z drugiej strony – fundamenty polskiej gospodarki były wówczas na tyle stabilne, że tak nagły spadek kursów akcji wydawać się może irracjonalny. I faktycznie gwałtownego spadku nie było, choć inwestorzy często w sposób nerwowy wyprzedawali akcje. W największym stopniu świadczyło to o spekulacyjnym podejściu przede wszystkim inwestorów indywidualnych, którzy nie traktowali swoich działań w horyzoncie długoterminowym, grając akcjami zamiast kupując walory spółek o silnych fundamentach i o dużych perspektywach rozwoju.
Potężne Chiny
Kryzysowi – co widać po rocznym wykresie indeksu SSE Composite – oparły się Chiny, które nie odczuły czarnej końcówki lutego, pozostając w trendzie wzrostowym niemal bez przerwy z wyjątkiem przełomu września i października. Zresztą już wtedy indeks pozostawał w fazie silnego wzrostu, rosnąc o blisko 109 proc., a w porównaniu do historycznego szczytu z początków stulecia – znajdując się o 55 proc. wyżej. Z historycznego szczytu ustanowionego w październiku 2007 r. – 6124 pkt. do dna w październiku 2008 r. – 1665 pkt. indeks Shanghai Composite spadł aż o 73 proc. Długoterminowe tendencje – zauważali analitycy porównując indeksy giełdowe – doskonale odzwierciedlały różnicę tempa wzrostu gospodarczego Chin i USA. Nawet jeśli wzrost PKB w Chinach był poprzez oficjalne statystyki zawyżony, to i tak gospodarka Państwa Środka wypadała znacznie lepiej niż amerykańska.
Również zmiany polskich indeksów – WIG i WIG20 – choć kształtem przypominały swoich starszych braci z zachodnich gospodarek, nie pokazują w ujęciu historycznym tak gwałtownego ruchu na GPW. Wiedząc, że tuż przed kryzysem warszawska giełda czekała na korektę w związku z przeszacowaniem wartości spółek, polska gospodarka okazała się relatywnie silniejsza niż japońska, amerykańska czy choćby niemiecka.
PAWEŁ PIETKUN