PSE‑Operator: mimo upałów blackoutu w Polsce nie będzie
Operator Systemu Przesyłowego PSE-Operator ocenia, że pomimo panujących w kraju upałów nie ma zagrożenia blackoutem - nagłą awarią prądu na dużym obszarze kraju. Podobnego zdania jest ekspert, prof. Krzysztof Żmijewski.
13.07.2010 | aktual.: 13.07.2010 17:05
Według Żmijewskiego, który w latach 1998-2001 był prezesem Polskich Sieci Elektroenergetycznych, "totalnego krajowego blackoutu" z powodu upałów nie będzie. Według niego, obciążenie sieci przez klimatyzację to 1-2 proc. dobowego zużycia - ok. 300 MW w skali kraju, a to nie problem. Według eksperta nie można natomiast wykluczyć lokalnych awarii.
Rzecznik prasowy PSE-Operator Dariusz Chomka powiedział PAP, że przy obecnym zapotrzebowaniu na moc w ciągu dnia - w granicach 20 tys. MW - rezerwa w elektrowniach waha się od 1 do 2 tys. MW. Podał, że w porównaniu z 2009 r., gdy lato było chłodniejsze, wzrost zapotrzebowania na moc wynosi ok. 1 tys. MW. PSE-Operator przelicza, że przy wzroście temperatury o 10 stopni o ok. 5 proc. wzrasta zapotrzebowanie na moc.
Podkreślił, że krajowy system energetyczny jest pod kontrolą, ale długotrwałe upały mogłyby doprowadzić do pogorszenia sytuacji. - Wiemy z poprzednich lat, że długotrwałe upały ograniczają rezerwy wytwórcze. Zaczyna brakować wody do chłodzenia bloków energetycznych i elektrownie są zmuszone ograniczać jej wytwarzanie - powiedział. Problemem przy upałach są też wydłużające się przewody przesyłowe, na których trzeba zmniejszać moc, by ograniczyć to zjawisko - dodał.
- PSE-Operator ma narzędzia, by zaradzić takim problemom. Już wprowadzono ograniczenia w możliwości eksportu energii w transakcjach dziennych i miesięcznych - podał. Na rzecz krajowego systemu pracują też elektrociepłownie, które normalnie przy okazji produkcji ciepła wytwarzają też energię elektryczną. We wtorek prąd z takich źródeł dostarczany jest dla Poznania, Warszawy i Lublina, ze względu na lokalną sytuację w sieciach dystrybucyjnych. W rezerwie są też elektrownie szczytowo-pompowe - podał Chomka.
Przypomniał, że Polska ma też możliwość awaryjnego importu energii ze Szwecji lub z południa - od strony Słowacji. - BR>
"Nie ma powodów, żeby straszyć odbiorców, ale sytuacja może się zmienić w zasadzie z dnia na dzień, choć to jeszcze nie czas na blackout. Ostateczną możliwością jest wprowadzenie stopni zasilania i czasowego ograniczenia dostaw - mówił rzecznik PSE-Operator. - Ale na to się nie zanosi - dodał.
Według Żmijewskiego "totalnego krajowego blackoutu" nie będzie. - Te obciążenia - jeśli mówimy o lecie - włączonej klimatyzacji i urządzeniach chłodzących, to jest tylko 1-2 proc. dobowego zużycia - wyjaśnił Żmijewski. - Teraz mamy zużycie 15-16 tys. MW, więc 2 proc. w skali kraju 300 MW, to nie jest problem - dodał.
- Lokalnie może to być problem, jeśli zastanowimy się, gdzie one są - nie są one równo rozrzucone po całym kraju, tylko głównie w wielkich miastach, metropoliach i centrach tych miast - w biurowcach. Tam to obciążenie mocy jest już duże i poważne - powiedział Żmijewski.
Według prof. Żmijewskiego upały nie są czynnikiem, który doprowadzi do gwałtownego załamania systemu. - To może nam utrudnić życie dopiero w związku z jakimiś dodatkowymi problemami, np. gdy będzie burza i drzewo przewróci się na linię zasilająca Warszawę. Wtedy okaże się, że miasto nie ma tej 100 MW rezerwy mocy i powiemy - wszystko siadło, bo jest klimatyzacja - mówił.
- Oczywiście, gdyby nie było włączonej klimatyzacji i drzewo się przewróciło, to takiego problemu by nie było. Katastrofa taka jak blackout to zawsze wynik kilku przyczyn, nie jednego zdarzenia - podkreślał. - Zazwyczaj, gdy jest jeden czynnik, udaje się go ominąć - dodał. Jeśli do takiego zbiegu problemów dojdzie, będzie to zdarzenie raczej lokalne i lokalne problemy z zaopatrzeniem w energię - jakaś mniejsza linia nie wytrzyma obciążenia.
W ocenie Żmijewskiego susza może wpłynąć na pracę elektrowni, bo nie będą one miały wystarczającej ilości wody do chłodzenia i będą musiały ograniczyć wytwarzaną moc. - Nie będzie to taki problem jak w 2007 r., bo gospodarka jeszcze nie pracuje na takich obrotach jak wtedy - powiedział.
- Jakimś problemem może być też termiczne wydłużenie przewodów, co ogranicza zdolności przesyłowe linii. Im jest goręcej, ty mniej możemy transportować energii, bo przewody podczas przesyłania prądu nagrzewają się i wydłużają. Dla bezpieczeństwa nie mogą zwisać zbyt nisko - podkreślił.
Żmijewski powiedział, że Polska ma rezerwy mocy. - Nie potrafię jednak powiedzieć, czy w tym roku będzie taki dzień - jak w 2007 - gdy zbliżyliśmy się bardzo do granicy bezpieczeństwa. Wtedy mieliśmy zaledwie 100 MW rezerw, można powiedzieć, że to tak niewiele, jak grubość żyletki - mówił.
Podkreślił, że prawdziwe problemy będą powstawały w kolejnych latach. - Nawet jeśli teraz nie jest tak źle, to na pewno w 2013 r. będzie się robiło bardzo niedobrze, bo całą infrastruktura się starzeje - podkreślił. - Co roku powinniśmy oddawać do użytku 625 MW mocy wytwórczych. To takie roczne minimum, by tylko odtworzyć tę moc, którą mamy. Gdybyśmy chcieli, aby ta moc rosła, wymagane byłoby minimum 1000 MW rocznie - zaznaczył.
Żmijewski przypomniał, że w 2010 r. włączono do sieci nowe 123 MW mocy, a na przyszły rok zapowiedziano 833 MW z Bełchatowa i dodatkowo jeszcze blok Częstochowie.
- Ale potem już nic - zero - w 2012, w 2013, w 2014 - wyliczał. - Mogę się nawet założyć, że w 2015 też będzie zero - dodał. - Mamy cztery lata ostro w tył - to oznacza 10 proc. spadek mocy - z 35 tys. megawatów ubędzie 3,5 tys. - powiedział.
- Te elektrownie cały czas będą istniały, nie znikną z dnia na dzień, ale coraz częstsze będą awarie i przestoje - to się zatrze łożysko, to pójdzie jakaś uszczelka. Nie da rady, żeby to działało wiecznie - dodał.
Żmijewski pytany o to, jak zwykły użytkownik energii może się zabezpieczyć przed brakiem zasilania, proponował, aby wyposażyć swoje domy i mieszkania np. w panele słoneczne. - Radziłbym nastawiać się na odnawialne źródła - powiedział. - Słońce nie zgaśnie - zapewniam - dodał żartobliwie.