Rynki nie doczekały się konkretów
W piątek na giełdach było nerwowo w oczekiwaniu na informację o stanie amerykańskiej gospodarki i wystąpienie Bena Bernanke. Dane nieco rozczarowały, szef Fed też. Skupu obligacji na razie nie będzie.
Na warszawskim parkiecie wielkiej nerwowości jednak nie było widać. Można nawet powiedzieć, że jak na słabe zachowanie się naszego rynku w ostatnich dniach, inwestorzy radzili sobie całkiem nieźle, szczególnie w pierwszej części sesji. Na otwarciu WIG20 tracił 0,5 proc. i po niewielkim pogłębieniu spadku ruszył nieco odważniej w górę. Po dotarciu do 2312 punktów podaż jednak mocniej przycisnęła, doprowadzając do zniżki o około 1 proc. Po publikacji danych zza oceanu poprzedni dołek został jeszcze nieznacznie pogłębiony. Informację o wzroście gospodarki Stanów Zjednoczonych o 1 proc. w drugim kwartale trudno było jednoznacznie zinterpretować, szczególnie w kontekście oczekiwanego wystąpienia szefa Fed. Optymistyczna jednak z pewnością nie była, ale do większych zmian na naszym rynku nie doprowadziła. Indeks naszych blue chipów spadający o nieco ponad 1 proc. był znacznie mocniejszy niż wskaźniki w Paryżu i Frankfurcie. Tam też reakcja była niemal niedostrzegalna.
A na głównych giełdach europejskich od rana przewaga podaży była bardzo widoczna. Już po godzinie handlu wskaźniki traciły po 1 proc. W drugiej przedpołudniowej fazie osłabienia zeszły o 2 proc. poniżej czwartkowego zamknięcia, a po danych zza oceanu spadki w Paryżu i Frankfurcie sięgnęły 3 proc. Jedynie londyński FTSE szedł w dół o nieco ponad 1 proc. Przez niemal cały dzień najgorzej zachowywał się DAX. Na pozostałych parkietach spadki były mniejsze, nieznacznie przekraczając 1 proc. Po ponad 2 proc. traciły jedynie Wiedeń, Ateny i Madryt.
W pierwszej fazie sesji stawka naszych największych spółek była dość wyrównana. Na plusie trzymały się akcje Getinu i PGE, przed spadkiem skutecznie broniły się walory KGHM, nie oddalając się od poziomu czwartkowego zamknięcia. Od rana najsłabiej zachowywały się papiery BRE, które po południu zniżkowały o prawie 4 proc. Z czasem dołączyły do nich Kernel, GTC i TVN. O prawie 3 proc w dół szły akcje Lotosu, po 2 proc. traciły walory PZU i Tauronu.
Początek handlu na Wall Street był umiarkowanie pesymistyczny. Indeksy zniżkowały po 0,5-0,8 proc. z lekką tendencją do powiększania spadku. Na godzinę przed wystąpieniem szefa Fed wskaźniki na wszystkich giełdach niemal zamarły w bezruchu. W reakcji na pierwsze, dość ogólne deklaracje i brak zdania o QE3, indeksy poszły w dół. W Paryżu i Frankfurcie zniżka sięgała 3 proc., w Nowym Jorku 1,7-1,8 proc., w Warszawie 1,9 proc. Później jednak inwestorzy doszukali się najwidoczniej pozytywów, bo skala spadków wyraźnie się zmniejszyła. Dow Jones i S&P500 wyszły nawet nad kreskę. Wystąpienie nie rozwiało dylematów ani byków, ani niedźwiedzi. Na wyraźną reakcję rynków trzeba będzie poczekać. W piątek była umiarkowanie optymistyczna.
WIG20 stracił 0,04 proc., WIG wzrósł o 0,15 proc., mWIG40 o 1,2 proc., a sWIG80 o 0,52 proc. Obroty wyniosły 640 mln zł.
Roman Przasnyski, Open Finance