Rynki nie doczekały się konkretów

W piątek na giełdach było nerwowo w oczekiwaniu na informację o stanie amerykańskiej gospodarki i wystąpienie Bena Bernanke. Dane nieco rozczarowały, szef Fed też. Skupu obligacji na razie nie będzie.

Rynki nie doczekały się konkretów
Źródło zdjęć: © Open Finance

26.08.2011 17:52

Na warszawskim parkiecie wielkiej nerwowości jednak nie było widać. Można nawet powiedzieć, że jak na słabe zachowanie się naszego rynku w ostatnich dniach, inwestorzy radzili sobie całkiem nieźle, szczególnie w pierwszej części sesji. Na otwarciu WIG20 tracił 0,5 proc. i po niewielkim pogłębieniu spadku ruszył nieco odważniej w górę. Po dotarciu do 2312 punktów podaż jednak mocniej przycisnęła, doprowadzając do zniżki o około 1 proc. Po publikacji danych zza oceanu poprzedni dołek został jeszcze nieznacznie pogłębiony. Informację o wzroście gospodarki Stanów Zjednoczonych o 1 proc. w drugim kwartale trudno było jednoznacznie zinterpretować, szczególnie w kontekście oczekiwanego wystąpienia szefa Fed. Optymistyczna jednak z pewnością nie była, ale do większych zmian na naszym rynku nie doprowadziła. Indeks naszych blue chipów spadający o nieco ponad 1 proc. był znacznie mocniejszy niż wskaźniki w Paryżu i Frankfurcie. Tam też reakcja była niemal niedostrzegalna.

A na głównych giełdach europejskich od rana przewaga podaży była bardzo widoczna. Już po godzinie handlu wskaźniki traciły po 1 proc. W drugiej przedpołudniowej fazie osłabienia zeszły o 2 proc. poniżej czwartkowego zamknięcia, a po danych zza oceanu spadki w Paryżu i Frankfurcie sięgnęły 3 proc. Jedynie londyński FTSE szedł w dół o nieco ponad 1 proc. Przez niemal cały dzień najgorzej zachowywał się DAX. Na pozostałych parkietach spadki były mniejsze, nieznacznie przekraczając 1 proc. Po ponad 2 proc. traciły jedynie Wiedeń, Ateny i Madryt.

W pierwszej fazie sesji stawka naszych największych spółek była dość wyrównana. Na plusie trzymały się akcje Getinu i PGE, przed spadkiem skutecznie broniły się walory KGHM, nie oddalając się od poziomu czwartkowego zamknięcia. Od rana najsłabiej zachowywały się papiery BRE, które po południu zniżkowały o prawie 4 proc. Z czasem dołączyły do nich Kernel, GTC i TVN. O prawie 3 proc w dół szły akcje Lotosu, po 2 proc. traciły walory PZU i Tauronu.

Początek handlu na Wall Street był umiarkowanie pesymistyczny. Indeksy zniżkowały po 0,5-0,8 proc. z lekką tendencją do powiększania spadku. Na godzinę przed wystąpieniem szefa Fed wskaźniki na wszystkich giełdach niemal zamarły w bezruchu. W reakcji na pierwsze, dość ogólne deklaracje i brak zdania o QE3, indeksy poszły w dół. W Paryżu i Frankfurcie zniżka sięgała 3 proc., w Nowym Jorku 1,7-1,8 proc., w Warszawie 1,9 proc. Później jednak inwestorzy doszukali się najwidoczniej pozytywów, bo skala spadków wyraźnie się zmniejszyła. Dow Jones i S&P500 wyszły nawet nad kreskę. Wystąpienie nie rozwiało dylematów ani byków, ani niedźwiedzi. Na wyraźną reakcję rynków trzeba będzie poczekać. W piątek była umiarkowanie optymistyczna.

WIG20 stracił 0,04 proc., WIG wzrósł o 0,15 proc., mWIG40 o 1,2 proc., a sWIG80 o 0,52 proc. Obroty wyniosły 640 mln zł.

Roman Przasnyski, Open Finance

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)