Samotność jak szklanka herbaty
Władek jest stróżem nocny. W Wigilię pracuje. Będzie na parkingu, w swojej stróżówce.
Włączy telewizor. Zrobi sobie herbatę.
24.12.2008 | aktual.: 24.12.2008 14:31
- Jestem samotny. Nigdy nie miałem żony. Kiedyś pracowałem w kopalni. Teraz już zdrowie nie to. To się na tym parkingu zaczepiłem… - opowiada Władysław Podolski, mieszka w Warszawie. - Mamy dyżury, ale wiadomo, inni rodziny maja, dzieci. A ja sam. Zgłosiłem się do pracy w Wigilię, mi tam obojętnie, tu siedzieć samemu, czy w domu samemu. Zawsze coś potrzebnego zrobię. Wyjdę na parking, przejdę się. A jakie to samochody! Na święta poprzyjeżdżali do rodzin. Tłok był od rana. Dużo aut musiałem z kwitkiem odprawić, bo nie było gdzie ich ustawić. Jak człowiek pracuje, to nie czuje tej samotności. Jak jest potrzebny, to dni jakoś tak lecą szybciej. I święta nie są takie straszne. Najgorsza Wigilia. Nie ma się z kim przełamać opłatkiem. A potem to już wesoło będzie. Co będę robił? No tu nie ma co robić. Położę się, o tu na tapczaniku. Herbatę sobie zrobię. Mam taki przenośny telewizorek. To pooglądam.
Chociaż może nie. Bo tam same kolędy i ciągle będą mówić, że to takie rodzinne święta. Człowiekowi żal serce ściśnie. Bo to nie myślą w tych telewizjach, że mogą komuś przykrość zrobić takim gadaniem i przez te programy o rodzinie. Ja zawsze byłem sam. Ale teraz na starość jest trudniej. Kiedyś to ciągle miałem dużo roboty, nie roztkliwiałem się. Myślałem, że nie mam kłopotu. Sam sobie jestem żeglarzem i sterem, jak to się mówi. Teraz jest ciężko. Mam 61 lat. I nie mam do kogo ust otworzyć. Boję się starości. Byłem na Wigilii zorganizowanej przez miejski ośrodek pomocy społecznej. Byli starsi, samotni, bezdomni. Przyjemnie, dali nam prezenty. Zaśpiewaliśmy kolędy. Ale to dwa tygodnie temu było. A dziś? Dziś pewnie każdy z tych osób mówi, żeby jakoś szybko ten dzień się skończył. Dlatego niektórzy sięgają po alkohol, żeby nie czuć, nie cierpieć.
Żeby szybko zasnąć. Też bym tak chciał. No ale jestem na służbie, pilnuję aut, nie mogę zasnąć. Zaśpiewam sobie, opłatka nie brałem z domu, mam jakieś kanapki. Mam taką małą choineczkę, ale lampki mi ktoś zwędził. To ludzie nawet w święta kradną! O północy będzie ruch. Ludzie na Pasterkę będą jechać. To po samochody przyjdą. Może ktoś zagadanie. Sobie na nich popatrzę. Lubię patrzeć na szczęśliwych ludzi, ładnie ubranych. Pewnie im ani w głowie, że tu taki dziad jak ja sam siedzi. Nawet bym się nie przyznał, że ciężko. Zawsze mówię w takich przypadkach, że służba nie drużba, ktoś musi pilnować. Na zmianę pracuję, potem z rodziną zasiądę do wieczerzy - tłumaczę. Bo to nie pierwsze takie święta. Prawda jest taka, że ja wolę tu siedzieć. Ja nie narzekam. Tak mi się życie ułożyło. Zawsze chciałem mieć rodzinę liczną. Ale nie wyszło. Kiedyś byłem zły: dlaczego innym się powodzi. Ale trzeba zaakceptować co się ma. Cieszyć się. Zdrowie w miarę jest. To najważniejsze. Mam tu takiego kotka. Jest dziki nie podchodzi
do ludzi. Ale dam mu jedzenia do miseczki. Może dziś da się pogłaskać. Samotność nie będzie taka zła.
Zanotowała Beata Kania