Sanatoria tylko dla bogaczy
Jak tak dalej pójdzie, to w sanatoriach leczyć się będą tylko bogacze! Ministerstwo Zdrowia podnosi ceny turnusów. Dużo więcej zapłacą również ci, którzy planowali wypoczynek w pokojach jedno- i dwuosobowych. Jakby tego było mało, resort odbierze im niektóre zabiegi.
23.08.2010 08:11
Pobyt w sanatorium to dla wielu biednych i schorowanych osób jedyna możliwość odpoczynku i leczenia. Na kurację dostać się nie łatwo. Czas oczekiwania od momentu złożenia wniosku do rozpoczęcia turnusu wynosi nawet 15 miesięcy. Ludzie czekają, bo przynajmniej do tej pory było tanio. Ale już niedługo ceny się zmienią.
Od 1 października do 30 kwietnia opłata za dzień pobytu wzrośnie z 8 do 8,50 zł, a w okresie od 1 maja do 30 września będzie drożej o złotówkę. Więcej trzeba będzie zapłacić również za pobyt w pokojach jedno i dwuosobowych - odpowiednio cena wzrośnie z 25 do 26 złotych i z 31,50 do 33 złotych za dzień.
- Może się wydawać, że to nie tak wiele, ale dla emeryta liczy się każda złotówka - mówi Faktowi pani Teofila Dziaczyńska (71 l.), która pół roku czekała, by dostać się do sanatorium w Krakowie.
Urzędnicy znaleźli oczywiście uzasadnienie, żeby głębiej sięgnąć do kieszeni biednych emerytów.
- Zmiana dopłat spowodowana jest wzrostem w roku 2009 cen produktów spożywczych, energii elektrycznej, wody, środki czystości i innych - twierdzą pracownicy minister zdrowia Ewy Kopacz (54 l.).
Nie dość, że zapłacimy więcej, to jeszcze dostaniemy mniej. Zgodnie z ministerialnym projektem pacjent w czasie 28 dniowego turnusu będzie mógł skorzystać nieodpłatnie z mniejszej liczby zabiegów. Dotychczas pacjent dostawał minimum 120 zabiegów - teraz liczba ta spadnie do 96. Jak to uzasadnia ministerstwo?
- Aktualnie obowiązująca liczba zabiegów dla jednego świadczeniobiorcy wykonywana podczas trwania 28 dniowego leczenia uzdrowiskowego jest znacznym obciążeniem dla pacjenta, w wielu wypadkach niemożliwa do wykonania - twierdzą urzędnicy.
Że niby to wszystko w trosce o pacjenta? Przyszłość nie rysuje zatem się dobrze.
