Spadki zatrzymane
Ostatnie dwa tygodnie były dla polskiej giełdy bardzo trudne i przykre zarazem. Podczas gdy w USA bite były historyczne rekordy, a w Europie Zachodniej również dominowały zwyżki, u nas to podaż niepodzielnie panowała na parkiecie. Inwestorzy z niecierpliwością wyczekiwali więc odbicia po negatywnej passie i dzisiaj w końcu one nadeszło.
07.07.2014 17:56
Co interesujące, wzrosty na GPW kontrastowały z korektą indeksów widoczną w otoczeniu, co po raz kolejny potwierdzało brak korelacji pomiędzy krajowym parkietem a rynkiem globalnym. Warszawa idzie sobie jedynie znaną ścieżką, stymulowaną jak się wydaje wewnętrznymi czynnikami, z którymi mierzyć się musimy od początku roku. Jedyne co mogło dzisiaj łączyć notowania w Warszawie z tymi w innych centrach finansowych, to względny spokój. Wpływ na to miało puste kalendarium, które zresztą towarzyszyć nam będzie przez cały ten tydzień. Z drugiej strony czekamy na rozpoczynający się w wtorek sezon wyników amerykańskich spółek, ale i ten na dobre rozpocznie się dopiero za tydzień. Wygląda więc na to, że ciężko jest liczyć na tak potrzebne ożywienie handlu. Warto bowiem wspomnieć, że obroty po raz kolejny nie rozpieszczały i zamknęły się kwotą 540 mln zł. Owszem, w spokojny poniedziałek aktywność nigdy nie należy do szczególnie dużych, ale dzisiaj jednak wrócili po wolnym piątku Amerykanie i liczyć można było na nieco
większy obrót. Dodać warto, że skromna aktywność nie wróży najlepiej na przyszłość, gdyż akcje po raz kolejny nie są podbierane przez kapitał chcący zagrać na odbicie słabego rynku.
To czego teraz Warszawa najbardziej potrzebuje, to bowiem kapitał, który zechciałby zagrać na wyrównanie ogromnego rozwarstwienia jakie w ostatnich tygodniach pojawiło się pomiędzy GPW a innymi parkietami. Nie pomaga nam jednak „łatka” gospodarki, która potencjalnie ma najwięcej do stracenia w przypadku konfliktu ukraińskiego oraz kwestia zmian w OFE. Zresztą „OFE” stało się ostatnio słowem wytrychem, którym tłumaczyć można każdy gorszy dzień przy Książęcej. Te negatywne stygmaty przestałyby obowiązywać, gdyby rynek doznał pozytywnego impulsu. Dzisiejsze wzrosty, mimo że oczywiście cieszą, takim pozytywnym bodźcem niestety nie są. Wyprzedany rynek jedynie przestał dalej spadać, co wcale nie oznacza, że teraz zacznie rosnąć.
Łukasz Bugaj
DM BOŚ