Spotkania służbowe zakrapiane seksem
Alkohol i seks podczas wyjazdów służbowych, spotkań integracyjnych, przy podpisywaniu umów to już norma. Zabawiają się ze sobą współpracownicy, szefowie z asystentkami czy klienci z wynajętymi dziewczynami do towarzystwa. Im pracownicy zajmują wyższy szczebel w hierarchii firmy, tym rozrywka staje się bardziej wyrafinowana.
16.11.2010 | aktual.: 16.11.2010 15:34
Zaczyna się od seksu z asystentką, kończy na wynajmowaniu dziewczyn z agencji. W wielu firmach seks to już tradycyjna rozrywka. Podczas delegacji służbowych, czy na szkoleniach dochodzi do intymnych zbliżeń pomiędzy pracownikami. Właściwie każdy wyjazd obfituje w seksualne incydenty, o których mówi się potem w firmie tygodniami.
- Osobista asystentka towarzyszy naszemu dyrektorowi podczas niemal wszystkich wyjazdów służbowych. Oficjalnie czuwa nad kompletowaniem dokumentów, ustalała terminy spotkań. Zajmuje się organizowaniem biletów, rezerwacji - opowiada anonimowo pracownik koncernu farmaceutycznego – Nieoficjalnie wszyscy pracownicy naszej firmy doskonale wiedzą co się dzieje podczas takich delegacji. Sekretarka świadczy naszemu przełożonemu usługi nie tylko zawodowe, ale też seksualne.
Zwyczajny człowiek nie zdaje sobie sprawy, że w "wieczorowej atmosferze" zawarto setki umów i kontraktów, z których wiele miało wpływ na nasze portfele. Podczas takich spotkań dziewczyny są swego rodzaju biznesowym upominkiem. A szefowie nie tylko z nimi rozmawiają. Wielu z nich ma żony, które nigdy nie dowiedzą się co jeszcze oprócz podpisywania umów mąż robił podczas wyjazdu służbowego. Uczestnicy takich spotkań najczęściej utrzymują w tajemnicy pikantne szczegóły.
- Wiadomo, że po podpisaniu umowy idzie się uczcić kontrakt do baru, czy do wykwintnej restauracji. Tam zawsze są piękne dziewczyny. Wystarczy po nie sięgnąć. Oczywiście nikt do niczego nie jest zmuszany. – zwierza się Mariusz, pracownik korporacji - Często urodziwe hostessy są wynajętymi luksusowymi prostytutkami. Jednak tym różnią się od swych, tańszych koleżanek po fachu, że są subtelniejsze, nie narzucają się. Są świetnie wykształcone i najczęściej wszyscy myślą, że są pracownicami firmy, dyrektorkami, czy kierowniczkami. Wpływowi biznesmeni, organizatorzy szkoleń, czy spotkań biznesowych korzystają z usług luksusowych agencji towarzyskich. Wynajmują kobiety, które podają napoje, opiekują się gośćmi podczas przerw na spotkaniu. Towarzyszą swoim klientom również w sali fitness, jacuzzi oraz saunie fińskiej. Wymaga się od nich nie tylko idealnej prezencji, ale też nieprzeciętnego intelektu.
- Jako hostessa pracuję od dwóch lat – wyznaje Roksana - pseudonim zawodowy, pracuje dla jednej z większych agencji, bywa w najdroższych hotelach w Polsce - Na początku, jeszcze podczas studiów, zajmowałam się głównie promocjami w supermarketach. Stwierdziłam, że marnuję swój czas i potencjał. Zatrudniłam się w agencji towarzyskiej, gdzie o mnie dbają. Zarabiam sporo, zazwyczaj pięć tysięcy za noc. Uważam, że zarobek jest adekwatny do mojego wkładu pracy. Mam wyższe wykształcenie, znam język francuski i angielski. Nauczyłam się, bo klienci tego wymagali. Do spotkań zawszę się przygotowuję. Wiem, z jakiej branży będzie klient, więc staram się jak najwięcej poczytać i dowiedzieć się na temat jego pracy. Klienci lubią, kiedy można porozmawiać na różne tematy, a ja muszę być elastyczna. Wiem, że taki klient może do mnie wrócić, muszę zatem myśleć perspektywicznie i robić wszystko, aby do tego doprowadzić. Oczywiście niektórzy z biznesmenów, po emocjach związanych z negocjowaniem umów z kontrahentem, nie mają
ochoty na intelektualny wysiłek, zależy im na prostym zaspokojeniu potrzeb.
Roksana najczęściej pracuje z biznesmenami, lekarzami, naukowcami. Nie może uwierzyć, że powszechnie szanowani przez społeczeństwo obywatele oddają się tak niewybrednym uciechom. Panowie najczęściej mają żony, dzieci. Wielu z nich twierdzi, że seks z kimś takim jak ona to nie zdrada, tylko część spotkania biznesowego. Odprężenie po trudnych negocjacjach. Czasem nawet nie wiedzą, że jest prostytutką.
- Niekiedy mówię im, że jestem asystentką szefa jego kontrahenta. Tacy klienci oczywiście nigdy mi nie płacą. Organizator imprezy wynajmuje agencję, a za jej pośrednictwem mnie. Organizator płaci agencji, a ona mnie.
Cezary Marciniak