Spowiedź dilera: wciskałem opcje
Kilkadziesiąt tysięcy złotych premii na
kwartał dostawali bankowi dilerzy, którzy sprzedawali opcje
walutowe. Jeden z nich opowiedział "Dziennikowi" o presji jaką
wywierały banki, by znaleźć jak najwięcej klientów.
20.02.2009 | aktual.: 20.02.2009 07:16
Kilkadziesiąt tysięcy złotych premii na kwartał dostawali bankowi dilerzy, którzy sprzedawali opcje walutowe. Jeden z nich opowiedział "Dziennikowi" o presji, jaką wywierały banki, by znaleźć jak najwięcej klientów.
W jaki sposób dilerzy pracowali na dobry wynik? - Mamili przedsiębiorców obietnicami krociowych zysków i "zapominali" wspomnieć o ryzyku. Opowiadali przedsiębiorcom, że złotówka wciąż będzie się umacniać. Zależało im głównie na bonusach - tłumaczy diler.
Gdy frank kosztował 2,20 złotego można było zasymulować, że kurs idzie na 3,5 złotego i pokazać klientowi ewentualną stratę. Ale można też było opowiadać, że nie ma żadnego ryzyka. I to właśnie czyniono.
- Od 2005 r. była hossa, wyniki banków rosły niesamowicie - opowiada diler. Słupki miały cały czas iść w górę, więc rosły też wymagania stawiane pracownikom. Tymczasem do banków przychodzili do pracy ludzie tuż po studiach, bez doświadczenia i żeby zrobić plan opowiadali klientom różne rzeczy, że złotówka wciąż będzie się umacniać.