Sprawa Amber Gold przerasta polski system prawny

Postępowanie w sprawie złotej piramidy się przeciąga, ale syndyk cały czas pracuje. Niestety, do tej pory udało mu się zgromadzić niecałe 5 proc. kwoty, która powinna zostać zwrócona poszkodowanym.

Sprawa Amber Gold przerasta polski system prawny
Źródło zdjęć: © newspix.pl | Damian Burzykowski

27.03.2014 | aktual.: 31.03.2014 07:08

Jak dowiedziała się Wirtualna Polska, ze sprzedaży majątku Amber Gold udało się uzyskać 31,521 mln zł. Suma ta pochodzi ze sprzedaży 9 z 11 nieruchomości położonych w Gdańsku i Gdyni oraz majątku ruchomego: pojazdów, sprzętu IT, ubrań, mebli, zwrotu darowizn. Roszczenia poszkodowanych w aferze wynoszą 668 mln zł. Jest już jasne, że jeżeli poszkodowani odzyskają cokolwiek, będą to grosze. W pierwszej kolejności mają bowiem zostać zaspokojone roszczenia ZUS i urzędu skarbowego. Efekt jest taki, że państwo, które dopuściło do tego, że taki twór jak Amber Gold powstał, a potem przez kilka lat oszukiwał ludzi, na tym zarobi, a oszukani klienci stracą nierzadko dorobek swojego życia.

Obecnie syndyk skupia się na odzyskaniu pieniędzy z pożyczek zaciągniętych przez klientów Amber Gold przed upadkiem spółki. Wiele osób nie myśli o oddawaniu tych pieniędzy, zakładając, że upadłość spółki unieważnia zobowiązania, jakie posiadają wobec niej. Ale to nieprawda, umowa wciąż trwa, każda zaciągnięta pożyczka musi zostać zwrócona do masy upadłościowej.

- W Amber Gold zaciągnięto 3900 pożyczek na łączną kwotę 35,5 miliona złotych. Dotychczas zwrócono pożyczki w łącznej kwocie 10,681 mln zł, do spłaty pozostało 52 mln zł - tłumaczy syndyk masy upadłościowej, Józef Dębiński.

Dębski dodaje, że rozpoczęto już działania windykacyjne w postaci wypełniania weksli i sporządzania powództw do sądu przeciwko tym, którzy do tej pory nie oddali pieniędzy pożyczonych od Amber Gold. - Po wezwaniu pożyczkobiorców do zapłaty zaległych rat pożyczek częściowo zostają spłacane pożyczki, w większym stopniu aniżeli przed wezwaniem - zauważa syndyk.

Co ze złotem?

W skład masy upadłościowej Amber Gold Sp. z o.o. poza nieruchomościami wchodzi oczywiście złoto, srebro i platyna. I chociaż są to symboliczne ilości o łącznej wartości ok. 8 mln zł, to metale szlachetne także mają zostać spieniężone. Żeby łatwiej było je sprzedać, syndyk planuje podzielić je na pakiety i sprzedać w przetargach ofertowych.

- Obecnie będą wystawiane do publicznej oferty dwa pakiety. Złoto w kolekcji "Poczet Władców Polskich" i srebro z kolekcji "Matka Boska Częstochowska". Następne pakiety złota i platyny zostaną wystawione do sprzedaży w kwietniu - poinformował nas Józef Dębiński, syndyk Amber Gold.

Piramida finansowa XXI wieku

Amber Gold był największym przekrętem finansowym w Polsce w przeciągu ostatnich kilkunastu lat. Na złote obietnice Marcina P. dało się nabrać około 11 tysięcy osób, które powierzyły jego firmie 668 mln zł. W trakcie śledztwa ustalono, że lokaty były zawierane od października 2009 do sierpnia 2012 r., podczas gdy złoto kupowano tylko do lipca 2011 r. Wartość kruszcu, który kupiono, stanowiła nieco ponad 1 proc. całej wpłaconej sumy.

Niestety śledztwo w sprawie Amber Gold, które prowadzi łódzka prokuratura, wciąż trwa. Według informacji udzielonych przez rzecznika prokuratury, jeśli dopisze szczęście, zostanie ono zakończono do końca tego roku. Jeśli sprawa jest tak oczywista, to czemu tak długo to trwa? Bo sprawa Amber Gold ewidentnie przerosła polski system prawny. Zgodnie z przepisami każdy poszkodowany musi przesłuchany, a jego zeznanie dołączone do aktu oskarżenia. Prokurator nie może poprzestać na zebraniu dowodów i zeznań od 100-200 pokrzywdzonych. Jeśli wie, że jest ich kilkanaście tysięcy, to na podstawie zebranych dokumentów musi dotrzeć do każdego.

Prokuratura postawiła już 17 zarzutów Marcinowi P., a 12 - jego żonie. Najpoważniejsze dotyczą oszustwa i działalności parabankowej. Obydwoje wciąż przebywają w areszcie, grozi im kara do 15 lat więzienia.

Amber Gold działał na terenie całej Polski od 2009 r. Firma kusiła klientów inwestycjami w złoto oraz inne kruszce, a zyski miały przekraczać nawet 10 proc w skali roku. To znacznie więcej niż można było zarobić na lokatach w bankach. Gdy 13 sierpnia 2012 r. firma ogłosiła, że likwiduje działalność, tysiące klientów zostało na lodzie - bez pieniędzy i odsetek.

procesparabankoszustwo
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (251)