Sprzedam pracę za tygodniówkę

Coraz mniej opłaca się pracować w USA. W amerykańskich portalach pojawiają się ogłoszenia: "Wyjeżdżam do Polski, sprzedam swoją pracę za jedną tygodniówkę".

Sprzedam pracę za tygodniówkę

03.06.2008 | aktual.: 03.06.2008 16:53

Chociaż kurs dolara oscyluje wokół 2 złotych, a podróż za ocean kosztuje, nadal nie brakuje osób, które nie znając języka, wyjeżdżają do Stanów w celach zarobkowych. Zwykle korzystają z wizy turystycznej i pracują na czarno.

Emigracja do USA zmniejszyła się, od kiedy Polacy mogą legalnie pracować w wielu krajach Unii. Praca za oceanem jest jednak ciągle atrakcyjna dla osób bezrobotnych, którzy mają tam krewnych. Polonijna prasa już rok temu alarmowała, że słaby dolar zabija polonijny biznes. Emigranci sprzed lat nie chcą nawet sprawdzać kursu zielonej waluty, bowiem przeliczenie majątku, który udało im się zgromadzić na złotówki, przyprawiłoby ich o ból głowy. Natomiast amerykańscy pracodawcy nie kwapią się, by w związku ze słabym kursem dolara podnosić stawki wynagrodzenia.

W Ameryce wciąż relatywnie łatwo dostać pracę, nie posiadając kwalifikacji. W poszukiwaniach pomogą znajomi, rodzina, lub agencja pośrednictwa. W samym Nowym Yorku działa kilka oficjalnie zarejestrowanych polskich agencji pośrednictwa pracy. Są też osoby, które załatwiają pracę za pieniądze, choć oficjalnie nie prowadzą działalności. Ponieważ w USA przyjęło się, że wypłata jest zwykle raz w tygodniu, pośrednik pobiera zwykle jedna tygodniówkę od osoby, której załatwił pracę. Na polonijnych portalach internetowych pojawiają się wręcz ogłoszenia o treści "Wyjeżdżam do Polski, sprzedam swoją pracę za jedną tygodniówkę." Choć nie wiadomo, czy pracodawca zaakceptuje "nabywcę" takiej pracy, chętnych nie brakuje. Większość osób wybiera jednak sprawdzonych pośredników.

Przez Poland Employment Agency - przewija się w sezonie letnim od 50 do100 osób dziennie. Agencja pobiera od swoich klientów depozyt, który zwiększa prawdopodobieństwo, że poszukujący pracy zjawi się na tak zwanym interview - czyli spotkaniu z potencjalnym pracodawcą. Jeżeli to spotkanie przebiegnie pomyślnie i zaowocuje zatrudnieniem, agencja pobiera opłatę zarówno od pracownika, jak i od pracodawcy. W przypadku stałych prac, obydwoje winni są agencji równowartość jednej tygodniówki. Wszystko dzieje się zgodnie z literą prawa stanu Nowy York. Marian Meller, właściciel Poland Employment Agency utrzymuje się na rynku od kilkunastu lat. Uważa, że kluczem do jego sukcesu jest znajomość ludzkiej psychiki i dobra opinia, którą wyrobił sobie na przestrzeni lat.

W polskich agencjach roi się od ofert pracy dla gospodyń domowych, opiekunek do dzieci lub do osób starszych, pracowników gastronomii lub budowlanych. Coraz częściej pojawiają się także prace biurowe.

Zakres obowiązków Polek pracujących w charakterze niani, czy pani do towarzystwa dla starszej osoby, jest znacznie szerszy, aniżeli to wynika z nazwy. Zadaniem niani może się bowiem okazać także utrzymanie całego domu w porządku, a pani, która teoretycznie powinna towarzyszyć samotnej osobie w podeszłym wieku, nie tylko sprząta i gotuje, ale również wykonuje czynności, które powinny być zadaniem wykwalifikowanej pielęgniarki. Te zawody dzielą się na dwie kategorie – live in (z zamieszkaniem) i live out (bez zamieszkania) pomoc dochodząca. Zatrudniający chętniej szukają osób, które u nich zamieszkają, bo zawsze są pod ręką i nie trzeba im tyle płacić, co pracownikowi dochodzącemu . Tymczasem poszukujący pracy, chcą mieć własną przestrzeń życiową. Wprawdzie mieszkając u pracodawcy nie płacą za mieszkanie ani za jedzenie, ale za to przez cały czas są do dyspozycji, a ich prywatność, choć do standardów należy osobna sypialnia, jest znacznie ograniczona.

W tym sektorze płace nie zmieniały się od lat. Za pięć dni z zamieszkaniem, pracodawcy oferowali zwykle 500 dolarów i wydało im się, że jest to godziwa stawka. Za tę cenę, amerykańskie rodziny chciały zatrudniać osoby biegle władające językiem angielskim i z kilkuletnim stażem pracy na podobnym stanowisku. Ostatnio pracodawcy zaczęli podwyższać stawki, uświadamiając sobie, że ich oferty nie są już atrakcyjne. Jednak za wyższą płacę, chcą już zatrudniać legalnie, osoby z Zieloną Kartą i numerem ubezpieczenia społecznego, tak zwany Social Security Number.

I tak ogłaszający się na polskim portalu Pajęczyna Mr Jack chce zatrudnić gosposię i nianie w jednej osobie, która zamieszka z czteroosobową rodziną i zajmie się dwoma chłopcami w wieku przedszkolnym. Ponieważ rodzina często wyjeżdża za granicę i chce zabierać ze sobą nianię, kobieta powinna mieć ważną wizę i Zieloną Kartę. Mr Jack poszukuje osoby niepalącej, czystej, z prawem jazdy i co najmniej trzema latami doświadczenia na podobnym stanowisku. Na dowód, kobieta powinna przedstawić referencje wraz z kontaktami do poprzednich pracodawców. Ze pięć dni pracy od wtorku rano do niedzieli rano w miejscowości Westbury, na Long Island, oferowana jest stawka od 650 do 750 dolarów.

Warto dodać, że referencje mają jednak ogromne znaczenie na całym amerykańskim rynku pracy, szczególnie w przypadku prac, których istotą jest stanie się częścią rodziny.

Inaczej oczywiście wygląda to z perspektywy osoby, która przyjechała z Europy i za tą cenę przez kilkanaście godzin dziennie opiekuje się wychowanymi bezstresowo cudzymi dziećmi.

- Za 600 dolarów przez sześć dni w tygodniu opiekowałam się trojgiem dzieci w wieku szkolnym i sprzątałam cały dom. Nie mogłam okazać zdenerwowania. Dzieci były rozpieszczone, a ich matka po prostu sobie z nimi nie radziła. Kiedy jeden z chłopców wpadał w histerię, jego mama odsyłała go do mnie – opowiada 23-letnia Urszula, która przez dwa tygodnie pracowała dla rodziny żydowskiego pochodzenia na Long Island, w stanie Nowy York. – Po kilku tygodniach moja pracodawczyni powiedziała, że choć trudno jej wskazać jakieś konkretne zaniedbania obowiązków, ona czuje, że ja po prostu nie pasuję do tej rodziny. Wypłaciła mi pieniądze za przepracowaną część tygodnia i dała 20 minut na spakowanie swoich rzeczy – mówi rozgoryczona Ula, dodając, że do Stanów przyjechała, by poznać inną kulturę. Chciała, by zwróciła jej się część kosztów podróży, co z kolei kosztowało ją mnóstwo stresu. Teraz wie, że nieprędko znów przyjedzie do USA.

Kiedy Ula pakowała swoje rzeczy, rodzinna oczekiwała na kolejną dziewczynę z Polski - trzecią nianię w przeciągu trzech miesięcy. Matka dzieci chciała znaleźć idealną kandydatkę przed rozpoczęciem roku szkolnego. Tłumaczyła pracownikom agencji, przez którą szukała opiekunki do dzieci i pomocy domowej, że zanim zacznie się szkoła, wszystko musi idealnie funkcjonować.

Na polskich portalach znajdują się także ogłoszenia zamieszczane przez Czechów. Pod hasłem „opatera” kryje się na przykład opieka nad starszą kobietą na wózku inwalidzkim w miejscowości Phillipsburg w New Jersey. Ta oferta wymaga mieszkania ze starszą panią przez siedem dni w tygodniu, by po ich upływie mieć dwa dni wolne, z czego jeden jest płatny. Stawka za tydzień to 960 dolarów.

Wcale nie jest powiedziane, że w charakterze opiekunów osób starszych najczęściej występują kobiety. Do tej pracy często wymagana jest siła fizyczna, by na przykład podnieść swojego podopiecznego. Takich ofert często poszukują studenci lub absolwenci rehabilitacji, którzy chcieliby dorobić przez wakacje. Tu jednak pojawia się problem, ponieważ opiekunowie poszukiwani są raczej na dłuższy okres czasu niż trzy miesiące. Wprawdzie amerykańskie rodziny raczej już nie próbują zabierać zatrudnianym nianiom czy pomocom domowym paszportów, ale bardzo zależy im, by taka osoba została z nimi na dłużej.

Mężczyźni, którzy dopiero co przyjechali z Polski, nadal najczęściej pracują na budowach. Jeżeli nie mają kwalifikacji, zwykle zostają tak zwanymi pomocnikami murarzy, malarzy lub płytkarzy i zarabiają od 12 do 20 dolarów za godzinę. To ryzykowne zajęcie, bo nie mają ubezpieczenia zdrowotnego, ani innych przywilejów, na które liczyć mogą osoby z Zieloną Kartą lub obywatele USA.

Osoby z doświadczeniem zwykle nie chcą przyjąć propozycji pracy, za którą płaci się mniej niż 20 dolarów za godzinę. Dodatkowym atutem są własne narzędzia. Specjaliści często zmieniają pracę, kierując się zasadą, kto da więcej.

Jeżeli taka osoba uważa się za złotą rączkę i dobrze mówi po angielsku, postara się zwykle o pozycję supra czyli superintendenta. Jego zadaniem jest obsługa czynszowego apartamentowca w dobrym stanie technicznym.

Tymczasem zbliża się lato, a za sprawą pracowników sezonowych, telefony w agencjach pośrednictwa już zaczynają dzwonić częściej. Tak jak wszędzie, w Stanach zdarzają się pracodawcy, dla których praca jest przyjemna, ale i tacy, o których raz na zawsze chcielibyśmy zapomnieć. Można znaleźć oferty, w których proponowana jest pięciodniowa praca za 800 dolarów. Ale zdarzają się szefowie, którzy szukają opiekunów do pięciorga dzieci za 320 dolarów tygodniowo.
(rasz)

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)