Status Europy: To skomplikowane.
Na dobrą sprawę należało się spodziewać, że zwolennicy zbyt dużych cięć w wydatkach administracji stracą głosy wyborców i polegną w wyborach przy pierwszej okazji. Mimo to, europejski skręt w lewo może mieć zaskakujące konsekwencje.
07.05.2012 | aktual.: 07.05.2012 10:08
O wyborach w Europie szerzej piszą wszystkie media w Europie i to w wielu różnych kontekstach. Nie będę ich tutaj powtarzał. W skrócie - Francuzi wybrali socjalistę na prezydenta, Grecy odebrali głosy zwolennikom porozumienia z Europą i przekazali je lewej stronie, ugrupowanie Angeli Merkel przegrało kolejne wybory lokalne (w Szlezwik-Holsztyn po raz pierwszy od ponad 50 lat). Europa skręca w lewo odrzucając politykę wyrzeczeń. Rynki zareagują spadkiem indeksów, euro traci od rana. Ale źródłem tej wyprzedaży nie są bezpośrednio wyniki wyborów, inwestorzy zapewne nie mają jakiś wyraźnych oczekiwań co do ruchów nowej władzy. Źródłem obaw jest niepewność, w którą stronę podąży nowa Europa. Już pod koniec maja Grecję wizytować będzie "troika". Jaka będzie jej decyzja w sprawie wypłaty kolejnej transzy pomocy dla Grecji, jak będą wyglądały rozmowy największych partnerów UE, jeśli okaże się, że potrzebne jest nowe porozumienie, a Holland nie będzie skłonny do ustępstw wobec Niemiec? Oczywiście sytuacja jest
poważna i konsekwencje zmian mogą być bardzo daleko idące. Ale też nie można ich demonizować tylko dlatego, że nie wiemy jeszcze, w którą stronę Europa się potoczy.
Na Starym Kontynencie zaczniemy jednak od kontynuacji piątkowej przeceny (główne europejskie indeksy straciły po ok. 2 proc.), to pewne. Pisałem o tym w piątek rano, że odbicie indeksów od marcowych szczytów może mieć przykre konsekwencje i właśnie je obserwujemy. Słabsze dane z amerykańskiego rynku pracy były pretekstem do wyprzedaży w Europie i w USA w piątek, są nim dziś do spadków w Azji (Nikkei stracił 2,9 proc., Hang Seng 2,6 proc., Kospi 1,6 proc.), ale pretekstów dostarczają także wyniki wyborów, choć przecież nie można o nich powiedzieć, że są niespodzianką. Raczej wynikiem spodziewanym. Dlatego sądzę, że dzisiejsza - póki co tylko oczekiwana - przecena na rynkach akcji w Europie, jest raczej zbiegiem kilku czynników (sytuacji technicznej indeksów, słabych danych z USA i pytań o przyszłość Europy) niż jednego, decydującego.
Trzeba będzie uważnie obserwować rynek obligacji, w szczególności papierów Hiszpanii i Włoch. Już przed wyborami rentowności zaczęły rosnąć, teraz kiedy socjaliści zdobywają przewagę w Europie, obligacje krajów najbardziej narażonych na presję inwestorów, mogą zostać dotknięte przeceną.
Krótkoterminowa sytuacja WIG20 daleka jest od dramatu. Indeks oparł się w piątek presji podaży i stracił 0,7 proc., co na tle rynków rozwiniętych wyglądało naprawdę przyzwoicie. Pierwsze wsparcie indeks znajdzie w okolicach 2190 pkt, kolejne 30 punktów niżej. Nie można przy tym zapomnieć, że od lutego indeks znalazł się w trendzie spadkowym (w ramach większego ruchu bocznego trwającego od sierpnia o zasięgu 2100-2400 pkt), co sprawia, że bardziej racjonalnym wydaje się przełamywanie wsparć niż ich obrona.
KOMENTARZ PRZYGOTOWAŁ
Emil Szweda
Open Finance