Ten "jehowy z księgowości"

Jestem Świadkiem Jehowy. Gdy powiedziałem o tym w firmie, szef przeniósł mnie na niższe stanowisko, obcinając pensję. Boję się, że mnie zwolnią.

Ten "jehowy z księgowości"

18.02.2008 | aktual.: 18.02.2008 16:51

Jestem Świadkiem Jehowy. Odkąd powiedziałem o tym w firmie, czuje się dyskryminowany przez innych pracowników. Szef przeniósł mnie na niższe stanowisko, nie liczę się już przy awansie. Boję się, że mnie zwolnią - to fragment maila, otrzymanego od internauty Andrzeja.

Andrzej początkowo nie mówił, że jest Świadkiem Jehowy. Od roku pracuje jako księgowy w dużej firmie produkującej opakowania. Jak pisze w mailu, szybko awansował - już po 3 miesiącach był prawą ręką głównego księgowego. Liczył na awans. Jego przełożony obiecywał, że jeśli Andrzej dalej będzie tak dobrze pracował, to za rok będzie zastępcą głównego księgowego. Andrzej czuł się dobrze w zespole, cieszył się popularnością i uznaniem. Do czasu.

- Wszystko szło jak po maśle. Do czasu moich urodzin. Wsółpracownicy dowiedzieli się w kadrach, kiedy się urodziłem. Zrobili mi niespodziankę. Wręczyli zapakowaną w śmieszny papier butelkę wina, śpiewając "Sto lat". Było miło, przyjąłem upominek, ale wyjaśniłem, że nie obchodzę urodzin, bo jestem Świadkiem Jehowy (nie mamy urodzin, imienin, świąt Bożego Narodzenia, nie obchodzimy Walentynek, czy innych tego typu dni, powszechnie kultywowanych). Spojrzeli na mnie ze zdziwieniem. Zamilkli. Następnego dnia usłyszałem docinki typu: "Zagłada świata jest tuż tuż", "Jak tam twoje zbawienie Andrzej", "Pewnie po pracy chodzisz po domach i wciskasz uczciwym ludziom dyrdymały, biblie i gazetki". Początkowo próbowałem tłumaczyć, wyjaśniać, ale spotykałem się wyłącznie z kpiną i jeszcze większą niechęcią. Nagle stałem się tym "jehowym z księgowości".

- Wreszcie mój bezpośredni przełożony, główny księgowy, zaczął zarzucać mnie pracą, którą powinien robić ktoś inny - czytamy dalej w mailu od Andrzeja. - Już nie zajmowałem się najważniejszymi rozliczeniami. Pytałem, czy to może związane z tym, że jestem Świadkiem Jehowy. Przełożony uśmiechnął się, mówił że to tymczasowe zajęcie. Po miesiącu zostałem przeniesiony na niższe stanowisko i dostałem o połowę niższą pensję. Szef stwierdził, że moja wydajność drastycznie się obniżyła, że już nie pracuję jak na początku. Wyjaśniałem, że główny księgowy odebrał mi czasowo część kluczowych zajęć, przydzielając inne, mniej priorytetowe dla firmy, ale też istotne. Jestem przerażony. Oto jak można zniszczyć człowieka. Boję się, że robią wszystko, żeby mnie zwolnić. Znajomy prawnik, doradzał zgłoszenie sprawy do inspekcji i do sądu. Martwię się, że będzie mi trudno udowodnić swoje racje. Sprawa będzie ciągnąć się miesiącami lub latami. Jestem sam przeciwko całej firmie. Będą mówili, że źle pracowałem - mówi Andrzej
Małkiewicz, ma 29 lat.

Psycholog, specjalizujący się w mobbingu, nie ma wątpliwości, co do złych intencji szefa i współpracowników.
- Na podstawie tego, co pisze Pan Małkiewicz, możemy mówić o dyskryminacji ze względu na wyznanie. Sprawa nie musi ciagnąć się miesiącami, o ile pracownik ma niezbite dowody, co do swoich racji. Najlepiej, gdyby dysponował nagraniami z obraźliwymi wypowiedziami kolegów. Musi też wykazać, że dobrze pracował. Powinien sprawę zgłosić w Państwowej Inspekcji Pracy. Przeprowadzona zostanie kontrola w firmie w sprawie mobbingu - mówi Beta Polakowska, psycholog.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)