Ty też możesz być milionerem!

Dość kompleksów! Wcale nie jesteś gorszy od tego gościa, który zajechał pod twe biuro wypasioną bryką. Ty też możesz zarobić na nowiutkiego Lexusa, na apartament w Warszawie i na wczasy rodzinne w Toskanii.

Ty też możesz być milionerem!

16.07.2010 13:03

Dość kompleksów! Wcale nie jesteś gorszy od tego gościa, który zajechał pod twe biuro wypasioną bryką. Ty też możesz zarobić na nowiutkiego Lexusa, na apartament w Warszawie i na wczasy rodzinne w Toskanii. Z teściową, żeby w końcu przestała zrzędzić, że wydała córkę za nieudacznika. Marzenie? Nie, rzeczywistość. Za jakiś czas - jeśli posłuchasz naszych światłych rad i wskazówek.

Jak cię widzą, tak ci płacą - głosi ludowa mądrość. Garnitur czy kostium bizneswoman to podstawa. Ale chodzi o coś więcej. Żeby emanować pewnością siebie. Jeśli będziesz miał wątpliwości co do tego, że zasługujesz na więcej, tym bardziej inni takich wątpliwości wobec ciebie nabiorą.

Jesteś tym, kogo udajesz - mawiał Kurt Vonnegut. Więc wyglądaj, myśl i czuj się ważnie. Szara biurowa myszka ciągle jest zbywana, gdy idzie do dyrektora z prośbą o podwyżkę. Inaczej korporacyjny tygrys czy lew – on o podwyżkę nawet nie musi prosić, szef i tak wie, że super kasa „uczciwie” mu się należy – i po prostu mu ją daje.

Prof. David J. Schwartz, amerykański ekspert od motywacji, rozmawiał kiedyś z początkującym powieściopisarzem. Gdy w rozmowie padło nazwisko bardzo poczytnego pisarza, zakompleksiony, młody człowiek powiedział: „Ale jak ja miałbym się z nim równać, to nie ta klasa”. Tak się jednak złożyło, że Schwartz dobrze znał tego sławnego autora – i wcale nie mógł mu przypisać ani wybitnej inteligencji, ani nadzwyczajnej wnikliwości czy głębi. Tym, co przyniosło wziętemu literatowi sukces, była ponadprzeciętna pewność siebie. Przerost ambicji i wybujałe ego. Zatem myśl o sobie dobrze, a pieniądze same znajdą do ciebie drogę.

To kolejna wskazówka profesora Schwartza. I nie chodzi mu wcale o to, abyś kupował najdroższy bilet. Ale byś aspirował do lepszego świata – pełnego ambitnych, nietuzinkowych ludzi, myślących na większą skalę. Zgodnie z przysłowiem: z kim przystajesz, takim się stajesz. Jeśli dowiesz się o ofercie pracy za 10, 20, 30 tysięcy (euro, dolarów, funtów), to na gali ludzi biznesu, a nie na wódeczce z największymi gderaczami w firmie, którzy frustracje muszą topić w alkoholu.

Gdy na początku lat 80. debiutowała Republica, mądry menedżer grupy zdecydował, że podczas tras koncertowych muzycy będą nocować w najdroższych hotelach. W ten sposób wysłał rynkowi jasny komunikat: skoro stać nas na to, musimy kosić niezłą kasę za koncerty czy płyty. A więc jesteśmy super. Zespół z miejsca stał się sławny. Chytry zabieg marketingowy, prawda? Ty postępuj tak samo.

Podróż pierwszą klasą to także uczenie się od najlepszych. Korzystanie z najlepszych szkół kursów, programów, na jakie cię stać. Prawda, krajowy MBA jest o połowę tańszy od amerykańskiego. Ale po studiach na nieznanej uczelni w Polsce zarobisz tylko ćwiartkę tego, co absolwent prestiżowego programu w USA.

Myśl i zachowuj się jak człowiek sukcesu. Emanuj pewnością siebie. Inwestując w swój rozwój, unikaj półśrodków. Przystawaj z najlepszymi. Takie są rady i wskazówki profesora Schwartza. Inny patent na sukces ma znany polski psycholog biznesu Jacek Santorski. Jego metoda sprowadza się do maksymalnej mobilizacji i koncentracji na trzech obszarach. Są to: talent, pasja i zysk.

Ustal, w czym możesz być „najlepszy na świecie” – jakie twoje atuty, talenty, cechy i unikalne umiejętności wyróżniają cię na tle innych – radzi Santorski. Następnie odkryj, co cię w życiu naprawdę kręci – do czego podchodzisz z pasją, zachwytem i wewnętrzną motywacją. A jak już rozeznasz, w czym możesz być numerem jeden i co robisz z sercem, sprawdź, co z tych rzeczy jesteś w stanie drogo sprzedać. Czyli? Do czego i jak zdołasz przekonać rynek (jeśli prowadzisz biznes) lub szefa (gdy pracujesz w firmie).

Nie marnuj czasu. Nie rozpraszaj energii. Skoncentruj się tylko i wyłącznie na tym, w czym jesteś faktycznie dobry, co kochasz i co przynosi kasę – mówi Jacek Santorski.

Jego rada nazywa się zasadą jeża – od starożytnej bajki, która przeciwstawia rozkojarzone lisy skoncentrowanym na jednym celu jeże. To powolne i zdeterminowane jeże osiągają sukces, zaś niby sprytne lisy zawsze przegrywają, bo próbują złapać zbyt wiele srok za ogon.

Kolejną receptę na sukces finansowy zawdzięczamy ekonomiście Vilfredo Pareto, który żył we Włoszech na przełomie XIX i XX wieku. Zgodnie z zasadą Pareto, 80 proc. projektów przynosi tylko 20 proc. zysków, a 20 proc. projektów – aż 80 proc. zysków. Jeśli więc jesteś początkującym biznesmenem lub freelancerem (np. dziennikarzem, tłumaczem, grafikiem komputerowym)
, nie przyjmuj wszystkich oferowanych ci zleceń. Wybieraj natomiast te, za które dostaniesz najwięcej pieniędzy – przy minimum wysiłku.

A gdy masz standardową umowę w firmie, czyli etat? Wówczas jak ognia unikaj stanowisk i funkcji, na których nie zostaniesz zauważony przez szefów. Bierz jedynie udział w przedsięwzięciach nietypowych i spektakularnych, bo te przynoszą największy prestiż – i zwykle są furtką do awansu. Co ważne – po oddelegowaniu do zadań specjalnych zostaną z ciebie zdjęte drobne, męczące i nudne obowiązki, które nikomu nie przysparzają ani pieniędzy, ani sławy. Te upierdliwe zajęcia spadną na barki twych kolegów z pracy, co odbierze im siły i zapał, by z tobą walczyć o stanowisko kierownicze. Upragnione, bo tylko na nim jest prawdziwa kasa. A nie jakieś ochłapy dla korporacyjnego pospólstwa.

Mirosław Sikorski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (4)