Więcej niż pieniądze

Za swój czas poświęcony innym nie chcą pieniędzy. Mówią, że w zamian dostają dużo wiecej. Jak postrzegamy wolonatariuszy? Imponują nam, darzymy ich szacunkiem, czy myślimy o nich wręcz przeciwnie?

Więcej niż pieniądze

21.03.2008 | aktual.: 21.03.2008 16:38

Za pracę i swój czas poświęcony innym nie chcą pieniędzy. Mówią, że w zamian dostają dużo wiecej. Jak postrzegamy wolonatariuszy? Imponują nam, darzymy ich szacunkiem, czy myślimy o nich wręcz przeciwnie?

Pomoc w odchodzeniu

Asia jest wolontariuszem w gdańskim hospicjum. Interesuje się fotografią, ćwiczy aerobik. W lecie pojedzie na Wyspy, żeby sobie dorobić - prawdopodobnie będzie zbierać truskawki. Studiuje na Akademii Medycznej. Niedługo będzie leczyć ludzi, teraz pomaga im odchodzić.

- Przychodziłam codziennie do jednej z pacjentek, pani Krystyny. Jej dzieci mieszkają i pracują poza Gdańskiem, nie mogą do niej przyjeżdżać co dzień. Byłam przy niej, gdy umierała. Ścisnęła mnie za rękę, uśmiechnęła się, po jej policzkach popłynęła łza. To było bardzo ważne. Takie sprawy jak kariera, czy pieniądze stały się wtedy po prostu śmieszne. Jestem studentką i jak każdy student potrzebuję pieniędzy, ale nie zrezygnuję z wolontariatu na korzyść pracy zarobkowej - mówi Joanna Polakowska, ma 23 lata.

Bo ktoś musi

Wojtek współpracuje z Caritasem. Rozwozi żywność i ubranie najbardziej potrzebującym. Ma własny sklep z warzywamy. Wstaje przed piątą, jedzie do hurtowni po towar, sklep otwiera o 6.30. Warzywa sprzedaje do 19.30 na zmiany z żoną. Wieczorami jeździ do potrzebujących - rodzin wielodzietnych, ale też osób, które wpadły w trudności na własne życzenie - do alkoholików i osób, które nie chcą iść do pracy.
- Czasem wkurzam się. Ile ja muszę się napracować, żeby związać koniec z końcem! Tymczasem są tacy, którzy nie robią nic. Gdy jednak patrzę na te biedne dzieci, to wiem, że ktoś musi im pomóc. Rzeczywiście łatwo jest oceniać innych. Dlaczego jeżdżę do biednych, zamiast opoczywać wieczorem przed telewizorem z piwkiem w ręku? Ktoś musi pomagać. Ja też mogę potrzebować pomocy. Nie mógłbym spokojnie zasnąć wiedząc, że pani Bożenka nie ma czym nakarmić swoich dzieci - twierdzi Wojciech Bryła, ma 45 lat, mieszka w Gdyni.

Właściwy dystans

Wiktor opiekuje się autystycznym, dziesięcioletnim Tomkiem. Studiował psychologię i chciał pisać pracę o autyźmie - na chłopca trafił za pośrednictwem ośrodka. Rzucił studia, ale nie rzucił Tomka. Dziś pracuje jako recepcjonista w hotelu i kilka razy w tygodniu odprowadza Tomka do ośrodka, pomaga mu również podczas zajęć.
- Kontakt z Tomkiem jest utrudniony. Chłopak prawie nie mówi, kilka razy rzucił we mnie szklanką. Czasem jest spokojny, czasem ma napady histerii. Tylko mnie toleruje. Z innymi wolontariuszmai postępuje dużo gorzej. To wielkie szczęście zajmować się Tomkiem. Nabrałem właściwego dystansu do życia. Nie koncentruję się na sobie. Gdy jest mi źle, wiem że i tak jest mi lepiej, niż Tomkowi. Czuję się bogatszy odkąd znam chłopca - mówi Wiktor Azanowski, ma 23 lata, mieszka w Gdańsku.

Dlaczego niektórych stać na bezinteresowaną pomoc, a innych nie?
- Pomaganie wymaga odwagi. Są tacy, którzy wolą nie widzieć cierpienia, czy ubóstwa. Nie potrafią patrzeć na cierpienie. Inni koncentrują się na własnej pracy, karierze, pieniądzach. Odczuwają ciągły niedosyt. Każdy wolontariusz z którym rozmawiałem mówi, że pomagając, czuje się szczęśliwy. Pomaganie w jakiś sposób odmienia życie, nadaje mu innego sensu - twierdzi Piotr Wierzbicki, psycholog społeczny.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)