Włochy pod specjalnym nadzorem

Włochom przyjrzy się już nie tylko Międzynarodowy Fundusz Walutowy ale też Komisja Europejska i Europejski Bank Centralny. Unijny komisarz do spraw walutowych Oli Rehn określił sytuację w tym kraju jako bardzo niepokojącą.

Włochy pod specjalnym nadzorem
Źródło zdjęć: © Open Finance

09.11.2011 | aktual.: 09.11.2011 08:54

Od kilku dni inwestorzy ekscytują się informacjami o zmianach na stołkach premierów Grecji i Włoch, jakby od tego miały zależeć losy reform w tych krajach. Pogłoski o ustąpieniu Papandreu czy Berlusconiego byki wykorzystywały do wzrostu cen akcji. Każdy cień zawodu ten entuzjazm studził. Widać chęć do zwyżek na giełdach, ale też niedostrzeganie tego, że zmiany w rządzie i układzie politycznym w tak newralgicznym momencie wcale rozwiązania kryzysu nie przybliżają. Wręcz przeciwnie. Co prawda w Grecji będzie działał rząd tymczasowy, którego zadaniem będzie zainkasowanie kolejnej transzy pomocy, a Berlusconi ustąpi po przyjęciu ustawy mającej stabilizować włoskie finanse. Ale jeśli spojrzeć na dłuższy horyzont, to w obu krajach widać poważne zagrożenia polityczne. Nikt nie jest w stanie przewidzieć wyniku wyborów w Grecji i ich skutków, nikt też nie może być pewnym, czy Włochy dadzą sobie szybko radę z utworzeniem nowego rządu.

W rytm doniesień z politycznego frontu indeksy na głównych giełdach europejskich miotają się chaotycznie raz w jedną, raz w drugą stronę. Ta huśtawka udziela się także inwestorom za oceanem, choć w nieco mniejszym stopniu. Przebieg notowań na Wall Street w poniedziałek i wtorek był niemal identyczny. Niezdecydowany początek handlu, spadkowa pierwsza połowa dnia i wzrosty w drugiej części sesji. Te wczorajsze w przypadku S&P500 były dwukrotnie mocniejsze niż poniedziałkowe. Indeks zyskał 1,2 proc., docierając do 1276 punktów i znalazł się dziewięć punktów poniżej szczytu sprzed ośmiu dni. Jeszcze odrobina optymizmu i maksimum z początku lipca znajdzie się w zasięgu ręki. W Paryżu i Frankfurcie tak różowo nie jest, ale trudno się temu dziwić. W końcu skutki politycznego zamieszania te kraje odczuwaj a najmocniej. WIG20 w tym wszystkim plasuje się pośrodku, między Frankfurtem a Wall Street.

Z faktu, że zwyżka w Nowym Jorku miała miejsce po informacji, że Berlusconi ustąpi, można wnosić, że zwielokrotniona radość będzie miała miejsce także dziś rano na giełdach naszego kontynentu. Ale euforię może tonować przedłużające się wyłanianie nowego rządu w Grecji. Niejednoznaczne były też dzisiejsze dane z Chin. Inflacja zgodnie z oczekiwaniami obniżyła się z 6,1 do 5,5 proc., co z jednej strony można uznać za sukces, z drugiej zaś za sygnał spowalniania gospodarki. Za tą drugą interpretacją przemawiają dane o spadającej i niższej niż się spodziewano dynamice produkcji przemysłowej oraz sprzedaży detalicznej. W Azji przeważała interpretacja umiarkowanie optymistyczna. Nikkei rósł na godzinę przed końcem sesji o ponad 1 proc., a w Hong Kongu zwyżka sięgała 1,9 proc. W Szanghaju indeksy zyskiwały po 0,6-0,8 proc.

Roman Przasnyski, Open Finance

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)