Zabrać ulgi bogaczom!
Większość Polaków ciężko pracuje na swoje pensje i z bólem oddaje skarbówce 18-procentowy podatek od uczciwie zarobionych pieniędzy. Ci jednak, którym żyje się znacznie lepiej - artyści, piosenkarze i dziennikarskie gwiazdy - płacą podatek tylko od połowy swoich wysokich dochodów. I gdzie tu sprawiedliwość?!
12.04.2012 | aktual.: 12.04.2012 08:05
Premier od dawna zapowiadał ukrócenie podatkowych przywilejów artystów, naukowców i dziennikarzy. Teraz pomysł wraca. I wracają protesty tych, w których zmiany uderzą.
Teraz jest tak: zwykły Polak, jeśli pracuje na umowę o pracę, od swojej pensji odprowadza 18-procentowy podatek (albo 32-procentowy od „nadwyżki”, jeśli zarabia powyżej 85 tys. zł rocznie). Wybrańcy płacą zaś tylko połowę tej stawki. Ich podatek jest bowiem naliczony od połowy przychodów, reszta zaś to tak zwane „koszty uzyskania”, czyli np. zakup sztalug albo... długopisu do pracy.
Rząd – by pokazać Polakom, że oszczędzać mają wszyscy i by zyskać trochę grosza dla budżetu – planuje te przywileje nieco przykrócić. Wyższe koszty uzyskania nie będą obowiązywać po przekroczeniu II progu podatkowego. Artysta czy dziennikarz zarabiający miesięcznie 15 tysięcy zł brutto straci około 2000 zł od pięciu ostatnich pensji w roku.
I to burzy krew wszystkich „poszkodowanych”. Przewodnicząca Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich prof. Katarzyna Chałasińska-Macukow napisała do ministra finansów, że pomysł jest oburzający i że kadra akademicka i tak zarabia mało. Tyle że tych słabo zarabiających projekt rządu nie dotknie wcale!
Niepokoją się również artyści: – Jeśli zostaną zniesione koszty uzyskania przychodu, założę firmę i wszystkie wydatki będę wpuszczać w koszty – mówi Faktowi piosenkarz Krzysztof Krawczyk (66 l.).
A prezes Krajowej Izby Producentów Audiowizualnych Maciej Strzembosz (52 l.) straszy, że na takiej „reformie” budżet państwa zamiast zyskać – straci.
Te pogróżki resort finansów puszcza jednak mimochodem. Szacuje, że zmiany uderzą w 17 tys. najlepiej zarabiających twórców, a budżet zyska 160-170 mln zł rocznie. Niby mało, ale chodzi też o sprawiedliwość – o to, by skarbówka nie traktowała nikogo łagodniej.
Artyści o ukróceniu przywilejów podatkowych:
Krzysztof Krawczyk (66 l.), piosenkarz
To nie jest żadna ulga. Artyści żeby zarobić, muszą ponieść przecież koszty: by dojechać na koncert, trzeba kupić benzynę, trzeba mieć kostiumy. Jeśli więc zostaną zniesione koszty uzyskania przychodu, większość artystów, w tym ja, założy firmy i wszystkie wydatki będą wpuszczać w koszty prowadzenia firmy. Rząd pochwali się wtedy, że powstało kilka tysięcy nowych firm. Oszczędności na takim ruchu będą więc moim zdaniem znikome.
Beata Tyszkiewicz (74 l.), aktorka
Plany rządu są krzywdzące szczególnie dla artystów. Przecież i tak wszyscy płacimy podatki, artyści i twórcy również. A twórcy mają dodatkowo nieregularne dochody. Może się przecież zdarzyć tak, że pisarz pracuje nad książką nawet kilka lat. W tym czasie nie zarabia w ogóle. A musi zbierać materiały do swojego dzieła. Dlatego twórcy mają taką ulgę, której odebranie będzie krzywdzące.
*Emilian Kamiński (60 l.), aktor, właściciel teatru *
Bycie twórcą to nie to samo, co bycie zwykłym przedsiębiorcą. Tworzenie to trudny do zdefiniowania proces. Czy twórca potrzebuje ulg? Na pewno ułatwiają mu życie. Ale jeśli już ma być traktowany jak normalny biznesmen, to proszę równie sprawiedliwie traktować gigantów finansowych, którzy niejednokrotnie zarabiają pieniądze w Polsce, a podatki płacą w rajach podatkowych albo mają jakieś przywileje. Sięganie do kieszeni artystów to zły pomysł także dlatego, że przyniesie niewielkie w skali całego budżetu oszczędności.
Jarosław Gugała (53 l.), dziennikarz
System podatkowy powinien być jak najprostszy, przejrzysty, nie powinien nikomu dawać przywilejów, powinien ułatwiać ludziom życie. Sztuczne ustalanie tego, jakie są koszty uzyskania przychodu uważam za bzdurne i śmieszne. W redakcji Polsatu niektórym przysługują 50-procentowe, niektórym 20-procentowe koszty uzyskania przychodu. Trzeba by było z tym zrobić porządek. Każda ulga komplikuje system, daje pole do nadużyć. Według mnie jasny system podatkowy byłby wtedy, gdyby wszyscy płaciliby tyle samo.
*Marcin Król (68 l.), profesor, wykładowca akademicki *
Z jednej strony sprawiedliwości społeczna nakazuje, żeby bogaci byli bardziej obciążeni daninami publicznymi. Nie widzę w tym nic złego. Z drugiej jednak strony rząd wygląda jakby działał bez wyobraźni – środowisko akademickie, które bardzo dobrze znam, bardzo straci na likwidacji 50-procentowych kosztów uzyskania przychodu. Planując zmiany w systemie podatkowym zapomniano, że przedstawiciele środowiska akademickiego zarabiają i tak bardzo mało.