Zarabiała na śmierci Madzi
Zarabiała na śmierci Madzi, windowała ceny za wywiady, urastało to nawet do 15 tys. zł
16.04.2013 08:06
Zarabiała na śmierci Madzi, windowała ceny za wywiady, urastało to nawet do 15 tys. zł, nie bała się prokuratury – zeznawała wczoraj przed Sądem Okręgowym w Katowicach Natalia P. (23 l.), najbliższa przyjaciółka Katarzyny W. Wczoraj w procesie Katarzyny, oskarżonej o zabicie córeczki Madzi, zeznawali kolejni świadkowie. To już piąta rozprawa w tym procesie.
Katarzyna W. z Natalią P. poznały się w 2003 r. w gimnazjum, były przyjaciółkami nawet do czasów liceum. – Pamiętam, że w jej rodzinie nie działo się dobrze. Pamiętam, że była dobrą uczennicą, zdawała z paskiem. Potem w liceum zmieniła szkołę, dużo opuszczała. W moim odczuciu zmieniła się wtedy – zeznawała Natalia P.
Obydwie przechodziły kurs pierwszej pomocy. Kontakt między nimi urwał się w 2008 r. , kiedy Katarzyna zaczęła chodzić do wspólnoty Tebah w Czeladzi. Po latach, gdy Katarzyna W. wylądowała w szpitalu psychiatrycznym, Natalia P. odwiedzała ją tam codziennie.
*Polecamy: * Praca po maturze. Ile i gdzie zarobisz?
– Kiedy w szpitalu grałyśmy w scrabble, to zszokowało mnie, że ona układała słowa związane ze śmiercią: denat, zgon – relacjonowała Natalia P. – Kiedyś patrząc mi w oczy powiedziała, że Madzia wypadła jej z rąk, wyślizgnęła się z kocyka i uderzyła główką o próg, a ona ją reanimowała.
To koleżanka zabrała ją ze szpitala, po dwóch tygodniach Katarzyna się do niej odezwała, pytając, czy może przyjechać do niej do Krakowa. – Gdy przyjechała do mnie do Krakowa, jeszcze raz ją pytałam, czy śmierć Madzi to był wypadek, odpowiedziała, że tak. Mówiła, że nie boi się policji. Mówiła, że nie mają dowodów i nie będą mieli. Dalej mówiła, że to był wypadek, a nikt nigdy nie dojdzie do tego, jak dziecko znalazło się w miejscu, gdzie znaleziono jego zwłoki.
Będąc w Krakowie, spotkała się z dziennikarzem w pizzerii. Pokazywała mi SMS z kwotą 15 tysięcy złotych za wywiad. Mówiła, że podbijała cenę za wywiady i zdjęcia. Pytałam, jak to jest zarabiać na śmierci własnego dziecka, ona mówiła mi, że z czegoś musi żyć, że sprzedaje swoje ówczesne życie – zeznawała przed sądem Natalia P. – Ja mówiłam jej, że to nie będzie dla niej dobre.
Mocne słowa wobec mamy Madzi wypowiedziała też Żaneta N. (35 l.), kobieta, która ją pierwsza zobaczyła 24 stycznia, gdy ta udawała, że na nią napadnięto i porwano jej dziecko. – Katarzyna doznała „olśnienia”, jak usłyszała syreny, tzn. jak leżała twarzą do chodnika, tak nagle klękła na kolana, położyła ręce na wózku i powiedziała, że ukradli Madzię. Kiedy wstawała, spadł jej kaptur i wtedy zauważyłam, że to jest córka sąsiadki.
Jadwiga J. (61 l.) z Sosnowca zeznawała, że widziała krytycznego dnia podejrzaną z wózkiem. – Ona wyglądała dziwnie, zachowywała się nerwowo. Wyczuwałam intuicyjnie, że ona chciała zrobić coś z dzieckiem. Chciałam zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Kolejna rozprawa odbędzie się 7 maja.