Żeby zboża nie zmarnować
Ceny zbóż w tym roku są wyjątkowo niskie. Producenci wołają o pomoc, sami także wychodzą z propozycjami. Chcą przetwarzać ziarna najsłabszej jakości na energię. Nie tylko w przydomowych piecach.
13.11.2009 14:02
Ceny zbóż w tym roku są wyjątkowo niskie. Producenci wołają o pomoc, sami także wychodzą z propozycjami. Chcą przetwarzać ziarna najsłabszej jakości na energię. Nie tylko w przydomowych piecach.
W tym roku producentom zbóż nie poszczęściło się: niby zboże obrodziło, zbiory są bardziej obfite niż średnio w ciągu kilku ostatnich lat, jednak ich jakość odbiega od oczekiwań. Stąd podaż jest duża, brakuje kupujących - więc ceny spadają. Jako lekarstwo na spadki rolnicy proponują: przeznaczmy część najgorszego ziarna na energię.
Raz na wozie, raz pod wozem
Biznes producentów zbóż wiąże się z niepewnością. Zazwyczaj trudno jest przewidzieć, jakie zboża w kolejnym sezonie obrodzą, na jakie będzie popyt. Jeśli nawet prognozy są przygotowywane, rolnicy nie znajdują w nich rozwiązania problemu: co siać, by jak najwięcej zyskać lub najmniej stracić. - Złej sytuacji na rynku zbóż nie można zaradzić. Taki rynek: raz na wozie, raz pod wozem - zauważa Wiesław Łopaciuk, ekspert Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej.
Jako przyczyny tegorocznych spadków cen Wiesław Łopaciuk podaje zarówno dobre zbiory na świecie, jak i sytuację na krajowym rynku. - Europejskie zbiory w sezonie 2008/09, na tle wcześniejszych lat, były wyjątkowo dobre. Po raz pierwszy od kilku lat mamy duże zapasy - mówi ekspert IERiGŻ. - Także w tym roku rolnicy na naszym kontynencie uzyskują niezłe wyniki. Na rynku rośnie więc podaż, popyt zaś stagnuje.
- Także w Polsce zbiory są powyżej średniej z kilku ostatnich sezonów. Problemem jest ich jakość: zboża chlebowego można szukać ze świecą, paszowego za to mamy w bród - zaznacza ekspert IERiGŻ. Jak zauważają analitycy z Zespołu Monitoringu Zagranicznych
Rynków Rolnych, taka sytuacja ma miejsce niemal w całej Europie Południowej i Wschodniej, wysokie ryzyko pogorszenia jakości pszenicy występuje też w centralnej Europie. Jednak na Zachodzie rolnicy mieli więcej szczęścia, dzięki temu szacuje się, że na całym kontynencie jakość pszenicy będzie zbliżona do uzyskanej w minionym sezonie.
- Nikt nie chce naszego zboża. Mieliśmy 2-3 lata dobrych zbiorów, więc nagromadzone w Polsce zapasy także są duże. A podaż rośnie. Odbiorcy to wykorzystują - zauważa Wiesław Łopaciuk.
Zła sytuacja w produkcji zbóż przełoży się na inne branże. Zdaniem ekspertów, rolnicy, którzy tracą na sprzedaży ziarna, w przyszłości będą ograniczać środki na produkcję - nie będą kupować kwalifikowanego materiału siewnego, zrezygnują z wieloskładnikowych nawozów. A to znów pogorszy jakość zbiorów. Konsekwencje dotkną także innych branż - drastycznie podniosą się ceny pasz, spadnie pogłowie zwierząt.
Jak zaradzić?
Dla rolników tegoroczna oferta firm skupujących oznacza straty. Producenci ziarna burzą się, w Szczecinie pierwsza ich grupa protestowała, pojawiają się kolejne głosy proponujące strajki, także Prezydium Rady Krajowej NSZZ Solidarność Rolników Indywidualnych ogłosiło pogotowie strajkowe. Jednak zdaniem przedstawicieli części organizacji branżowych, takie działanie nie przyniesie zbyt dużych efektów.
- Uważam, że wyjście na ulice nic nie zmieni. Rynek sam się nie uporządkuje.
Musimy zaproponować jakieś rozwiązania - mówi Rafał Mładanowicz, prezes Krajowej Federacji Producentów Zbóż. Dlatego KFPZ opracowuje propozycję, która ma rolnikom zagwarantować minimalne ceny zbóż. Rozwiązanie miałoby polegać na przeznaczeniu ziarna słabej jakości do celów energetycznych.
Według szacunków prezesa KFPZ, za tonę zboża sprzedanego zakładom energetycznym producenci mogliby otrzymać ok. 380 zł. W czasie żniw ceny zbóż spadły natomiast nawet poniżej 200 zł/t, do 180 zł/t.
- Jeżeli 1 MJ energii w skupie z biomasy kosztuje w Polsce od 22 do 27 zł, to wartość zboża energetycznego - którego 1 tona średnio posiada 16 MJ - wynosi ok. 380 zł/t - wylicza Rafał Mładanowicz. Rolnicy podkreślają, że do wytwarzania energii miałyby być przeznaczone tylko nadwyżki zbóż złej jakości.
Także prezes Polskiej Izby Biomasy Ryszard Gajewski zaznacza, że tylko zboża obarczone jakąś wadą, np. porażone grzybem czy zarobaczone, czyli takie, które nie nadają się do celów spożywczych, powinny być traktowane jako paliwo biomasowe.
- Jesteśmy przeciwni uprawianiu zbóż energetycznych na glebach wysokiej klasy bonitacyjnej - podkreśla Ryszard Gajewski.
Spalanie zbóż ma zalety
Stosowanie zbóż jako paliwa energetycznego wiąże się z wieloma korzyściami, nie tylko czysto finansowymi. - Parametry energetyczne zbóż są zbliżone do węglowych: kaloryczność owsa to 92 proc. kaloryczność węgla - mówi członek Lubelskiego Klastra Ekoenergetycznego Grzegorz Lipka, właściciel firmy Fuzoterm, specjalizującej się produkcji kolektorów słonecznych i stacji uzdatniania wody, a jednocześnie serwisującej kotły. Wyjaśnia, że dla uzyskania 10 tys. kW energii spala się tylko ok. trzech ton owsa.
- Spalając zboża, emitujemy też mniej dwutlenku węgla, nie wytwarzamy żadnych związków siarki - wylicza Grzegorz Lipka. - Warto również dodać, że popiół ze spalania zbóż można ponownie wykorzystać jako nawóz. Pozostałości po przetwarzaniu węgla natomiast są promieniotwórcze - mówi. Kolejnym czynnikiem, który przemawia na korzyść biomasy zbożowej, jest fakt, iż w procesie jej spalania nie powstaje sadza ani jej pochodne. - Kocioł jest więc mniej zanieczyszczony, otrzymujemy również wyższą sprawność instalacji - podkreśla właściciel Fuzotermu.
Ogrzać własny dom
Wykorzystywanie ziaren jako paliwa energetycznego, choć nie na masową skalę, jest już popularne w Skandynawii. Ziarna, przede wszystkim owsa, stosuje się do ogrzewania domów. W Polsce najbardziej znana z takiego sposobu wytwarzania energii jest gmina Michów w Małopolsce. Jednak w całym kraju rośnie zainteresowanie takim systemem grzewczym.
- Zauważamy znaczący wzrost zainteresowania kotłami do wytwarzania energii z owsa. Urządzenia te zyskują na popularności zwłaszcza na terenach rolniczych - mówi Justyna Błaszczyk z firmy Cichewicz, specjalizującej się w produkcji takich urządzeń. Czynnikiem stymulującym rozwój są dofinansowania gmin. Stopniowo wzrasta też świadomość ekologiczna polskich rolników.
Na rynku dostępnych jest już wiele niewielkich kotłów do spalania biomasy, które mogą być wykorzystywane w przydomowych kotłowniach. Producenci zwracają uwagę, że zboże, w czasach gdy bardziej opłaca się sprzedać, może być zastępowane innymi rodzajami biomasy, np. peletami. Zainteresowanie takim sposobem otrzymywania energii dotyczy także niewielkich zakładów produkcyjnych.
- Odbiorcą naszych urządzeń są głównie małe i średnie zakłady produkcyjne działające w branży przetwórczej. Głównym jego celem jest wytwarzanie ciepła na cele produkcyjne, w tym do produkcji pary technologicznej. Polecić je można głównie do gorzelni rolniczych - mówi dr inż. Piotr Aulich z firmy Intercal, która ma w swojej ofercie rozwiązania do termicznego przetwarzania biomasy. -Twierdzę, że otwieramy nowy kierunek w energetyce, skierowany na rozproszone centra energetyczne, to tzw. energetyka rozproszona - dodaje.
W przypadku dużych zakładów energetycznych stosuje się zazwyczaj domieszkowanie węgla materiałami pochodzenia rolniczego.
- W produkcji energii w naszych kotłach nie ma problemu z wykorzystywaniem ziaren zbóż jako domieszek biomasy. Warto jednak już przy projektowaniu takich urządzeń wiedzieć, jaki zakres tych domieszek może być wykorzystywany - mówi Grzegorz Szastok z Foster Wheeler Energia Polska, firmy produkującej m.in. kotły opalane biomasą.
Jednak zdaniem części przedstawicieli branży, takie rozwiązanie mniej sprzyja środowisku, zmniejsza sprawność urządzeń. Także Polska Izba Biomasy zaleca stosowanie instalacji do spalania samej biomasy. - Jesteśmy przeciwni przetwarzaniu zbóż na zasadzie współspalania, np. z węglem - przedstawia stanowisko Izby Ryszard Gajewski.
Grzegorz Lipka zwraca uwagę, że niewątpliwą wadą wprowadzania systemu przetwarzania biomasy jest kosztowne dostosowanie urządzeń do spalania zbóż. - Nie ma problemu w przypadku małych instalacji. W dużych zakładach umożliwienie wytwarzania energii z ziaren wiąże się często z przebudową kotłów bądź modernizacją całych kotłowni - mówi właściciel Fuzotermu.
Elektrownie dobrym odbiorcą?
Ze względu na unijne zalecenia pozyskiwania energii ze źródeł odnawialnych, popyt elektrowni na biomasę jest duży. -Szczególny wzrost zainteresowania naszymi kotłami do produkcji energii z biomasy pochodzenia rolnego zauważamy nie tylko w elektrowniach zawodowych, ale również wśród elektrociepłowni zaopatrujących w energię zakłady przemysłowe i mniejsze miejscowości położone na terenach rolniczych - mówi Grzegorz Szastok.
Także prezes Polskiej Izby Biopaliw twierdzi, że zakłady energetyczne będą zwiększać swoje zapotrzebowanie na alternatywne źródła energii.
- Ze względu na stawiane elektrowniom wymagania dotyczące wykorzystania biomasy w procesach wytwarzania energii, uważam, że będzie rosło zapotrzebowanie na tego typu zboża. Pojawią się firmy specjalizujące się w skupowaniu zakażonych zbiorów. Skup ten będzie się jednak odbywał nieregularnie - w zależności od rynku - mówi prezes Polskiej Izby Biopaliw. Jednak rozwijanie na szeroką skalę sprzedaży zbóż do elektrowni budzi w ekspertach pewne wątpliwości.
- Obawiamy się, że sprzedaż na szeroką skalę zbóż energetycznych do dużych zakładów rodziłaby pokusy masowych upraw tego rodzaju ziarna. Dlatego zalecamy by odbiorcą takiej biomasy były indywidualne gospodarstwa - mówi prezes PIB. Dodaje jednocześnie, że elektrownie mogłyby spalać zboże, jednak tylko wtedy, gdyby na rynku zaobserwowano nadmiar ziarna słabej jakości.
Dotarcie do elektrowni
Dodatkowym problemem, który wskazuje część ekspertów, mogłoby być magazynowanie zboża przez elektrownie. Jednak i na to producenci rolni znaleźli rozwiązanie.
- W Polsce mamy tyle pustych magazynów zboża! - zauważa Rafał Mładanowicz.
- W samej spółce Elewarr, zależnej od Skarbu Państwa, nie wykorzystuje się niemal połowy powierzchni, na której można byłoby zgromadzić ok. 300 tys. ton ziarna. Dodaje, że elewatory umożliwiają łatwy i szybki przeładunek zboża. Problemem nie jest też transport, zboże może być przewożone bezpośrednio do zakładów energetycznych, zarówno tirami, jak i koleją.
Rolnicy skarżą się jednak że mają problem w dotarciu do elektrowni. - A przecież od lat w polskich elektrowniach i elektrociepłowniach spala się zboża i półprodukty pochodzące ze zbóż, nawet pszenicy - mówi prezes KFPZ. Wyjaśnia, że zboże, nie zawsze najgorszej jakości, jako biomasa trafi a do elektrowni poprzez tradycyjne firmy skupujące. Rolnicy nie mają z tego żadnych zysków, na marżach korzystają za to przedsiębiorstwa kupujące od nich ziarno.
- Rolnik nie jest partnerem dla elektrowni - mówi z naciskiem Ryszard Gajewski. - Owszem, producenci rolni mogą tworzyć grupy producenckie czy inne jednostki, skupujące uszkodzone zboże. Wtedy łatwiej byłoby im dotrzeć do wielkich zakładów.
Producenci zbóż chcą się jednoczyć, jednak nawet jako grupa czy duża organizacja nie osiągają efektów. Mimo że pod koniec sierpnia w jednym z zakładów energetycznych z dobrymi efektami przeprowadzono próbę spalenia tysiąca ton zboża, żadna z elektrowni nie zdecydowała się na podpisanie umowy na dostawę ziarna. Wcześniej rolnicy spodziewali się, że jeszcze przed końcem zbiorów kilka tysięcy ton ziarna energetycznego trafi do jednej z pomorskich elektrociepłowni.
- Dopóki nie będzie jednoznacznego stanowiska ministrów rolnictwa i gospodarki, żaden z zakładów nie będzie chciał się wychylić - zauważa Rafał Madanowicz. A o opinię resortów wcale nie jest łatwo. - Dziwi nas taka opieszałość Ministerstwa Rolnictwa. Przecież to rozwiązanie szybko poprawiłoby obecną sytuację na rynku zbóż - mówi prezes.
Dopiero 3 września, po spotkaniu z przedstawicielami branży zbożowej, minister rolnictwa Marek Sawicki zadeklarował swoją pomoc. Wcześniej twierdził, że popiera dążenia rolników, jednak oficjalnego stanowiska nie zajmie. Tłumaczył, że nie dysponuje odpowiednimi instrumentami. A jednak nie do końca.
- Zostałem zaskoczony wiadomością, że oprócz definicji biomasy, jaka jest zawarta w ustawie, potrzebne są dodatkowe decyzje Urzędu Regulacji Energetyki - mówił 3 września Marek Sawicki. W związku z tym obiecał, że sprawdzi tę informację, a następnie wystąpi do URE o odpowiednie decyzje w celu uzyskania certyfikatu dla zboża.
Prezes Krajowej Federacji Producentów Zbóż Rafał Mładanowicz uważa, że jest szansa, by zboża uzyskały stosowny certy-fi kat w pierwszej połowie września.
- Deklaracja ministra jest dla nas bardzo ważna - mówi Rafał Mładanowicz. - Proces ten musi ruszyć jeszcze w tym roku, będziemy o to walczyć - podkreśla.
Zapewne dużą trudnością, z jaką muszą się zmierzyć resorty, jest także kwestia etyczna związana z pomysłem - przypuszczalnie stąd też tak długa cisza po stronie władz. Zboże kojarzy się bowiem przede wszystkim z produkcją chleba, który w polskiej tradycji ma dużą wartość.
- Jestem przeciwny spalaniu produktów spożywczych do czasu, gdy państwo rozwiąże problem dożywiania dzieci w szkołach. Z ostatnich informacji wynika, że według oceny Komitetu Społecznego Komisji Europejskiej, w Polsce aż 1/3 dzieci głoduje. W tej sytuacji spalanie zboża jest amoralne - mówi prof. Lucjan Pawłowski z Politechniki Lubelskiej.
Także Ministerstwo Gospodarki w nadesłanym do redakcji oświadczeniu podkreśla, że "najbardziej optymalną jest sytuacja, w której przemysł spożywczy oraz energetyka nie konkurują ze sobą o surowce oraz tereny pod uprawę". Jednak rolnicy podkreślają, że ziarna, które miałyby być przeznaczane jako paliwo energetyczne, nie nadają się do wyrobu pieczywa.
- Zboże to nie tylko składnik chleba. To również surowiec wykorzystywany do produkcji spirytusu - zarówno na cele spożywcze, jak i przemysłowe (w tym biopaliwa). Dlatego wytwarzanie energii z ziaren to poszerzenie zakresu wykorzystania zbóż - odpowiada prezes KFPZ. - Często rolnik staje przed problemem, że nie ma dokąd sprzedać zboża. Wobec tego trzeba zadać sobie pytanie: jaką ma on alternatywę zbytu ziaren? - dodaje. Także minister rolnictwa Marek Sawicki w rozmowie z Rynkiem Spożywczym zauważa, że spalanie zboża jest tak samo wytwarzaniem energii, jak przerobienie go na spirytus do celów energetycznych.
Jednak publicznego opowiedzenia się za takim rozwiązaniem boją się także zakłady energetyczne. Zdaniem przedstawicieli części elektrowni, z którymi rozmawialiśmy, przetwarzanie zbóż jest dla nich bardzo ryzykowne. Głównie ze względu na czarny PR, którym mogłaby zostać otoczona sprawa. Zamiast być posądzanymi o odbieranie ludziom żywności, elektrownie preferują wykorzystywać jako biomasę inne surowce, traktowane w przemyśle spożywczym jako odpady, min. łuski słonecznika czy susze poowocowe. Przedstawiciele części elektrowni podkreślają, że tych surowców jest na tyle dużo, a ich cena na tyle atrakcyjna, że nie ma potrzeby korzystania z surowców o kontrowersyjnej sławie. I zapewniają, że nawet korzystając z typowych roślin energetycznych, np. rzepaku, kontrolują jakość gleb tak, by nie można było posądzać ich o ograniczanie produkcji artykułów spożywczych czy sztuczne podnoszenie ich cen.
Rolnicy chcą uświadamiać społeczeństwo, pokazywać, że do zakładów energetycznych nie trafi zboże chlebowe. Negocjacje z elektrowniami ułatwi także uzyskanie odpowiednich certyfi katów w URE. I być może wczesną jesienią pierwsze ładunki zboża słabej jakości trafi ą do pieców.
Weronika Pietrykowska