Nie wszystko złoto, co się świeci
Od początku roku jego cena wzrosła prawie 17 proc., w ciągu ostatnich trzech miesięcy – 10 proc. Ostatnio kruszec znów osiągnął historyczne szczyty i niczym w hutniczym piecu na nowo rozpalił emocje inwestorów do czerwoności.
06.10.2009 | aktual.: 06.10.2009 18:17
Od początku roku jego cena wzrosła prawie 17 proc., w ciągu ostatnich trzech miesięcy – 10 proc. Dzisiaj żółty kruszec osiągnął historyczny szczyt i niczym w hutniczym piecu rozpalił do czerwoności emocje inwestorów.
We wrześniu rozpoczęła się złota jesień, tym razem nie polska, a amerykańska. Niemal już pierwszego dnia inwestorzy jak na komendę rzucili się do zakupów. Ich apogeum przypadło na siedemnastego września. Obserwując to, co działo się na rynku, można było odnieść wrażenie, że to powtórka z historycznej gorączki złota w Klondike z 1896 roku.
To, co się ni udało we wrześniu, powiodło się w październiku. Dzisiaj złoto pobiło rekord wszech czasów, osiągając cenę 1038 dolarów za uncję. Marek Wołos z Domu Maklerskiego TMS Brokers tłumaczy, że wzrosty cen żółtego kruszcu to wynik sytuacji na rynkach giełdowych.
- Inwestorzy wycofując się z rynków kapitałowych, realokowali środki finansowe w bezpieczne aktywa, a za takie jest uważane złoto – tłumaczy. – Druga ważna przyczyna wrześniowego wzrostu wartości złota to wzrost zapotrzebowania na biżuterię – dodaje i tłumaczy, że producenci złotej biżuterii zwiększają w tym czasie zapasy, bo w Indiach, jednym z największych importerów błyskotek, w październiku przypada okres ślubów, a w bogatych krajach muzułmańskich koniec Ramadanu to okres wręczania prezentów, które w mają formę złotych podarków.
Jesienią do zakupów przymierzają się też Chińczycy – na mniejszą i na gigantyczną wręcz skalę. Jubilerzy z Państwa Środka potrzebują zapasów kruszcu, by wyprodukować złote cacka na chiński Nowy Rok. Inna sprawa, że od kilku miesięcy powraca plotka, że Chińczycy cichcem dywersyfikują swoje rezerwy walutowe; rezygnują z amerykańskich obligacji, osłabiając dolara, i kupują złote sztaby.
W tej chwili oficjalnie posiadają tysiąc ton kruszcu. Dużo? To zaledwie 1,6 proc. chińskich rezerw!
Polaku, słuchaj Buffetta
We wrześniu złoto było już bardzo blisko przebicia psychologicznej granicy 1033 dolarów za uncję, ale jej nie przekroczyło. Tymczasem skończył się wrzesień, nastał październik, a dolar znów zaczął łasić się do złotych sztabek. Inwestorom obrzydły widać już zdrowo przeszacowane akcje.
Sęk w tym, że wielu na swoje nieszczęście zapomina o zdrowym rozsądku i ślepo podąża za tłumem. Tymczasem powtarzana przez Buffetta mantra głosi: „kupuj, gdy leje się krew, nie chwytaj się spadających noży”.
Nie słuchając starego aferzysty, Polacy stracą dwa razy. Kupując na górce, nie mają szans na lukratywny zysk. Ba, w starciu z gigantami, którzy z niewinną miną od kilku miesięcy pompują bańkę, mogą być pewni, że polegną.
– Spekulantów na rynku złota wciąż przybywa – przekonuje Maciej Bitner z Wealth Solutions. – W tym roku pierwszy raz dołączyły do tego grona banki centralne, które wcześniej głównie sprzedawały złoto z olbrzymich rezerw, które posiadają – tłumaczy.
Jego zdaniem w spekulację zaangażowały się też kompanie wydobywające kruszec. W 2001 roku pozycje zabezpieczające opiewały na 3200 ton i od tego czasu systematycznie spadają – na koniec drugiego kwartału był to jedynie 460 ton. Ostatnie wzrosty niektórzy komentatorzy w przypisują koncernowi Barrick, który jako jeden z ostatnich (oprócz AngloGold) rozpoczął na szeroką skalę zamykanie pozycji hedgingowych w te wakacje.
– Spółki wydobywcze nie chcą się już zabezpieczać, gdyż tracą w ten sposób znaczną część zysków płynących ze spodziewanego dalszego wzrostu ceny kruszcu – wyjaśnia Maciej Bitner z Wealth Solutions.
Drugi raz inwestorzy z Polski dostaną po łapkach, gdy nie wezmą pod uwagę kursu naszej waluty. (Przecież ceny kruszców podawane są w dolarach!) Dopóki złoty traci do zielonego, nie dla nas świetlana przyszłość Rockefellerów. Przekonamy się o tym, gdy policzymy, ile od początku roku straciliśmy przez słabującego złotego. Gdy Amerykanie cieszyli się 17-procentowymi zyskami, my mogliśmy liczyć co najwyżej na 10 proc. W ciągu ostatnich trzech miesięcy zamiast 10 proc., zarobiliśmy na złocie najwyżej 6.
Łatwo nie oznacza dobrze
Inwestycje w złoto należą do najprostszych na rynku. Drogocennym kruszcem handluje się 24 godziny na dobę w każdym państwie na świecie. Można je kupić lub sprzedać w kantorach, w punktach skupu złota i w galeriach i sklepach numizmatycznych. W Polsce kruszec jest dostępny w oddziałach NBP, w sklepach w sklepach internetowych, aukcjach (w tym internetowych), kantorach, lombardach, u jubilerów. Prywatni inwestorzy mogą kupować sztabki lub monety w dwóch wersjach: kolekcjonerskie i bulionowe.
Czym się kierować, chcąc je kupić, wie nawet dziecko: najważniejsza jest próba, czyli zawartość złota w złocie. Wyraża się ją w karatach. Żółty kruszec jest bardzo miękki. Utwardza się go, dodając srebro, pallad, nikiel, miedź, cynk i inne metale. Jednak im większa ich zawartość, tym mniejsza wartość złota.
| ##Karaty a próba złota * 24-karatowe – próba 1000 * 22-karatowe – próba 916 * 18-karatowe – próba 750 * 14-karatowe – próba 585 * 12-karatowe – próba 500 * 10-karatowe – próba 417 * 9-karatowe – próba 375 * 8-karatowe – próba 333 |
| --- |
Złoto w papierku
Dla zaawansowanych są jeszcze certyfikaty. Na rynku są dostępne takie, których wystawcy deklarują pokrycie złotem fizycznym (np. firmy Inwestycje Alternatywne Profit) oraz takie, które obrazują tylko zmiany cen na giełdach (certyfikaty *RCGLDAOPEN * ) Raiffeisen Banku).
Pierwsze uchodzą za odpowiednie dla amatorów inwestycji ekstremalnych. Są bowiem kompletnie niezabezpieczone. Gdyby ich wystawca ogłosił bankructwo, zostaniemy na nocniku z plikiem bezwartościowych papierów w ręku.
Z kolei certyfikaty Raiffeisen Banku nie mają pokrycia w kruszcu, a tylko naśladują cenę złota na giełdzie. I w tym wypadku istnieje ryzyko upadłości wystawcy i braku płynności rynku. Wynika to stąd, że firma, która oferuje certyfikaty zajmuje najczęściej pozycję w opcjach lub futuresach na złoto. A jak ryzykowne są to instrumenty przekonały się niedawno polskie i zagraniczne banki, a także kilka dużych firm, na przykład PLL LOT.
Na szczęście na polskim rynku pojawiły się nieco bezpieczniejsze fundusze inwestujące na rynku złota. Są to na przykład Ivestors Gold FIZ (dostępny bezpośrednio na GPW, kod: INVGLDFIZ) oraz DWS Gold. Oba lokują w fizyczne złoto, ale nie mają określonych limitów maksymalnej i minimalnej pozycji. Gdy kruszec traci na wartości, zarządzający mogą kupować srebro, platynę pallad i inne cenne metale.
Warto brać z nich przykład, wszak nie wszystko złoto, co się świeci.