Skąd się biorą robaki w cukierkach?

Robaki w raczkach, białe larwy w michałkach i robaczywa Mieszanka Wedlowska - ostatnie miesiące przyniosły prawdziwy wysyp wiadomości o zanieczyszczonych słodyczach. Sprawdziliśmy, skąd w cukierkach biorą się robale, jak ich unikać i co zrobić, gdy na taką niespodziankę w słodyczach trafimy.

Skąd się biorą robaki w cukierkach?
Źródło zdjęć: © Fotolia | lp

Informacje o robaczywych cukierkach odbijają się szerokim echem. Klienci swoje oburzenie wyrażają też w internecie. Ostatnio za pomocą Facebooka o znalezieniu robaków w michałkach poinformowała redakcję WP.PL użytkowniczka Gabi Be. Ostre reakcje nie powinny dziwić, bo z perspektywy klienta trudno wyobrazić sobie bardziej traumatyczne doświadczenie. Odkrycie niepożądanego lokatora może trwale zniechęcić do określonej marki. Okazuje się jednak, że niekoniecznie wina leży po stronie producenta. W jaki sposób robaki trafiają zatem do opakowanych fabrycznie cukierków?

Opakowanie nie jest żadną barierą

- Robaki, a w zasadzie larwy owadów, mogą pojawić się na każdym etapie przetwarzania żywności. Dotyczy to szczególnie orzechów, które są dla nich bardzo atrakcyjnym pożywieniem - mają dużą wartość odżywczą oraz intensywny, wabiący zapach - wyjaśnia audytor Rafał Pietrasik, ekspert Bureau Veritas Polska w zakresie bezpieczeństwa żywności. - Dorosłe owady składają jaja na opakowaniach, a ich larwy są w stanie przegryźć folię opakowania i przecisnąć się przez najmniejszą szczelinę. Tradycyjne zakręcane opakowanie cukierka nie jest żadną barierą - dodaje.

W nadzieniach cukierków gustują przede wszystkim larwy tak zwanych moli spożywczych, czyli m.in. omacnicy spichrzanki i mklika mącznego. Owady te nie są zbyt wybredne i często żerują też na innych suchych pokarmach. O ich obecności świadczą produkowane przez larwy nici i oprzędy widoczne na opakowaniach żywności. Jeżeli tego typu ślady znajdziemy na opakowaniu cukierków, to lepiej ich nie kupować.

Na szczęście mole spożywcze nie roznoszą chorób, więc zjedzenie zanieczyszczonego cukierka nie stanowi zagrożenia dla zdrowia. Mimo wszystko zakup robaczywego produktu może na trwale zniechęcić klientów do określonej marki.

Producenci zbierają baty

Ostatnio z obecności żywego nadzienia w swoich produktach tłumaczyć musiała się firma LOTTE Wedel. Małżeństwo z Brzeska w cukierkach pierrot Mieszanki Wedlowskiej znalazło ohydne, białe robaki. "Po tej przygodzie już nigdy nie zjemy cukierków Wedla!" - cytowała niefortunnych klientów "Gazeta Krakowska". Wcześniej podobnych lokatorów znajdowano w cukierkach innych producentów, m.in. w raczkach i michałkach.

- Takie sytuacje zdarzają się zarówno nam, jak i konkurencji, ale nie są to częste przypadki - przyznaje Magdalena Kołodziejska, kierownik komunikacji LOTTE Wedel, jednak podkreśla, że nie ma możliwości, by do zanieczyszczenia larwami doszło na etapie produkcji. - Zachowujemy ogromne środki ostrożności, posiadamy prewencyjny system zabezpieczeń potwierdzony niezbędnymi zaświadczeniami i międzynarodowymi certyfikatami. To jest po prostu niemożliwe - wyjaśnia.

Wedel przekonuje również, że w przypadku larw w pierrotach wina nie leży po stronie producenta. - Mamy ekspertyzę eksperta zewnętrznego, który potwierdził, że do zakażenia musiało dojść po opuszczeniu produktu z naszych magazynów. Niestety konsument nie podesłał nam cukierków do zbadania, ale na podstawie fotografii ekspert był w stanie określić wiek i stopień rozwoju robaka. Zestawiając to z numerem partii i datą jej produkcji jesteśmy pewni, że do zakażenia nie doszło u nas - mówi Magdalena Kołodziejska.

- Robak, którego widzi konsument, jest zazwyczaj efektem zanieczyszczenia wyrobu już gotowego na etapie magazynowania lub dystrybucji, które czasem są bardzo długie - potwierdza Rafał Pietrasik z firmy Bureau Veritas Polska. Jak dodaje ekspert, w większości procesów technologicznych gdzie stosowana jest wysoka temperatura, siły mechaniczne lub alkohol, larwy nie są w stanie przeżyć.

Co zrobić z robaczywym cukierkiem

Żywności, w której zalęgły się larwy moli spożywczych, najlepiej pozbyć się z domu jak najszybciej, zanim przepoczwarzy się nowe pokolenie. Jeżeli była przechowywana razem z innymi produktami, trzeba im się dokładnie przyjrzeć, ale profilaktycznie dobrze wyrzucić wszystko, z czym mogły mieć kontakt larwy.

W przypadku świeżo zakupionych produktów pozostaje jeszcze kwestia zgłoszenia zanieczyszczenia. - Prawo wyraźnie wskazuje, że odpowiedzialny jest podmiot branży spożywczej, może to być producent, ale do zanieczyszczenia może też dojść na poziomie dystrybucji - mówi Jan Bondar, rzecznik prasowy Głównego Inspektoratu Sanitarnego. - Inspekcja Sanitarna przeprowadza rocznie kilkanaście tysięcy kontroli interwencyjnych, czyli po zgłoszeniach konsumentów. Ponad połowa tych sygnałów się potwierdza. W zeszłym roku z tego powodu nałożono kary w łącznej wysokości 9 milionów złotych - dodaje.

Jak podkreśla Bondar, zanieczyszczenie żywności to nie tylko robaki. Towar może być zepsuty, spleśniały, przeterminowany czy też zawierać ciała obce. Jeśli trafi nam się taki niefortunny zakup, powinniśmy zawiadomić Sanepid. - Żeby zgłosić skargę, nie trzeba wysyłać zanieczyszczonej żywności do Sanepidu. Wystarczy wskazać miejsce zakupu i rodzaj zanieczyszczenia. Informacja ta może zostać wysłana mailowo. Ważne, by skierować ją do odpowiedniej powiatowej stacji sanitarno-epidemiologicznej stosownej do miejsca zakupu, która po zbadaniu sprawy ma obowiązek poinformowania klienta o podjętych działaniach - wyjaśnia Jan Bondar.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (930)