Ubezpieczenia szkolne: Polisa nie zwalnia szkoły z odpowiedzialności. Musi płacić
Ubezpieczyciele zarabiają na polisach szkolnych kolosalne pieniądze.
08.09.2015 | aktual.: 08.09.2015 16:18
50 zł za załamanie nogi, 15 za zwichnięcie ręki - dopiero gdy rodzice otrzymają odszkodowanie z tytułu ubezpieczenia NNW dociera do nich, że to bardzo źle wydane pieniądze. A właśnie rozpoczął się rok szkolny i wraca sprawa polis załatwianych przez dyrektorów placówek oświatowych. Większość rodziców ich wykupienie traktuje jako obowiązek zapewnienia dziecku bezpieczeństwa. Tymczasem nie dość, że często nie gwarantują one żadnej ochrony, to służą firmom ubezpieczeniowym jako maszynki do robienia pieniędzy.
Jeśli na pierwszym w tym roku spotkaniu w szkole dostaniemy do podpisania papier z treścią polisy, trzeba mieć świadomość, że po pierwsze - uczestnictwo w ubezpieczeniu grupowym od następstw nieszczęśliwych wypadków (NNW) nie jest obowiązkowe. Po drugie - dziecko po jego opłaceniu wcale nie jest ani trochę bezpieczniejsze. I wreszcie po trzecie - szkoła i tak powinna ponieść odpowiedzialność finansową, jeśli do wypadku doszło na jej terenie.
Jest dobrowolność. Nie musisz podpisywać
Rodzice bardzo często nie zdają sobie z tego sprawy: uczestnictwo w szkolnych ubezpieczeniach grupowych NNW nie jest obowiązkowe. To, że prawie wszyscy do niego przystępują, nie świadczy o tym, że musimy to robić.
- Grupowe ubezpieczenia NNW oferowane w szkołach są w istocie umowami ubezpieczenia zawieranymi przez zakłady ubezpieczeń z daną szkołą na rzecz uczniów, a przystąpienie do ubezpieczenia jest całkowicie dobrowolne - informuje Krzysztof Baranowski, adwokat Engelhardt Baranowski Kancelaria Adwokatów i Radców Prawnych w Poznaniu.
Sytuacja, kiedy ktoś odmawia uczestnictwa w polisie grupowej, jest jednak tak rzadka, że nauczyciele żądają zwykle od rodzica odpowiedniego oświadczenia. Najprawdopodobniej z takich przypadków muszą się tłumaczyć dyrekcji. O oświadczenie prosi się, mimo że... polisa nie jest obowiązkowa.
Co to jest ubezpieczenie? Czy dziecko jest naprawdę bezpieczniejsze?
Dobrze zdać sobie na wstępie sprawę z tego, że tzw. ubezpieczenie to nie jest coś, co zapewni realną ochronę dziecku przed wypadkiem, ale w uproszczeniu to forma zakładu. W przypadku ubezpieczenia szkolnego rodzic zakłada się z ubezpieczycielem o zdrowie dziecka. Jeśli dziecko złamie rękę, nogę czy stanie się cokolwiek innego, odbierającego trwale lub na pewien czas sprawność dziecka, wtedy ubezpieczyciel wypłaca „wygraną”, czyli odszkodowanie.
Zwykle kwota ubezpieczenia grupowego w szkołach oscyluje w granicach 10 tysięcy złotych na dziecko. Przy całkowitej utracie zdrowia przez dziecko ta kwota z pewnością nie wystarczy na poważniejszą operację lub rehabilitację. I tak trzeba sięgnąć do innych zasobów lub prosić o pomoc fundacje czy instytucje państwowe.
Kwota ubezpieczenia i składki jest tak ustawiona, żeby to ubezpieczyciel zarobił. Towarzystwo ubezpieczeniowe zawsze szacuje, jakie jest prawdopodobieństwo wypadku (ubezpieczyciel ma na to odpowiednie statystyki i ocenia szanse swojej przegranej), dlatego właśnie przy takiej składce jaką płacimy, jednostkowe odszkodowanie nie jest większe niż 10 tys. zł. Oferta skalkulowana jest tak, żeby robić wrażenie bezpieczeństwa (kwota odszkodowania), a zarazem nie być zbyt uciążliwą dla portfeli rodziców (niewysoka roczna składka około 40 zł), a przy dużej liczbie polis i tak zarabia ubezpieczyciel.
Składka mocno zawyżona! Ile zarabiają ubezpieczyciele na polisach szkolnych?
Według danych MEN ubiegły rok szkolny zamknął się liczbą 71,6 tysięcy wypadków dzieci w szkołach. Najwięcej zdarzyło się w szkołach podstawowych - było ich 31 tysięcy. Ogółem uczniów było 6,4 miliona - czyli prawdopodobieństwo wypadku to 1,1 proc. W szkołach podstawowych, do których uczęszcza 2,3 miliona dzieci, prawdopodobieństwo wypadku wynosi 1,3 proc.
Policzmy: standardowa składka w szkołach to 40 zł, kwota ubezpieczenia to 10 tys. zł. Szansa wypadku jest około 1,2 do 100, ale odszkodowanie zazwyczaj nie osiąga kwoty maksymalnej, ale z racji tego, że szkoda to zazwyczaj złamanie, średnio nie więcej niż 5-8 proc. kwoty ubezpieczenia, czyli załóżmy, że będzie to nawet 800 zł. 40 zł składki daje nam więc szanse wygranej maksymalnie 800 zł (20-krotność składki) z prawdopodobieństwem 1,2:100. Delikatnie mówiąc, mało to opłacalny zakład. *Ale ludzie rzadko się skarżą. *
- Do Rzecznika Ubezpieczonych wpływa relatywnie niewiele skarg na szkolne ubezpieczenia NNW, przeciętnie około stu rocznie - podaje Marcin Bielecki, aplikant radcowski z Biura Rzecznika Ubezpieczonych. - Najczęstszą przyczyną skarg są zbyt niskie w odbiorze ubezpieczonych kwoty świadczeń. A to z kolei wynika z niskich sum ubezpieczenia (w granicach 10 tys. zł). Zważywszy, że najczęstsze wypadki, na podstawie których dochodzi się świadczeń ze szkolnych ubezpieczeń NNW, nie są znaczne (złamania i zwichnięcia rąk i nóg, to nie dziwi, że uszczerbek na zdrowiu określany jest na poziomie kilku procent, a w konsekwencji wysokości świadczeń są niewysokie - dodaje.
Polisy „wypadkowe” z działu ubezpieczeń nieżyciowych to *według danych Polskiej Izby Ubezpieczeń *najbardziej zyskowny *(według danych o kwocie i stopie zysku za pierwszy kwartał 2015 r. i za cały ubiegły rok) *dla towarzystw ubezpieczeniowych rodzaj działalności!
Takie są wnioski, jeśli weźmiemy pod uwagę, ile przynoszą zysku. W pierwszym kwartale 2015 r. było to aż 84 gr. zysku na jednej złotówce składki, a w całym 2014 roku - aż 78 gr.
W 2014 r. przy 1,34 mld zł zebranej składki na ubezpieczenia wypadkowe (bez życiowych), kwota odszkodowań wyniosła zaledwie 0,29 mld zł. Dało to 1,05 mld zł tzw. zysku technicznego rynku ubezpieczeń majątkowych i osobowych (bez ubezpieczeń na życie), czyli aż 8 proc. całości zysku tej branży w 2014 r. W pierwszym kwartale bieżącego roku przy zebranej składce wypadkowej 0,4 mld zł, odszkodowania wyniosły zaledwie 0,07 mld zł, a zysk 0,35 mld zł stanowił już prawie 10 proc. zysku całej branży.
Można więc śmiało powiedzieć, że *wartość składki w porównaniu z ryzykiem wypłaty odszkodowania jest o wiele za wysoka! *Albo kwota ubezpieczenia za mała. Składka jest co prawda niewielka, ale niewiele za nią otrzymujemy.
Zyski ubezpieczycieli z polis wypadkowych (bez ubezpieczeń na życie) src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1441090800&de=1443195000&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=CHFPLN&colors%5B0%5D=%230082ff&fg=1&tid=0&w=605&h=284&cm=0&lp=1"/>
W szkołach oferowane są ubezpieczenia grupowe, co teoretycznie powinno sprawiać, że w związku z tym oferta jest tańsza niż w przypadku polisy jednostkowej. Problem w tym, że nikt tego nie sprawdza. Porównanie ofert zresztą nie jest proste. - Może zdarzyć się tak, że objęte ubezpieczeniem są tylko złamania kości i zwichnięcia stawów wywołane silnymi urazami, ale już nie skręcenia stawu, do których może dochodzić często w czasie zajęć wychowania fizycznego w szkole - mówi adwokat Krzysztof Baranowski.
Rodzice w szkole dostają ofertę jednego tylko ubezpieczyciela. Ten płaci prowizję pośrednikowi, czyli agentowi, który dotarł do szkoły i przekonał dyrekcję, że dobrze będzie przedstawić wyłącznie jego ofertę. Z racji tego swoistego monopolu można się spodziewać, że prowizja nie jest niska. Prowizję agenta w szkole zapłacą oczywiście de facto rodzice, a jej wartość ukryta będzie w cenie polisy.
Zmiany we współpracy ubezpieczyciela ze szkołą zapoczątkowała w ubiegłym roku Komisja Nadzoru Finansowego. Pierwszego czerwca ubiegłego roku ogłosiła rekomendację, z której wynikało, że szkoły, przedszkola i żłobki nie mogą pobierać prowizji od towarzystwa ubezpieczeniowego.
- Przy dużej liczbie uczniów szkoła otrzymywała często nawet 20-30 proc. składki - zwraca uwagę Paweł Sowa z szkolneNNW.pl. Pytanie jednak, czy rekomendacja nie zmieni tylko formy dzielenia się składką, np. na rzeczową w formie darowizn ubezpieczyciela w postaci sprzętu. O innych, nielegalnych, formach nie wspominając.
Rodzice zazwyczaj nie szukają innej polisy. Po pierwsze przed zebraniem zwołanym przez wychowawczynię nie wiedzą jeszcze, jakie będą dokładnie warunki szkolnego ubezpieczenia (rzadko je otrzymują, a jeśli tak, to na krótko do wglądu) i w związku z tym nie mają porównania. Po drugie, traktują płatność jako obowiązek (żeby nie wyjść na wyrodnego ojca/matkę) i zakładając z góry, że zapłacona cena jest niska. I po trzecie... nie jest to w tym czasie, przy ogólnym zamieszaniu na początku roku szkolnego, najważniejsza sprawa a i kwota składki przecież nie poraża.
Odpowiedzialność szkoły
**Jest jeszcze pytanie, czy jeśli uzyskamy odszkodowanie od ubezpieczyciela, to czy zamyka to nam drogę do pozwania szkoły i uzyskania drugiej rekompensaty. Czy można za to samo (wypadek dziecka) uzyskać odszkodowanie dwa razy? Raz od ubezpieczyciela, raz od szkoły?
- Otrzymanie świadczenia z tytułu umowy ubezpieczenia NNW nie stanowi przeszkody do dochodzenia od osoby odpowiedzialnej za powstanie szkody naprawienia tej szkody. W takim przypadku nie jest to dochodzenie świadczenia „za to samo”. W pierwszym przypadku (NNW) świadczenie przysługuje z umowy, przewidującej wypłatę w razie zajścia określonego wypadku. W drugim zaś przypadku (odpowiedzialność cywilna sprawcy) podstawą dochodzonego roszczenia jest obowiązek naprawienia doznanej szkody. Na marginesie można zauważyć, że dyrektorzy szkół powszechnie zawierają umowy ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej - opisuje Marcin Bielecki.
Mimo ubezpieczenia, które zawarliśmy w szkole, odpowiedzialność samej szkoły więc wcale w tym momencie nie znika. To, że dostaliśmy odszkodowanie od ubezpieczyciela, nie zamyka nam drogi do żądania podobnego odszkodowania od szkoły czy nauczyciela.
- Oczywiście dochodzenie świadczenia od sprawcy szkody wymaga wykazania przez poszkodowanego przesłanek jego odpowiedzialności za tę szkodę. Nie ma też przeszkód, by dochodzić świadczeń z kilku ubezpieczeń osobowych, jeśli uczeń został ubezpieczony w ramach ubezpieczenia grupowego w szkole i ubezpieczenia grupowego w zakładzie pracy rodzica lub ubezpieczenia indywidualnego - podaje adwokat Baranowski.
Podobne sprawy przeciw szkołom zapewne już się odbyły, bo potencjalny rynek zauważyli.... ubezpieczyciele. Chcą ubezpieczać nauczycieli od odpowiedzialności cywilnej.
Ubezpieczenia dla nauczycieli
Takie polisy zaoferowało ostatnio Towarzystwo Ubezpieczeń InterRisk. Według danych MEN w systemie oświaty pracowało 662 tys. nauczycieli. W przeliczeniu na etaty, najwięcej nauczycieli uczy w szkołach podstawowych - 232 tysięcy, w gimnazjach 133 tysiące a w szkołach ponadgimnazjalnych 135 tysiące nauczycieli. W przedszkolach pracuje 93 tysięcy nauczycieli. Rynek jest więc nie do pogardzenia.
Odpowiedzialność cywilna nauczyciela może zostać w InterRisk objęta ochroną za złotówkę miesięcznie od każdego nauczyciela. Jeśli dziecku przydarzy się nieszczęśliwy wypadek podczas opieki nauczyciela, rodzic może liczyć na odszkodowanie właśnie z takiej „nauczycielskiej” polisy OC.
Co można wyczytać z tych informacji? Otóż kwota składki jest bardzo niska. Ubezpieczyciel szacuje więc, że małe jest prawdopodobieństwo wypłaty odszkodowania. A kiedy byłoby konieczne wypłacenie odszkodowania? Tylko jeśli rodzic pozwałby szkołę i nauczyciela do sądu za szkodę dziecka. Kwota składki sugeruje więc, że rodzice robią to niezwykle rzadko. Dlaczego?
Winne są właśnie... ubezpieczenia szkolne. No i brak wiedzy. Rodzic dostaje odszkodowanie od ubezpieczyciela i sądzi, że nic więcej mu się już nie należy. A szkoła i nauczyciele w rezultacie nie ponoszą żadnej odpowiedzialności finansowej za swoje zaniedbania.
Sprostowanie:
Wbrew temu co było w artykule przed korektą, słowa "Przy dużej liczbie uczniów szkoła otrzymywała często nawet 20-30 proc. składki" nie należały do pani Małgorzaty Marzec z marketingbezposredni.com, ale do pana Pawła Sowy z SzkolneNNW.pl. Za pomyłkę przepraszamy.
Otrzymanie świadczenia z tytułu umowy ubezpieczenia NNW nie stanowi również przeszkody do dochodzenia od osoby odpowiedzialnej za powstanie szkody naprawienia tej szkody. W takim przypadku nie jest to dochodzenie świadczenia „za to samo”. W pierwszym bowiem przypadku (NNW) świadczenie przysługuje z umowy przewidującej wypłatę w razie zajścia określonego wypadku. W drugim zaś przypadku (odpowiedzialność cywilna sprawcy) podstawą dochodzonego roszczenia jest obowiązek naprawienia doznanej szkody. Na marginesie można zauważyć, że dość powszechnie dyrektorzy szkół zawierają również umowy ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej.