Wygrana prawie przeszła mu koło nosa

Szczęśliwiec, który dobrze wytypował szóstkę w Lotto i wygrał niemal 29,5 mln złotych, w ostatniej chwili zgłosił się po wygraną. Zrobił to ledwie 10 dni przed końcem terminu. Los na wagę milionów sprzedano w Bolimowie koło Skierniewic. Co jednak gdyby nie zgłosił się po nagrodę? Czy przepadłaby mu bezpowrotnie?

Wygrana prawie przeszła mu koło nosa
AFP / Joel Saget

- Zgodnie z regulaminami gier liczbowych, wygrane pieniężne wypłacane są w okresie 60 dni, licząc od następnego dnia po losowaniu - mówi Jarosław Tomaszewski z zespołu PR i komunikacji Totalizatora Sportowego. - Po upływie tego terminu grającemu przysługuje prawo do składania roszczeń - wyjaśnia Jarosław Tomaszewski.

Jak informuje Tomaszewski, roszczenia związane z udziałem w grach naszej spółki przedawniają się z upływem 6 miesięcy począwszy od dnia losowania. Termin przedawnienia roszczeń wynika z przepisów ustawy. Na stronie www.lotto.pl w zakładce "Kontakt" jest do pobrania formularz reklamacji, który grający powinien złożyć, gdy ubiega się o wypłatę przeterminowanej wygranej.

- Wygrana z Bolimowa została odebrana. Przypadki, gdy nikt się nie zgłasza po „szóstkę”, są niezmiernie rzadkie. W ostatnich latach mieliśmy tylko jeden taki przykład - 11,8 mln złotych (Wejherowo, 25 grudnia 2008 r.) - mówi przedstawiciel Totalizatora Sportowego.

Z długim poszukiwaniem zwycięzcy loterii mieliśmy ostatnio do czynienia dwa lata temu. 25 marca 2010 w Tarnowskich Górach ktoś kupił szczęśliwy kupon, na którym sześć cyfr było zgodnych z wynikiem losowania Lotto. Zwycięski kupon był warty ponad 10,5 mln złotych. Jarosław Tomaszewski mówi, że nagrody nikt nie odbierał przez ponad miesiąc. Na szczęście gracz w końcu zgłosił się do oddziału Totalizatora Sportowego z kuponem wartym dokładnie 10,637 mln złotych.
- Wszystko dzięki dużej kampanii lokalnej, a także wielkiemu wsparciu mediów - mówi przedstawiciel Totalizatora Sportowego.

Jakiś czas temu internet obiegła informacja, iż nagrody w wysokości 4 milionów złotych nie odebrał mieszkaniec Biłgoraja. Powodem miało być zgubienie szczęśliwego losu. Cała sytuacja miała skończyć się rozpadem małżeństwa zwycięzcy. W rzeczywistości jednak cała ta opowieść okazała się wyssana z palca.

- W Biłgoraju w historii padła tylko jedna "szóstka". Miało to miejsce w 2009 roku, a nagroda wyniosła 6 534 667,40 zł i została odebrana. Nie ma mowy o żadnej nieodebranej wygranej, która rzekomo padła w tym mieście w tym roku - zaznacza Jarosław Tomaszewski.

Jak wynika z informacji przekazanych przez Totalizator Sportowy, okres maksymalnego ubiegania się o wypłatę wygranej można wydłużyć nawet do pół roku. Jednak jak pokazuje przypadek z Wejherowa, zawsze istnieje ryzyko, że szczęśliwiec nie zgłosi się po swoje miliony. Warto zadać pytanie, co się dzieje z nieodebranymi wygranymi.

- Wracają one do Totalizatora Sportowego, a w konsekwencji do Skarbu Państwa. Jednak naszą troską jest to, by pieniądze te trafiły w możliwie jak największym stopniu do graczy - wyjaśnia Jarosław Tomaszewski. - W zarządzaniu pulą nieodebranych wygranych istnieją mechanizmy, które na to pozwalają. Dzieje się tak chociażby w przypadku wygranych gwarantowanych. Najlepszym przykładem jest 2 mln zł gwarantowane w Lotto - dodaje.

Oznacza to nic innego, jak dokładanie pieniędzy do puli zebranej jeszcze przed losowaniem. Jeśli wyniesie ona 1,8 mln zł, to Totalizator Sportowy brakujące środki uzupełnia właśnie z tych nieodebranych pieniędzy.

Klient Totalizatora Sportowego jednak sam decyduje, kiedy zgłosić się po wygraną. Nawet jeśli zjawi się 60. dnia po losowaniu, to nadal jest to wygrana odebrana w czasie przewidzianym regulaminem.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)