Akcje? Nie, dziękuję!
Dziś na rynkach finansowych bardzo łatwo było znaleźć drożejące walory. Było ich niewiele, więc od razu rzucały się w oczy.
02.09.2009 17:42
Złoto i dolary to hity na dziś, a prawdopodobnie również na najbliższą przyszłość. Indeks żadnej z europejskich giełd nie zdołał utrzymać się nad kreską przez większą część dnia. W Azji spośród trzynastu parkietów tylko trzy zakończyły dzień na plusie. W tym chiński. Z długiej listy surowców o godzinie 15.00 błyszczał tylko jeden - złoto. Jego uncję można było kupić za 965 dolarów. O 1 proc. drożej, niż we wtorek.
Polska GPW
Wczoraj nasz rynek znów dał się nabrać na dobry początek sesji za oceanem. Gdy tamtejsze indeksy "runęły" w dół, inwestorzy w Warszawie nie mieli już szansy zareagować. Zareagowali więc spadkami na początku dzisiejszej sesji. Kontrakty terminowe na WIG20 wystartowały 36 punktów poniżej wczorajszego zamknięcia, a sam WIG20 pół godziny później zaczął od spadku o 1,7 proc. Niemal tyle samo traciły indeksy szerokiego rynku i mWIG40. O prawie 2,2 proc. niżej zaczął dzień wskaźnik najmniejszych spółek. Samotny na tym poziomie był tylko przez chwilę. Wkrótce dołączyli do niego więksi koledzy, nie byli jednak w stanie dotrzymać kroku obu wskaźnikom małych i średnich firm, które po kilkunastu minutach spadały po prawie 3,5 proc.
Spośród największych spółek po około 3 proc. traciły nasze paliwowe koncerny. Niby logiczne, skoro ropa mocno staniała (wczoraj o prawie 7 proc.). Bardzo słabo radziły sobie banki. Największe, czyli Pekao i PKO, traciły po 2 proc., BZ WBK niemal 3 proc., a BRE chwilami nawet 7 proc. Akcje KGHM także nie błyszczały, zniżkując o 1,7 proc. Najmocniejsza w tym gronie Telekomunikacja Polska usiłowała trzymać się blisko zera.
Publikacja danych makroekonomicznych, dotyczących amerykańskiej gospodarki, a w szczególności sytuacji na rynku pracy, dopełniła "dzieła zniszczenia". Skala spadków zdecydowanie się powiększyła. Najniższy "wymiar kary" dotykał wskaźnika największych spółek, który tuż po godz. 15.00 tracił 3,7 proc. WIG był o 0,5 punktu procentowego niżej, a indeksy małych i średnich firm zniżkowały odpowiednio o 5,2 i 4,8 proc. Poza bankami, których akcje spadały po około 5 proc., liderem były papiery Lotosu, tracące momentami aż 7 proc. Blisko zera trzymały się tylko TP, Bioton i CEZ.
Ostatecznie WIG20 stracił 3,88 proc., indeks szerokiego rynku 4,25 proc. mWIG40 zniżkował o 4,61 proc., a sWIG80 o 4,8 proc. Obroty wyniosły 1,62 mln zł.
Giełdy zagraniczne
Wczorajsza sesja na Wall Street chyba rozwiała nadzieje byków - przynajmniej na najbliższe dni, jeśli nie tygodnie. Spadek indeksów był, jak na ostatnie czasy, mocny i zdecydowany, wybicie w dół z kilkudniowej konsolidacji wyraźne, a zejście S&P500 poniżej 1000 punktów raczej nie tylko symboliczne. Towarzyszące spadkom załamanie na rynku surowców - przede wszystkim ropy naftowej - i umocnienie dolara, to dość jednoznaczny obraz sytuacji. W takich warunkach trudno było się spodziewać dobrej sesji na giełdach azjatyckich. Spadki panowały tam niemal niepodzielnie. Jedynie Tajwan i Szanghaj obroniły się przed nimi. "Międzynarodowy" indeks chińskich akcji zwiększył swoją wartość o niecałe 0,5 proc., a Shanghai Composite wzrósł o 1,16 proc. Przynajmniej z tej strony inwestorzy mogli dziś liczyć na brak negatywnych sygnałów. Japoński Nikkei poszedł w ślady amerykańskich kolegów i stracił prawie 2,4 proc. W Hongkongu spadek wyniósł 1,5 proc.
Na głównych europejskich parkietach początek dnia był bardzo spokojny. Indeksy w Londynie, Frankfurcie i Paryżu zgodnie rozpoczęły w okolicach zera. Jednak już po kilkudziesięciu minutach czerwono było na wszystkich parkietach, za wyjątkiem Rygi. Spadkom przewodziła Warszawa, konkurując z Bukaresztem, który tracił około 2 proc. Także w Turcji indeks zniżkował o około 1,9 proc. Na pozostałych parkietach spadki po pierwszej godzinie handlu nie przekraczały na ogół 1 proc.
Wczesne popołudnie przyniosło wyraźne pogłębienie spadków. Przodowały w nich parkiety naszego regionu oraz Istambuł, gdzie zniżka sięgała 3,4 proc.
Waluty
Jak przystało na tak wielką nerwowość na rynku, dolar wczoraj nie miał wyjścia. Tuż po godzinie 16.00, gdy tylko indeksy na Wall Street poszły ostro w dół, "zielony" zaczął swój marsz w przeciwnym kierunku. Jeszcze późnym popołudniem kurs euro do dolara sięgał niemal 1,437, a wieczorem oparł się na poziomie 1,422 dolara za euro. Spadek "ceny” euro o 15 centów w ciągu kilku godzin to spore wydarzenie. Z perspektywy dłuższej niż kilka dni niczego to nie przesądza, ale pokazuje, z jak silnym mechanizmem mamy tu do czynienia.
Nasza waluta bardzo tę nerwowość odczuła. Przez niemal cały wtorek trzymała się dość dzielnie, jednak po godzinie 10.00 zaczęło się gwałtowne osłabienie. W ciągu trzech godzin złoty stracił do dolara prawie 10 groszy, kończąc dzień na poziomie nieco ponad 2,92 zł za "zielonego”. Niemal tyle samo wyniosła wczorajsza strata wobec euro, za które wieczorem trzeba było płacić 4,16 - 4,17 zł. Frank był nieco bardziej powściągliwy i zdrożał "jedynie” o około 7 groszy. Można go było kupić po prawie 2,75 zł. Do końca dnia nasza waluta osłabła jeszcze o około 2 grosze wobec euro i dolara.
Podsumowanie
Wczoraj byki jeszcze próbowały się bronić, przynajmniej te działające na rynku największych spółek. Można było mówić, że nic groźnego się nie dzieje, bo obroty mizerne, a i skala spadku - przynajmniej w przypadku WIG20 - niezbyt wielka. Dziś to wszystko jest już nieaktualne. Skala spadków była znaczna, obroty wyraźnie wyższe. Na razie przejawów paniki jednak nie było widać. Trend jest twoim przyjacielem, ale każda przyjaźń ma czasem trudne chwile.
Roman Przasnyski
główny analityk
Gold Finance