Armia zaciska pasa
Nowe zasady żywienia w armii i nowe możliwości mieszkaniowe - to tylko część reform, dzięki którym wojsko chce na koniec roku wypracować duże oszczędności.
21.07.2010 | aktual.: 21.07.2010 09:51
Od początku roku darmowe posiłki nie przysługują większości żołnierzom w jednostkach.
- Tylko nieliczni mogą liczyć na darmową grochówkę - tłumaczy szef MON, Bogdan Klich. Decyzją ministra wyżywienie należy się między innymi pilotom na dyżurach bojowych, marynarzom oraz wojskom specjalnym. W sumie jest kilkanaście wojskowych profesji, którym przysługują darmowe posiłki.
Przeważająca większość żołnierzy musi do jednostek przychodzić ze swoimi kanapkami, a za obiad normalnie zapłacić w wojskowej kantynie. Zdaniem ministra Klicha jest to uzasadnione. Obecnie armia staje się zwyczajnym miejscem pracy, a żołnierz pracownikiem. Nie ma powodu, dla którego MON miałby płacić za jedzenie takiego pracownika - tłumaczy minister obrony.
Płatne wyżywienie w jednostkach nie oznacza jednak, że w ogóle nie będzie wojskowego jedzenia. MON rozplanował rozmieszczenie zapasów na czas wojny i kryzysu.
Reforma żywieniowa oznacza też, że z wojskowej mapy zniknie połowa stołówek. Dzięki temu MON zaoszczędzi 248 milionów złotych. Do tej pory resort wydawał na utrzymanie systemu żywieniowego w armii prawie 550 milionów.
Oszczędności pójdą między innymi na świadczenia mieszkaniowe dla żołnierzy zawodowych - powiedział szef MON. W tym roku bowiem resort wypłaca dodatek mieszkaniowy dla tych żołnierzy, którzy nie korzystają z wojskowych kwater. Na razie zgłosiło się około 10 tysięcy mundurowych. Za 3-4 miesiące ministerstwo będzie miało pełną listę.
- 600 - 900 złotych piechotą nie chodzi, a tyle wynosi ten dodatek - tłumaczył w rozmowie z IAR Bogdan Klich.
Średnie wynagrodzenie żołnierza to 3900 złotych brutto miesięcznie. Dodatek mieszkaniowy przewidziano w sumie dla 40 tysięcy mundurowych.