Białoruś tworzy obozy pracy dla młodzieży
Według nowego prawa w Białorusi młodzież szkolna w wieku powyżej 15 lat od tego roku zostanie pozbawiona możliwości spędzania wakacji letnich na obozach rekreacyjnych. Zamiast tego nastolatki będą kierowane do obozów pracy i odpoczynku - pisze "Rzeczpospolita".
Jak wynika z artykułu, obozy pracy powstają głównie z myślą o młodzieży miejskiej. Nastolatkowie na wsi w okresie letnim pomagają w pracach na roli, a to podoba się władzy.
- Dzieci powinny pracować, aby nie miały konsumenckiego podejścia do życia - stwierdził Mikołaj Mazur, szef Republikańskiego Centrum Rekreacji i Leczenia Sanatoryjnego Ludności. - W mieście wychowujemy nierobów - dodał.
Konieczność pracy młodzieży w czasie wolnym od nauki szkolnej podkreślił również minister oświaty Siarhiej Mackiewicz. - To jest powrót do dawnych dobrych doświadczeń - powiedział.
Inne zdanie ma białoruskie społeczeństwo. Media piszą, że w świadomości Białorusinów obozy pracy kojarzą się z niemieckimi obozami z czasów II wojny światowej. Z kolei internauci, wspominając studenckie roboty rolne w czasach ZSRR, przyznają, że po raz pierwszy zetknęli się na nich z seksem i alkoholem. Ale i na to zagrożenie może się znaleźć się recepta.
- Powinny być to swego rodzaju obozy wojskowe, żeby utrzymać trudnych nastolatków w ryzach - twierdzi w rozmowie z "Rzeczpospolitą" proszący o anonimowość nauczyciel z Grodna.
Kto do obozów i dlaczego?
Szczegóły dotyczące zasad rekrutacji do obozów oraz wynagrodzenia za pracę nie zostały jeszcze ustalone. Można jednak założyć, że do obozów trafi głównie młodzież z rodzin ubogich i patologicznych. Udział w obozie wymagać będzie bowiem zgody rodziców, a o taką łatwiej, gdy rodzina ma kłopoty. Jak stwierdził dr Mikołaj Kowsz, rodzice będą mieć pewność, że dziecko chociaż w okresie letnim będzie najedzone i pozostanie pod obserwacją.
Według postanowienia rządu młodzież będzie mogła pracować w rolnictwie oraz przy robotach w sferze edukacyjnej i ochrony środowiska. Większość trafi prawdopodobnie do pracy w kołchozach. Kierownicy gospodarstw rolnych podchodzą jednak do pomysłu sceptycznie. Uważają, że z trudną młodzieżą będzie więcej kłopotu niż korzyści z efektów jej pracy.