Bili i zamykali w piwnicy
Brak klamek w oknach, metalowe kubki jak w więzieniu, do tego przemoc - w taki sposób dom dziecka w Orzeszu, opisują byłe wychowanki.
22.01.2009 | aktual.: 22.01.2009 14:24
O swoim pobycie w domu dziecka opowiedziały gazecie cztery byłe wychowanki. Jak mówią, w łazience dla dziewcząt jest tylko jeden prysznic i często brakuje ciepłej wody. W oknach nie ma klamek, bo "dzieciaki uciekały na dach". Niedawno w stołówce porcelitowe kubki zastąpiono metalowymi. Wychowanki twierdzą, że dzieci są karane. Za odmowę pójścia do kościoła trzeba stać na mrozie. Inną karą jest też zamykanie podopiecznych w piwnicy. Zdaniem dziewcząt wychowawcy stosują przemoc. Jeden z nich miał wykręcać dzieciom ręce. Inny wychowawca, który stracił już pracę, popychał dzieci, dusił je i szrpał - mówią "Polace".
Jeden z byłych wychowawców, który pracował w placówce kilka miesięcy, potwierdza: – Przemoc fizyczna i psychiczna jest tu na porządku dziennym. Dzieci traktuje się jak zło konieczne. Nie pracuje się z nimi, pozostawia same sobie. Nawet jeśli trafi tu grzeczne dziecko, to musi się przystosować. Inaczej nie przetrwa - mówi "Polsce" były wychowawca Tomasz Data.
Angieszka Kuchna, dyrektor placówki, mówi że to nie jest prawda. Twierdzi, że wychowanki, które opowiedziały o nieprawidłowościach gazecie, zawsze sprawiały kłopoty i były nastawione roszczeniowo. Twierdzi, że ma do nich żal, że nie przyszły do niej. Jak pisze "Polska" półtora roku wcześniej nastolatki szukały pomocy w starostwie powiatowym z Mikołowie. Ich zarzutów jednak nie potwierdzono. Urzednicy nie wykluczają dużej kontroli placówki.