Brak rąk do pracy w budownictwie
Za mało pracowników, materiałów i firm
budowlanych. Oferty pracy trafiają już na billboardy, w
hurtowniach trwają zapisy na towar, a przed deweloperami pojawiło
się widmo opóźnień inwestycji - zapowiada "Gazeta Wyborcza".
09.10.2006 | aktual.: 09.10.2006 08:27
Na rynku pracy roi się od ofert dla budowlańców. To efekt masowego exodusu robotników za granicę i ożywienia na polskim rynku inwestycji. Prawie 300 ofert dla murarzy, 100 dla dekarzy, 100 dla malarzy i dziesiątki dla innych robotników w tej branży - to wszystko znaleźć można w internetowym serwisie pośrednictwa pracy, do którego każdego dnia spływają dane z urzędów w pracy z całego kraju.
W Powiatowym Urzędzie Pracy w Poznaniu na tablicy ogłoszeń wisi ok. 130 ofert pracy w branży budowlanej. O pracowników trudno, mimo że płace w tym sektorze rosną najszybciej - pisze dziennik.
Przed dwoma miesiącami Główny Urząd Statystyczny podawał, że od sierpnia zeszłego roku wynagrodzenia w tej branży wzrosły o 14,8 proc. Niewykwalifikowany robotnik budowlany może dziś zarobić od 1 do 2 tys. brutto, inżynier od 2 do 4 tys., a kierownik budowy - o kilka tysięcy więcej.
W niespotykany dotąd sposób rąk do pracy szuka Budimex. Ogłasza się na reklamowych city-lightach wieszanych m.in. w centrach dużych miast, tam gdzie firma prowadzi prace budowlane, m.in.: w Poznaniu, Warszawie, Krakowie._ Chcemy dotrzeć do tych, którzy nie sięgają po gazety z ogłoszeniami. Brakuje nam zbrojarzy, cieśli, operatorów sprzętu budownictwa drogowego _ - wylicza rzecznik Budimeksu Krzysztof Kozioł.
Brak rąk do pracy dotyka także deweloperów. _ Pierwsze kłopoty z pozyskaniem firm budowlanych zaczęły się w zeszłym roku _ - mówi dyrektor ds. przygotowania budowy poznańskiego dewelopera Trust Jarosław Słuja.
Przed deweloperami pojawia się widmo niedotrzymania terminów oddania inwestycji i związane z tym straty finansowe. Boi się tego podpoznański inwestor, firma Linea, która zamieściła ostatnio w prasie spore ogłoszenie, w którym szuka wykonawców robót budowlanych. _ Robimy, co w naszej mocy, by zabezpieczyć się na przyszłość i nie opóźniać terminów. Niestety, odzew jest prawie zerowy _ - mówi "Gazecie Wyborczej" inżynier budowy z Linei Tomasz Łubiński. (PAP)