Brutalne zabójstwo na Mazurach. Czy sąd zaostrzy karę? Na stole dożywocie
Przed Sądem Apelacyjnym w Białymstoku zakończył się proces oskarżonego o zabójstwo 30-latka z okolic Pisza. Skazany nieprawomocnie na 25 lat więzienia, odwołuje się, domagając się uniewinnienia lub zmiany kwalifikacji czynu.
31.08.2024 14:57
Przed Sądem Apelacyjnym w Białymstoku zakończył się proces młodego mężczyzny z okolic Pisza, który został oskarżony o zabójstwo swojego znajomego. W pierwszej instancji zapadł nieprawomocny wyrok 25 lat więzienia. Prokuratura domaga się dożywocia.
Obrońcy oskarżonego również złożyli apelację. Domagają się oni uniewinnienia od zarzutu zabójstwa, ewentualnie zmiany kwalifikacji prawnej czynu z zabójstwa na nieumyślne spowodowanie śmierci lub złagodzenia kary. Wyrok sądu odwoławczego zostanie ogłoszony za dwa tygodnie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Brutalne zabójstwo na Mazurach
Proces dotyczy wydarzeń, które miały miejsce w czerwcu 2020 r. w jednej z wsi w gminie Biała Piska. Poprzedni sąd - Sąd Okręgowy w Olsztynie - skazał ją na dożywotnie pozbawienie wolności. Ten wyrok został jednak uchylony w postępowaniu apelacyjnym.
Prokuratura Rejonowa w Piszu ustaliła, że 30-letni oskarżony chciał uzyskać od znajomego pisemne oświadczenie potwierdzające zapłatę 2,5 tys. zł zadośćuczynienia, zasądzonego wyrokiem sądu w związku z pobiciem. Kiedy ofiara odmówiła, miał ją pobić, przeciągać na parcianym pasie za samochodem, a następnie utopić w płytkim stawie.
Prokuratura twierdzi, że oskarżony działał z zamiarem bezpośrednim zabójstwa: kilka razy trzymał głowę ofiary pod wodą, a nieprzytomnego człowieka pozostawił w stawie twarzą w dół. Oskarżony miał również grozić współtowarzyszowi, który był świadkiem zdarzenia, że jeśli ujawni okoliczności zajścia, zginie.
Oskarżony nie przyznaje się do winy
Oskarżony nie przyznaje się do winy. W powtórnym procesie Sąd Okręgowy w Olsztynie skazał go na 25 lat więzienia, biorąc pod uwagę zeznania naocznego świadka, lecz kwalifikując działanie oskarżonego jako zabójstwo z zamiarem ewentualnym.
Podczas czwartkowej rozprawy przed sądem apelacyjnym, obrońcy mówili, że sąd pierwszej instancji wziął pod uwagę tylko dowody przeciwko ich klientowi. Twierdzili, że nie ma dowodów na to, że ofiara była ciągnięta za samochodem, powołując się na wyniki badań DNA. Adwokaci argumentowali, że ich klient nie miał zamiaru zabić, a jedynie uzyskać oświadczenie potwierdzające zadośćuczynienie.
Według obrońców, celem oskarżonego było uzyskanie oświadczenia, a śmierć ofiary nie była objęta jego zamiarem. Wnioskują oni o zmianę kwalifikacji prawnej czynu na nieumyślne spowodowanie śmierci lub znaczne złagodzenie kary.
Obrońcy wskazują na liczne wątpliwości co do przebiegu zdarzenia. Twierdzą, że może być wiele wyjaśnień urazów ofiary, takich jak pęknięte żebra, które mogły być efektem upadku z roweru kilka dni przed wydarzeniami.
Wszystkie dowody były rozstrzygane i oceniane poprzez taką koncepcję winy oskarżonego. Nawet jeżeli coś do końca nie pasowało, jeżeli nie dało się tak stuprocentowo przypisać czegoś oskarżonemu, to w takiej sytuacji sąd wręcz dorabiał ideologię, dorabiał uzasadnienie, tak że pasowało do tej koncepcji - mówił jeden z obrońców, mec. Arkadiusz Basiak.
Drugi obrońca, mec. Piotr Iwaniuk, zakwestionował wiarygodność zeznań głównego świadka: „Nie podaje prawdy, a kształtuje tę prawdę na swoją korzyść (...) Wątpliwości istnieją i trudno mówić, że są to tylko i wyłącznie wątpliwości obrony, bo każdy człowiek, mający jakiekolwiek doświadczenie w badaniach kryminalistyki, widzi, że pewnych elementów nie da się jednoznacznie wyjaśnić i obciążyć nimi oskarżonego” - mówił adwokat.
Prokuratura nadal domaga się dożywocia, twierdząc, że oskarżony działał z zamiarem bezpośrednim zabójstwa, który pojawił się w ostatniej fazie zdarzenia, nad stawem.
- Do momentu przyjechania nad staw nie było zamiaru zabójstwa. Oskarżony takiego zamiaru wcześniej nie miał, on chciał wymusić to oświadczenie. Uderzył go, związał, włożył do bagażnika, jeździł, znowu bił, próbował cały czas to oświadczenie wymusić - powiedział prokurator Bogdan Dąbrowski z Prokuratury Rejonowej w Piszu.
Prokurator argumentował, że oskarżony zdecydował się na zabójstwo, gdy zdenerwował się, że nie może zmusić znajomego do podpisania oświadczenia. Powołując się na zeznania świadka, prokurator Dąbrowski stwierdził: „Nie osiągnął efektu, narastało w nim zdenerwowanie, na pewno był pobudzony swoimi zachowaniami, bo to są duże emocje negatywne, i przestał reagować już na to, że pokrzywdzony powiedział, że podpisze oświadczenie”.
Ostatecznie oskarżony powiedział jedynie, że popiera apelacje obrońców: nic nie będę dodawał.