Byki słabną pod koniec dnia

Kupującym nie starcza sił, by utrzymać do końca dnia indeksy i kursy akcji na „przyzwoitym” poziomie. Już po raz kolejny z rzędu końcówka sesji w Warszawie jest mocno rozczarowująca.

Byki słabną pod koniec dnia

04.09.2009 17:23

Pocieszeniem w tym wszystkim mogą być bardzo niskie obroty. Może to sugerować, że większy kapitał wstrzymuje się jeszcze z podjęciem decyzji o opuszczeniu rynku. Gdy jednak do tego „dojrzeje”, możemy być świadkami poważniejszych spadków. Na razie Wall Street chroni nas przed takim scenariuszem, ale nie ma gwarancji, co będzie się działo po przedłużonym weekendzie w Stanach Zjednoczonych.

Polska GPW

Dzisiejsza sesja miała przebieg nieco podobny do tej z czwartku. Główne indeksy zaczęły optymistycznie od wzrostu o około 1 proc. Wskaźniki małych i średnich firm notowały na otwarciu zwyżkę o 0,7 - 0,9 proc. Skala wzrostów szybko się powiększała, ale do euforii było daleko. WIG20 zbyt wysoko nie był w stanie podskoczyć, indeks szerokiego rynku momentami rósł o 1,4 proc., mWIG40 nawet o 2 proc. a sWIG80 o 1,2 proc. To był jednak szczyt możliwości na dziś. Bykom wyraźnie brakowało siły. Na rynku działo się niewiele, wahania cen były niezbyt duże. Trudno było wskazać zdecydowanych liderów spośród grona największych spółek. Na początku dnia najlepiej sprawowały się papiery BRE i BZ WBK, zwyżkując po 2,5 - 3 proc. Znacznie słabsze były walory największych banków, czyli Pekao i PKO. Akcje Telekomunikacji Polskiej cały dzień przebywały pod kreską. Końcowa część sesji przyniosła zdecydowane pogorszenie nastrojów. Skala wzrostu indeksów uległa redukcji jeszcze przed publikacją danych z amerykańskiego rynku pracy.

Gdy te się wreszcie pojawiły, WIG20 szybko wylądował na minusie. Dane wcale nie były jednoznaczne. Stopa bezrobocia okazała się wyższa niż oczekiwano, jednak spadek liczby miejsc pracy w sektorze pozarolniczym - nieznacznie lepszy niż prognozowano. Nerwowa reakcja naszych inwestorów nienajlepiej świadczy o ich nastrojach. Spadek indeksów szybko został skorygowany, ale o powrocie na wyższe poziomy nie było już mowy. WIG20 ledwie utrzymywał się w okolicy zera. Tylko nieznacznie lepiej radził sobie wskaźnik szerokiego rynku.

Ostatecznie WIG20 zakończył dzień spadkiem o 0,2 proc., WIG wzrósł o 0,51 proc., mWIG40 zwyżkował o 1,64 proc., a sWIG80 o 1,19 proc. Obroty wyniosły zaledwie 997 mln zł i były najniższe od początku lipca.

Giełdy zagraniczne

Czwartek przyniósł odreagowanie spadków na Wall Street. Przebieg sesji nie był jednak wcale jednoznaczny. Wskaźniki dwukrotnie lądowały pod kreską. Bardziej zdecydowany wzrost nastąpił dopiero w ostatniej odsłonie. S&P500 zyskał 0,85 proc., powracając powyżej poziomu 1000 punktów. Dow Jones zyskał 0,69 proc. Niewiele to jednak zmienia w obrazie rynku. Na razie mamy do czynienia jedynie z niewielką korektą ostatniej korekty. Dzisiejsza sesja też pewnie nie przyniesie wielkich zmian, w poniedziałek Amerykanie świętują, więc na rozstrzygnięcie przyjdzie nam więc jeszcze trochę poczekać. Do testowania poziomu 980 punktów w przypadku S&P500 jeszcze daleko, ale kto wie, co się stanie po długim weekendzie. Przełamanie tego poziomu przysporzyłoby bykom sporo kłopotów. Mimo że wrzesień cieszy się złą sławą wśród inwestorów, najbardziej prawdopodobny scenariusz na najbliższe tygodnie to wahania indeksu w przedziale 980 - 1000 punktów. Trzeba jeszcze przecież zostawić coś na październik.

W Azji panował dziś umiarkowany optymizm. Na minusie zakończyły dzień tylko parkiety w Japonii i Korei, zniżkujące o niecałe 0,3 proc. Indeksy w Szanghaju zyskiwały po 0,4 proc. W większości pozostałych przypadków skala wzrostów była podobna. Liderami były giełdy w Hong Kongu, gdzie tamtejszy indeks rósł o 2,8 proc. i Bombaju, ze zwyżką o 1,9 proc.

Główne parkiety europejskie zaczęły dzień bez rewelacji, ale na niewielkich plusach. W trakcie sesji skala zwyżki nieco się zwiększyła i około godz. 15.30 wskaźniki w Londynie, Frankfurcie i Paryżu zyskiwały po około 0,8 - 1 proc. Na parkietach naszego regionu wzrosty były nieco większe. Najgorzej zachowywały się indeksy w Istambule, zniżkując o ponad 2 proc. i Moskwie, gdzie RTS spadał o 0,9 proc. Do outsiderów lgnął także indeks warszawskich blue chipów.

Waluty

Wczoraj wieczorem na walutowym rynku można było obserwować małe szaleństwo. Dolarowi gwałtownie „zmiękły nogi” i wylądował na poziomie prawie 1,434 dolara za euro. Wyskok został szybko skorygowany, ale nad takimi nerwowymi wahaniami trudno przejść do porządku dziennego. Mamy z nimi do czynienia niemal bez przerwy od siedmiu dni. Patrząc z nieco dłuższej perspektywy, na razie nic wielkiego się nie dzieje i wciąż pozostajemy w zakresie dość szerokiej konsolidacji, w ramach której kurs euro do dolara porusza się w przedziale od 1,4 do 1,44. Kiepskie nastroje na giełdach wskazują na duże prawdopodobieństwo umocnienia się „zielonego”, ale skala tego zjawiska może nie być zbyt pokaźna. Zejście poniżej poziomu 1,4 dolara za euro wydaje się mało prawdopodobne.

Nasza waluta na wczorajszych zapasach dolara i euro nie zyskała zbyt wiele. Na zakończenie handlu za dolara trzeba było płacić niecałe 2,9 zł. Euro staniało w porównaniu do środy o około 2 grosze i można było je kupić wieczorem po 4,12 zł. Tyle samo staniał frank, wyceniany na 2,72 zł.

Dziś do południa dolar odzyskiwał moc, kurs euro spadł nawet przez moment poniżej 1,42 dolara. Na notowania złotego nie miało to większego wpływu. Różnica między dzisiejszymi cenami głównych walut a stanem z czwartkowego wieczora nie przekraczała 1 grosza.

Podsumowanie

Słabe końcówki sesji stają się powoli naszą specjalnością. Widać, że bykom nie starcza już siły, a raczej pieniędzy, by trzymać fason przez cały dzień. A przecież podaż nie jest nadmiernie agresywna. Obroty są od kilku dni niewielkie. Strach pomyśleć, co by się działo, gdyby z rynku chciał się wycofać poważniejszy kapitał.

Roman Przasnyski
główny analityk
Gold Finance

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)