Celebryci będą mieli problem z fiskusem
Kasia Cichopek właśnie urodziła drugie dziecko. Czy będzie ją stać na jego utrzymanie? Od jakiegoś czasu jej zarobki stopniowo maleją, a nad głową wisi jej kredyt hipoteczny za dom wart 4 mln zł. Jej finansom na pewno nie pomogą wprowadzone w tym roku przepisy, które spowodują, że będzie musiała oddać fiskusowi więcej niż dotychczas.
Kasia Cichopek właśnie urodziła drugie dziecko. Czy będzie ją stać na jego utrzymanie? Od jakiegoś czasu jej zarobki topnieją, a nad głową wisi jej kredyt hipoteczny za dom wart 4 mln zł. Jej finansom na pewno nie pomogą wprowadzone w tym roku przepisy, które spowodują, że będzie musiała oddać fiskusowi więcej niż dotychczas.
Kasia Cichopek ma miesięcznie 2-3 dni zdjęciowe na planie serialu "M jak Miłość". Za każdy z nich dostaje 2500 zł, a jeszcze kilka lat temu dostawała nawet 5000 zł. Przy obecnej stawce rocznie jest w stanie wyciągnąć 90 tys. zł. Do tego dochodzi gaża za program telewizyjny emitowany na Polsat Cafe oraz tantiemy za książkę, którą napisała.
To dość dużo, jednak miesięczna rata za kredyt hipoteczny, jaki aktorka zaciągnęła ze swoim mężem, wynosi kilkanaście tysięcy złotych. Tymczasem, jeśli pracuje na umowie o dzieło, co jest standardem w tej branży, to do końca kwietnia będzie musiała oddać skarbówce znacznie więcej niż dotychczas.
Wraz z początkiem 2013 roku w życie weszły przepisy, które ograniczają możliwość odliczenia kosztów uzyskania przychodu dla osób pracujących na umowę o dzieło. Podstawą do jej zastosowania jest sytuacja, kiedy wykonawca tworzy dla pracodawcy dzieło, które ten potem może do woli wykorzystywać i posiada do niego prawa autorskie. To może być artykuł, utwór muzyczny czy napisanie programu szkoleniowego. Do niedawna każda umowa o dzieło z przeniesieniem praw autorskich pozwalała na zastosowanie 50 proc. kosztów uzyskania przychodów.
Jak zauważa Mateusz Kamiński, doradca podatkowy z kancelarii KNDP, przyjęcie 50 proc. kosztów przy przychodach osób wykonujących umowy o dzieło było częścią szerszego założenia, że przy określonych działaniach może być uciążliwym, ale i nieefektywnym realne mierzenie kosztów poniesionych na rzecz uzyskania tych przychodów. Stąd przy umowie o pracę, umowie zlecenia, jak również o dzieło przyjęto w ustawie PIT stałe ryczałtowe wartości tych kosztów.
- Efektywnie jednak 50-proc. koszty dla umów o dzieło były wykorzystywane przez np. artystów zarabiających bardzo duże kwoty przy niskich nakładach. To wywołało raczej negatywny odbiór społeczny tego uprzywilejowania - dodaje Kamiński.
Od 1 stycznia 2013 r. są więc ograniczenia. Wprowadzono limit kwotowy, 50 proc. można wprawdzie wciąż odliczyć, ale tylko do przychodu w wysokości 85 528 zł brutto. Oznacza to tyle, że fiskus dostanie więcej pieniędzy.
- Ograniczenie stosowania tego uprzywilejowania należy ocenić jako idące w dobrym kierunku. Bo z jednej strony zapewniające optymalne i uproszczone koszty dla większości osób zarabiających na umowy o dzieło, a jednocześnie ograniczające nieuzasadnione koszty dla wąskiej grupy zarabiających bardzo duże pieniądze - podsumowuje Kamiński.