Chińskie dane znowu w grze
Europejskie giełdy nie będą mieć czasu na rozpamiętywanie końcówki sesji na Wall Street, która przyniosła kolejne rekordy tamtejszych indeksów. Dziś liczyć się będą informacje z dwóch obecnie kluczowych dla świata gospodarek. Te z chińskiej lekko rozczarowały. Cała nadzieja w amerykańskiej.
15.07.2013 08:10
Chińska gospodarka nie przestaje wysyłać coraz bardziej negatywnych sygnałów, budzących obawy o perspektywy globalnej koniunktury. Po niedawnych fatalnych danych o spadku importu i eksportu, dziś mamy kolejne złe wieści. Potwierdziły się powszechne oczekiwania zmniejszenia się tempa wzrostu chińskiej gospodarki. W drugim kwartale obniżyło się ono z 7,7 do 7,5 proc. Warto przypomnieć, że chińskie władze przyjęły, że ich celem jest wzrost PKB sięgający 7,5 proc. Rozczarowała z produkcją przemysłowa która zwiększyła się o 8,9 proc., podczas gdy liczono, że jej dynamika spadnie z 9,2 do 9,1 proc. Nieco mniej niż się spodziewano, wzrosły inwestycje w dużych chińskich aglomeracjach. Tu wzrost spowolnił z 20,4 do 20,1 proc. Pocieszeniem może być wzrost sprzedaży detalicznej z 12,9 do 13,1 proc.
Trudno spodziewać się, by giełdy europejskie po raz drugi w krótkim odstępie czasu, zignorowały złe informacje z Chin, choć niełatwo przewidzieć siłę reakcji na nie. Nie są one drastycznie niższe od oczekiwań, więc może ona nie być zbyt duża. W każdym razie ewentualne złe nastroje będą w stanie poprawić jedynie dane zza oceanu, które pojawią się już wczesnym popołudniem. O 14.30 opublikowana zostanie wartość wskaźnika aktywności gospodarczej w rejonie Nowego Jorku. Oczekuje się jego spadku z 7,84 do 5 punktów. W tym samym czasie poznamy dynamikę sprzedaży detalicznej. W tym przypadku spodziewany jest wzrost o 0,8 proc. (w maju zwyżka sięgnęła 0,6 proc.). Analitycy liczą, że bez uwzględnienia samochodów, sprzedaż wzrośnie o 0,4 proc. (poprzednio poszła w górę o 0,3 proc.). Nie można też zapominać, że trwa sezon publikacji wyników finansowych amerykańskich firm. Dziś poznamy dokonania Citigroup.
Jeśli amerykańskie dane okażą się słabsze, niż się oczekuje, mogą wraz z informacjami z Chin, powstrzymać rajd byków na Wall Street. W jego efekcie S&P500 od 24 czerwca zyskał już prawie 7 proc., a wszystkie indeksy znalazły się na poziomach najwyższych w historii.
W ostatnich dniach warszawskie byki poczynały sobie znacznie śmielej, niż poprzednio. W trakcie trzech ostatnich sesji minionego tygodnia WIG20 poszedł w górę o 3,7 proc., niwelując z nawiązką niedawną spadkową falę. Co ważniejsze, wskaźnik zdołał powrócić powyżej 2300 punktów. W pierwszych dniach lipca poziom ten był trzykrotnie atakowany, ale za każdym razem nieskutecznie. To, czy uda się teraz utrzymać nad nim nieco dłużej, zależeć będzie w dużej mierze od czynników zewnętrznych.
Rano nie wyglądały one najgorzej. Giełdy azjatyckie przyjęły chińskie dane raczej obojętnie. Zmiany indeksów były niewielkie, a liczba parkietów zniżkujących była niemal identyczna, jak tych, na których wskaźniki rosły. W gronie tych ostatnich znalazła się giełda chińska, gdzie na godzinę przed końcem handlu Shanghai B-Share zyskiwał 0,7 proc., a Shanghai Composite rósł o 0,9 proc.
Po 0,2-0,3 proc. w górę szły kontrakty na amerykańskie i europejskie indeksy, nie wskazując większego niepokoju po informacjach z Chin. Spokojnie było także na rynkach surowcowych. Notowania ropy naftowej spadały co prawda o ponad 1 proc., ale kontrakty na miedź zniżkowały jedynie o 0,3 proc.
Roman Przasnyski
Open Finance
| Niniejszy dokument jest materiałem informacyjnym. Nie powinien być rozumiany jako materiał o charakterze doradczym oraz jako podstawa do podejmowania decyzji inwestycyjnych. Wszystkie opinie i prognozy przedstawione w niniejszym opracowaniu są jedynie wyrazem opinii autorów w dniu publikacji i mogą ulec zmianie bez zapowiedzi. Open Finance nie ponosi odpowiedzialności za jakiekolwiek decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie niniejszego opracowania. |
| --- |