Choinkowy biznes, czy się opłaca?
Obecnie, wraz ze wzrostem kosztów, wiele „choinkowych” firm przeniosło się z Zachodu tam, gdzie taniej. Między innymi do Polski. Na tysiącach hektarów rosną u nas miliony drzewek.
22.12.2009 | aktual.: 22.12.2009 14:20
Obecnie, wraz ze wzrostem kosztów, wiele „choinkowych” firm przeniosło się z Zachodu tam, gdzie taniej. Między innymi do Polski. Na tysiącach hektarów rosną u nas miliony drzewek. Obok wielkich plantatorów rynek uzupełniają mali hodowcy i tracące wpływy Lasy Państwowe. Hodowcy twierdzą, że to ciężki biznes.
Drzewko rośnie kilka lat, a sprzedać je trzeba szybko – w ciągu kilku dni, tuż przed Wigilią. Roczny dochód z 1 ha obsadzonego choinkami według szacunków wynosi ok. 8 tys. zł. Dlatego sprzedaż choinek dla wielu drobnych hodowców jest pracą dodatkową.Czy to się opłaca?
Co roku żywą choinkę kupuje mniej więcej co szósty Polak. Orientacyjnie, bo dokładnych obliczeń nikt nie prowadzi. W choinkowym szaleństwie daleko nam do Amerykanów czy Niemców, ale 6 mln kupowanych corocznie choinek też robi wrażenie. Licząc nawet po 25 zł za zwykły polski świerk, wychodzi niezła suma. A to przecież dolna cenowa granica. Iglasta arystokracja może kosztować i 10 razy więcej.
Drzewka dają zajęcie
Choinki z roku na rok drożeją, a ludzie płacą. Przyczyną drożyzny może być np. podniesienie podatku VAT, jak w ubiegłym roku. Ale także choroby na plantacjach czy kłopoty z transportem. Jodła kaukaska, 1,7 m „wzrostu”, w tym roku w Gdańsku na tydzień przed świętami kosztowała 120 zł. Trzymetrowa – już 200 zł. Nabywca dwumetrowego świerka płacił 90 zł, u niektórych sprzedawców więcej. Za świerki serbskie, usadowione w donicach, płacono po ok. 70 zł.
Sezon choinkowy trwa wyjątkowo krótko. Ceny są tu zmienne, jak w każdym biznesie. Zazwyczaj przed samymi świętami spadają. Ci, co wyczekują na ostatnią chwilę, mogą się jednak srodze rozczarować. Jeśli co ładniejsze okazy znalazły właścicieli, pozostanie im powrót do domu z „drapakiem”. I gimnastyka z ustawianiem go w taki sposób, by ukryć niedostatki w urodzie. Jodła kaukaska i świerk serbski – te gatunki drzewek są dzisiaj na topie. Na choinki nadają się też inne: świerk srebrzysty, zwany inaczej kłującym, jodły: kalifornijska, olbrzymia i pospolita. Czasy popularności poczciwego świerka dawno minęły. Kiedyś nie miał konkurencji, bo nie było specjalnego wyboru. Dziś nabywcy wolą nowości. Popyt na niego stale spada. Ma jedną przewagę nad rywalami – piękny zapach. Ale nawet on nie przekonuje kupujących.
Jodły i świerki srebrzyste sprowadzano z zachodu Europy. Najczęściej z Danii, która była choinkowym zagłębiem. Dziś, wraz ze wzrostem kosztów, wiele „choinkowych” firm przeniosło się tam, gdzie taniej. Między innymi do Polski. Na tysiącach hektarów rosną u nas miliony drzewek. Obok wielkich plantatorów rynek uzupełniają mali hodowcy i tracące wpływy Lasy Państwowe.
Wandalu, precz od choinek!
- Kupując choinkę w doniczce warto sprawdzić, czy jest ukorzeniona, z bryłą ziemi otulającą korzonki, a nie ucięta jak marchewka – pokazują sprzedawcy. – Jeśli tak jest, można ją będzie później przesadzić. I przyglądać się, jak sobie rośnie przed domem. Hodowla iglaków, do których zaliczają się drzewka choinkowe, nie jest zajęciem łatwym. Wymaga wiele cierpliwości. Niektóre gatunki mogą się rozmnażać wyłącznie pod nadzorem zawodowców. Hodowca chcący zaimponować szerokim wyborem nie może poprzestać na zwykłej jodełce czy świerczku.
Tym bardziej, że ludzie coraz częściej idą na eksperymenty. Kto na przykład powiedział, że choinka musi być smukła i zielona? A jest tu w czym wybierać. Odmian iglaków jest całe mnóstwo: kolumnowe i rozesłane, wielkie i karłowate, ba, nawet takie o różnych barwach igieł i ozdobnych szyszkach. Żeby je zdobyć, plantator musi nawiązać kontakty za granicą, kupić i przewieźć nasiona. Chronić rosnące drzewka przed chorobami, nawozić je, pielęgnować, kosić trawę naokoło, by nie przeszkadzała we wzroście. No i strzec się wandali.
Tacy potrafią ukraść lub złamać drzewko, uciąć mu gałązkę, opryskać szkodliwym środkiem. Bez celu, ot, z czystej złośliwości. Drzewka rosną często na sporej przestrzeni, więc zagrożenie stale istnieje. Straty ciężko odrobić. A wandal czasu na działanie ma dużo. Zanim niepozorny krzaczek przybierze postać urodziwej choinki, musi minąć przynajmniej 6 lat. Zanim osiągnie 1,5 do 2 metrów – nawet 8 lat. Czy te wysiłki się opłacają? No cóż, jest popyt, jest i podaż. Według szacunków portalu Witryna Wiejska, dochód roczny z 1 ha obsadzonego choinkami to ok. 8 tys. zł. Trzeba przy tym dodać, że choinki są traktowane jako zajęcie dodatkowe. Sezon na nie trwa zbyt krótko, by plantatorzy mogli opierać na nich swoją działalność.
Hodowcy duzi i mali
Kto nie chce bawić się w ogrodnika, nie będzie zwracał większej uwagi na rodzaj drzewka. Najważniejsze, żeby nie traciło zbyt szybko igieł, prezentowało się ładnie, pachniało lasem. I tak nie będzie zbyt długim gościem w domu. Dwa tygodnie, do Trzech Króli. Jeśli zbyt szybko trafi do nagrzanego pomieszczenia i zacznie łysieć, nawet jeszcze krócej. Mija świąteczny nastrój, drzewko zaczyna zawadzać. Na podłodze powiększa się sterta igliwia. Nie ma rady, trzeba wynieść je na śmietnik. Za rok pojawi się nowe, o te parę złotych droższe.
Ekolodzy apelują, by nie wyrzucać choinek, a kupować doniczkowe i po świętach przesadzać. W ten sposób, argumentują, wyrównujemy stratę, jaką poniosła natura. Zabawa z przesadzaniem choinki to jednak zajęcie nie dla każdego. Mieszkańcy blokowisk mogą mieć kłopoty ze znalezieniem miejsca. Zielonego lokatora trzeba najpierw umieścić na balkonie lub w piwnicy. Kiedy już trafi do mieszkania, trzymać go z dala od grzejników, w chłodnym pomieszczeniu. Jeśli ktoś dysponuje werandą czy garażem, może zaryzykować próbę zostania hodowcą. Zaraz po świętach drzewko trzeba przenieść w chłodne miejsce. Posadzić wczesną wiosną, w marcu lub kwietniu. Później pozostaje troskliwie je pielęgnować i chronić przed chorobami oraz szkodnikami. Także tymi dwunożnymi. A patrząc na nie, przez cały rok wspominać magię świąt.
Jarosław Kurek