Dolar? Nie, dziękuję
Pierwszy dzień tygodnia nie przyniósł żadnych zmian na giełdzie. Co prawda WIG20 po dobrym otwarciu trochę "pomarudził" i otarł się o linię piątkowego zamknięcia, ale szybko wrócił do formy i jeszcze przed południem rósł o 1,3 proc.
13.10.2009 08:24
Początkowa słabość, która wynikła z dość ograniczonych obrotów, w skali całej sesji nie miała żadnego znaczenia. Pozytywna atmosfera była natomiast konsekwencją optymizmu panującego w całej Europie. Zyskiwały indeksy wszystkich europejskich rynków z wyjątkiem łotewskiego RIGSE, dla którego istotniejsze okazała się debata w tamtejszym parlamencie o cieciach budżetowych i ratowaniu finansów tej nadbałtyckiej republiki.
W trakcie dnia nie było żadnych informacji makro- i mikoekonomicznych, dlatego też europejskie rynki po początkowym niezdecydowaniu do końca dnia utrzymywały wąską konsolidację. Nie jest to jednak przejaw trwałej tendencji, ale raczej cisza przed burzą, ponieważ w drugiej części tygodnia na rynek spłyną raporty kwartalne amerykańskich banków, których znaczenie będzie nie do przecenienia. Do tego pojawią się też informacje o wielkości sprzedaży i produkcji przemysłowej w USA, więc śmiało można liczyć na wahania o większej skali. Dziś takich ruchów jeszcze nie zobaczymy, bo kalendarium jest puste i jedynie niemiecki indeks nastrojów ZEW może mieć ograniczony wpływ na giełdy.
Obserwując poszczególne indeksy na GPW można dojść do wniosku, że nasz rynek to jedynie WIG20. mWIG40 i sWIG80, a więc małe i średnie spółki, mogły "pochwalić się" wczoraj łącznym obrotem na poziomie 130 milionów złotych, czyli mniej niż 10 proc. całego rynku. Warto przypomnieć, że w trakcie konsolidacji tudzież kontynuacji wzrostów nie stanowi to problemu, ale gdyby wystąpiła korekta to taka płynność jest zabójcza za cen akcji i dla inwestorów je posiadających. Z drugiej strony był to bardzo udany dzień dla posiadaczy akcji baku PEKAO. Był on najlepiej radzącą sobie spółką z WIG20 i osiągnął pułap 161,20 złotych, czyli dokładnie 99 złotych więcej niż podczas lutowego dołka. Wśród największych dobrze wypadły też KGHM, TPSA i BRE.
Mimo, że wczoraj WIG20 zakończył zwyżką o 1,2 proc., to jest to bardzo skromny wynik patrząc na dokonania sąsiednich parkietów. Czeski PX50 zyskał 3,15 proc., a węgierski BUX 2,6 proc. My natomiast już ponad miesiąc przebywamy w konsolidacji pomiędzy 2030 pkt., a 2300 pkt. i chociaż pasmo dziennych wahań zawęża się, co powinno oznaczać nadejście wybicia, trudno go dziś oczekiwać. Kolejny spokój i marazm jest bardziej prawdopodobny.
Wczorajsza sesja w Stanach zakończyła się symbolicznymi wzrostami przy niewielkich obrotach, które spowodowało święto Kolumba. Wyjątkowo, znacznie ważniejsze od zakończenia był przebieg sesji, a konkretnie reakcja rynku na informacje, że banki centralne w drugim kwartale 2009 powiększyły swoje rezerwy walutowe o wartość 413 mld dolarów, z czego aż 63 proc. przypadło na euro i jeny. Udział dolara w nowej gotówce spadł do zaledwie 37 proc., czyli najmniej w historii. Taki komunikat doprowadził S&P500 do spadku o 0,5 proc., ale byki do końca dnia zdołały podciągnąć indeksy. Jednorazowo takie wydarzenie można zlekceważyć, ale jest to już silny i konkrety argument za dalszym osłabianiem się dolara, który kuriozalnie im jest słabszy tym lepszy dla USA.
Paweł Cymcyk
A-Z Finanse