Dotacje z Unii a kreowanie rzeczywistości
8 marca odbywał się w Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości nabór wniosków o dofinansowanie małych firm. Podczas przyjmowania zgłoszeń rzekomo doszło do wielkich burd i przepychanek.
11.03.2010 | aktual.: 24.09.2010 16:06
TVN CNBC przez dłuższy czas informował o tym, że w czasie przyjmowania wniosków o dotacje rozgrywają się dantejskie sceny. Ludzie się biją, przepychają, niemalże leje się krew. Jednak czy tak było naprawdę? Oczywiście dziennikarze innych mediów nie mogli być głusi na taki „nius” i popędzili do siedziby agencji.
Okazało się, że na miejscu nie ma żywego ducha! Nasz informator potwierdza, że słyszał w siedzibie agencji rozmowę dwóch urzędniczek: - Słuchaj, co się tutaj dzisiaj działo, w mediach mówią, że rozróby jakieś były? - Jak to co? Normalnie, przez półgodziny był tłok, a później wszyscy sobie poszli.
Potwierdza to w swoim komunikacie PARP. „W sprawie wnioskodawców, którzy wczoraj składali wnioski informujemy, że w ciągu 20 min wszystkie osoby, które wczoraj zaplanowały złożenie wniosku tego dokonały”.
Skąd więc cała afera? Widzowie jednej ze stacji w końcu widzieli jak tłum ludzi szturmuje drzwi, a interesanci są wypychani z kolejki.
Bo bliższym przyjrzeniu się filmikowi, który przez wiele godzin był głównym materiałem stacji, widać, że odepchnięty został tylko jeden przedsiębiorca, a krótki filmik został zapętlony! Tak, by scena wyglądała na poważne rozróby.
Okazuje się, że scena była jedną wielką manipulacją. Potwierdza to PARP, powołując się na inne media, określa zdarzenie jako zaplanowaną prowokację przedsiębiorcy, którą – uprzedzony o tym i świadomy faktu zaaranżowania całej sytuacji - reporter nagrał.
Kamery stacji ustawiły się w największym miejscu agencji, tak by napór tłumu na pewno nie umkną widzowi. Odepchnięty od drzwi przedsiębiorca, to Rafał Agnieszczak - właściciel jednego z portali społecznościowych.
- Po prostu uznałem, że każdy ma równe prawo do dotacji, a nie ten co najwcześniej sobie kolejkę zaklepie - powiedział dla Webinside.pl.
Przedsiębiorca w proteście przeciwko listom kolejkowym, które były stworzone przed otwarciem drzwi agencji, wepchnął się przed innych oczekujących. Oni - jak łatwo się domyślić - nie byli z tego faktu zbyt zadowoleni. A wystarczyło poczekać pół godziny…
Telewizja, która nagrała i zapętliła zdarzenie, twierdziła, że PARP jest odpowiedzialna za zaistniałą sytuację i broni dostępu przedsiębiorcom do złożenia wniosku.
- Przy przyznawaniu unijnych dotacji zawsze było i jest tak, że liczy się przede wszystkim ocena merytoryczna. Tak mówią przepisy, a przede wszystkim rozporządzenie ministra rozwoju regionalnego i inne dokumenty konkursowe. Ale także w większości programów unijnych jest tak, że jeżeli budżet jest ograniczony - a zawsze jest ograniczony - to liczy się też termin składania wniosków - powiedziała PAP Bożena Lublińska-Kasprzak, prezes PARP.
Przypomnijmy, że kolejka wnioskujących została obsłużona w ciągu 20-30 minut… Stacja, jako potwierdzenie swojej tezy, przytacza wyniki ostatniego konkursu, gdzie dofinansowanie przyznano głównie przedsiębiorcom, którzy wnioski złożyli w pierwszych dwóch dniach naboru…
Trudno się dziwić żalowi Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości do prasy:
„Opisane zdarzenie jest przykładem zupełnego braku rzetelności dziennikarskiej i obiektywizmu, którym powinien kierować się każdy dziennikarz, a w szczególności dziennikarz stacji biznesowej i informacyjnej, która jako jeden z celów stawia sobie rzetelne i obiektywne informowanie o gospodarce i prowadzeniu przedsiębiorczości w Polsce(…)”.
JK - Wirtualna Polska