Drogie akcje mizernej wartości

Sprawa Pierwszego Komercyjnego Banku w Lublinie to jedna z najbardziej interesujących, a jednocześnie niestety widowiskowych afer w historii nowożytnego systemu bankowego w Polsce.

Drogie akcje mizernej wartości
Źródło zdjęć: © WP.PL | Marcin Gadomski

08.11.2012 | aktual.: 09.11.2012 09:20

Były oszustwa, błyskawiczna ekstradycja amerykańskiego biznesmena, przerażeni klienci usiłujący odzyskać swoje depozyty, denominowanie wartości akcji, ich emisja i sprzedaż, zbycie banku za symboliczną złotówkę, a finalnie – masa niejasności.

Krąg afery Bogatina

Pierwszy Komercyjny Bank w Lublinie (PKBL) był drugim prywatnym bankiem w Polsce utworzonym po roku 1989, tuż po uchwaleniu prawa bankowego – bank oficjalnie rozpoczął swoją działalność w styczniu 1991 roku. Jego założycielem był amerykański biznesmen rosyjskiego pochodzenia David Bogatin, który w roku 1976 wyemigrował z ZSRR do Stanów Zjednoczonych, a następnie w 1988 r. przyjechał do Polski. Agresywna i bardzo ambicjonalna polityka prowadzenia banku przez Bogatina (miał to być m.in. pierwszy komercyjny bank notowany na warszawskiej giełdzie)
w czasach transformacji sektora bankowego doprowadziła do gwałtownego rozwoju banku zarówno w obszarze budowy sieci jego oddziałów, jak i wysokości zgromadzonych depozytów. Do czasu…

Szum medialny wokół Pierwszego Komercyjnego Banku w Lublinie, którego przetransferowany przez Austrię kapitał założycielski pochodził faktycznie z funduszy kredytu udzielonego przez PKO SA, rozpoczął się w styczniu 1992 roku wraz z serią materiałów prasowych, których autorem był Jacek Łęski – dziennikarz lubelskiego oddziału „Gazety Wyborczej”. Przedstawiane zarzuty dotyczyły nieprawidłowości powiązanych z dokumentacją rejestrową banku, w której dokonano fikcyjnego podwyższenia kapitału banku, oraz podejrzenia o gromadzenie depozytów celem ich późniejszego wyprowadzenia przy pomocy kredytów, które faktycznie nigdy nie miały zostać spłacone.

Nie to jednak było przyczyną zatrzymania Bogatina przez funkcjonariuszy Urzędu Ochrony Państwa jeszcze 31 stycznia 1992 roku. Okazało się bowiem, że biznesmen poszukiwany jest przez władze USA w związku z dokonanymi wcześniej oszustwami podatkowymi (defraudacje przy handlu paliwem i fałszowanie dokumentów), a co za tym idzie – do jego zatrzymania doszło w związku z sygnowanym w 1927 r. traktatem ekstradycyjnym między Polską a USA. Koniec końców, mimo próby podważenia wniosku o ekstradycję (faktycznie bowiem bilateralny traktat o ekstradycji nie przewidywał przypadku oszustwa podatkowego) Bogatin trafił w ręce władz zza oceanu. Osądzonego wpierw przez sąd stanowy w Albany, a następnie sąd federalny w Nowym Jorku Bogatina, skazanego na karę pozbawienia wolności od 8 do 13 lat (w zależności od sprawowania), osadzono ostatecznie w więzieniu stanowym w miejscowości Otisville. Tu faktycznie ślad po nim zaginął (choć siłą rzeczy Bogatin odsiadywanie wyroku zakończył i jest dziś pewnie wolnym człowiekiem).

Zarząd komisaryczny

Jeszcze przed ekstradycją, w kwietniu 1992 r., posiadający w PKBL większościowy pakiet akcji Bogatin zdołał za cenę 40 miliardów starych złotych odsprzedać 45 proc. Akcji banku Tadeuszowi Olczakowi, który później bezskutecznie starał się od zawartej umowy odstąpić. W czerwcu 1992 r. zarząd banku wystąpił także do ówczesnej prezes Narodowego Banku Polskiego Hanny Gronkiewicz - Waltz z wnioskiem o przeniesienie własności akcji Olczaka na Bogatina, lecz nie uzyskano odpowiedniej zgody.

Transakcja zakupu akcji przez Tadeusza Olczaka istotna jest w kontekście pogarszającej się sytuacji banku. Załamanie się jego kondycji, wywołane aferą Bogatina, panicznym wypłacaniem depozytów przez klientów i ograniczeniem akcji kredytowej, doprowadziło w efekcie do interwencji dokonanej przez władze nadzoru bankowego i Narodowego Banku Polskiego. Na jego wniosek, w lutym 1993 r. ustanowiono w PKBL zarząd komisaryczny. Dodatkowo spłata zobowiązań Bogatina spowodowała, że zarząd komisaryczny PKBL dysponował 52,5 proc. akcji własnych banku, których jednak nie udało się sprzedać w ustalonym czasie, co było równoznaczne z uzyskaniem przez Olczaka miana większościowego udziałowca Pierwszego Komercyjnego Banku w Lublinie. On sam jednak został zatrzymany przez funkcjonariuszy Urzędu Ochrony Państwa 23 maja 1993 r., a następnie trafił do aresztu w związku z zarzutami (nieprawdziwymi – jak okazało się po kilkunastu latach na mocy prawomocnego wyroku sądu) dotyczącymi kradzieży 348 samochodów; w trakcie przeszukania
zajęto m.in. sejf Olczaka, w którym zgodnie z jego wypowiedziami miały znajdować się dokumenty powiązane z PKBL.

Niebagatelna kwota symbolicznej złotówki

W październiku 1993 r., na mocy uchwały Zarządu NBP, zarząd komisaryczny Pierwszego Komercyjnego Banku w Lublinie dokonał wspomnianego umorzenia 31 350 akcji własnych banku oraz denominacji akcji należących do Olczaka. Wartość każdej z 27 450 pozostałych akcji serii A spadła w ten sposób z miliona do 40 tysięcy starych złotych – uzyskana w związku z obniżeniem kapitału akcyjnego kwota 57 702 000 000 zł przeniesiona została do kapitału zapasowego banku. Jednocześnie podjęto decyzję o emisji ponad 6 milionów akcji serii B, czyli podwyższeniu kapitału akcyjnego PKBL o kwotę 250 miliardów starych złotych. Wszystkie akcje serii B PKBL przeznaczone zostały dla Narodowego Banku Polskiego, przez co NBP odpowiadał za ponad 99 proc. kapitału akcyjnego banku.

1 lipca 1999 r., po wcześniejszym wykupie akcji PKBL przez Powszechny Bank Kredytowy (PBK), ten oficjalnie przejmuje lubelski bank za niebagatelną kwotę symbolicznej złotówki. Co ciekawe, wcześniejsza umowa sprzedaży PBK pakietu akcji PKBL będących w rękach NBP zakładała przy tym aż dziesięcioletni plan ratalnej spłaty zobowiązania. W ten sposób Powszechny Bank Kredytowy nabył w cenie 4,30 zł 41 649 044 akcje PKBL, stanowiące 99,93 proc. kapitału akcyjnego banku, za kwotę blisko 180 mln zł, a zobowiązanie w stosunku do NBP rozłożone zostało na sześć rat, z których płatność największej raty – stanowiącej 50 proc. wartości akcji – przypadała dopiero na październik 2008 roku. Wymagalność pierwszej z rat następowała przy tym 3 dni od wejścia w życie umowy sprzedaży pakietu akcji z dnia 27 października 1998 r., natomiast pozostałe, 10-procentowe raty płatne były w 2-letnich odstępach – każdorazowo w październiku lat 2000, 2002, 2004 i 2006.

Nic do zarzucenia

Choć Hanna Gronkiewicz-Waltz deklarowała w jednym z wywiadów, że nie ma sobie nic do zarzucenia w żadnej sprawie, a gdyby złamała prawo, to już dawno usłyszałaby zarzuty, to sprawa ta jak bumerang wraca od czasu do czasu przywoływana na arenie politycznej, ale również dzięki dochodzącemu swoich praw w sądzie Olczakowi. Dotychczasowe, przekazywane przez Olczaka zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa przez grupę osób powiązanych ze sprawą PKBL, w tym byłą prezes Narodowego Banku Polskiego, okazywały się bezskuteczne. Było tak między innymi przy złożonym przez Tadeusza Olczaka zawiadomieniu o popełnieniu przestępstwa z listopada 2006 r., w przypadku którego, na podstawie postanowienia z dnia 31 stycznia 2007 r. stwierdzono, że opisane w nim okoliczności nie uzasadniają podejrzenia o popełnieniu przestępstwa, a co za tym idzie - odmówiono wszczęcia śledztwa w sprawie. Ostatnią zainicjowaną przez niego sprawą przeciwko Hannie Gronkiewicz-Waltz jest oskarżenie przekazane Sądowi Okręgowemu w Lublinie, który
następnie przetransferował je do Sądu Okręgowego w Warszawie w marcu bieżącego roku. Zgodnie z prywatnym aktem oskarżenia była prezes NBP miała w sprawie Pierwszego Komercyjnego Banku w Lublinie nie dopełniać obowiązków oraz nadużyć swoich uprawnień, a tym samym działać na niekorzyść akcjonariusza banku. Jak tym razem zakończy się powództwo? To niestety niejedno pytanie, które w tej sprawie pozostaje bez odpowiedzi…

Piotr Głowacki

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)