Eurosaksy - raj dla oszustów
Wielu Polaków zapłaciło za znalezienie
pracy, a na miejscu okazało się, że obiecanego zajęcia nie ma.
Najwięcej nabitych w butelkę wraca z Wielkiej Brytanii i Irlandii.
Ambasada brytyjska prosi o zgłaszanie jej przypadków oszustw -
podaje "Życie Warszawy".
11.05.2004 | aktual.: 11.05.2004 11:08
Według dziennika, oszuści wykorzystują trudną sytuację na rynku pracy i fakt, że Wielka Brytania i Irlandia otworzyły się od 1 maja na pracowników ze Wschodu. Od momentu wejścia Polski do UE liczba wyjeżdżających do Wielkiej Brytanii wzrosła o 15% _ "Część przyjeżdżających nie zdaje sobie sprawy z realiów Londynu. Lampka ostrzegawcza powinna im się zapalić w głowie już wtedy, gdy ktoś chce od nich pieniędzy za znalezienie posady. To niezgodne z brytyjskim prawem" _ - tłumaczy konsul generalny w Londynie Tomasz Trafas.
Dodaje, że często pośrednicy informują klientów, iż wszystkie formalności załatwi za nich polska ambasada na miejscu. _ "A my nawet nie mamy takich uprawnień. Możemy ich tylko poinformować o prawach, a oni sami muszą załatwić papierkową robotę" _ - mówi. Podobna sytuacja jest również w Irlandii - pisze gazeta.
Rzetelnego pośrednika można poznać po kilku cechach, m.in. zarejestrowaniu w resorcie pracy; tym, że jeśli pobiera pieniądze, to tylko za faktyczne wydatki poniesione przy organizacji wyjazdu; ma pojęcie na temat prawa pracy w danym kraju. Warto też zajrzeć do rejestru agencji, które mają odpowiednie certyfikaty. Rejestry są na stronach internetowych urzędów pracy (www.praca.gov.pl). Tylko agencje zarejestrowane mogą pośredniczyć w poszukiwaniu zajęcia - informuje "Życie Warszawy". (PAP)