Fala w pracy
Konflikty pokoleniowe wśród pracowników to problem w niejednej firmie. Co zrobić, żeby i młodym, i doświadczonym pracowało się dobrze oraz żeby się uzupełniali, a nie wzajemnie zwalczali?
17.11.2009 14:14
Jola (45 lat): jestem na marginesie
Czy rzeczywiście w firmach dochodzi do wojny pokoleniowej? Jola nie ma wątpliwości, że tak. Ma 45 lat i w firmie czuje się niepotrzebna, a nawet dyskryminowana przez młodszych pracowników. Dyrekcja zatrudnia młodych pracowników, którzy tworzą zgrany zespół. Jola znalazła się na marginesie. Twierdzi, że współpracownicy nie chcą z nią rozmawiać. Ma poczucie, że śmieją się z niej za jej plecami. Nie jest zapraszana na firmowe spotkania po pracy. A do tego, wszystkie bardziej odpowiedzialne zadania wykonują młodsi.
- Jestem księgową w firmie od 15 lat. Właściwie tworzyłam to przedsiębiorstwo od podstaw. Rok temu zmienił się kierownik, który zaczął „wymieniać” zespół na młodszy. Kilka osób równych mi stażem zwolnił, kilka osób odeszło, dwie osoby postanowiły założyć własny biznes. Ja postanowiłam pozostać, bo zawsze identyfikowałam się z firmą. Niestety do czasu. Po prostu źle się czuję, nikt nie chce słuchać o moich propozycjach rozwiązań finansowych. Zawsze dowiaduję się, że nie myślę przyszłościowo. Mam wrażenie, że kierownik chce mnie zwolnić, tylko brakuje mu argumentów. To przykre, że po tylu latach traktują człowieka jak śmiecia – pisze w mailu Jola.
Patti (29 lat): nęka mnie gang starych urzędasek
Internautka Patti również do nas napisała. Twierdzi, że czuje się dyskryminowana, tyle tylko że przez „gang starych urzędasek”.
- Wszystko zależy od tego, kogo w danej firmie jest więcej. W zespole, w którym pracuję, wszyscy oprócz mnie mają od 45 lat wzwyż. To same kobiety. Współpracownice są mi bardzo nieprzychylne. Gdy raz poprosiłam o pomoc, usłyszałam od 50 - letniej koleżanki, że jej nikt nie pokazywał jak się pracuje, „a my młodzi to tylko chcielibyśmy, żeby nam się podawało wszystko na tacy”. Innym razem usłyszałam, jak plotkują na mój temat. Mówiły, że jestem pupilkiem szefa i że cierpię na przerost ambicji, a kto wie, może nawet szef już się mną czule zaopiekował. To było straszne, popłakałam się, gdy to usłyszałam. Gdy idę korytarzem słyszę normalne rozmowy dobiegające z pokoju, gdy otwieram drzwi wszystkie głosy milkną. Pewnego razu zapytałam głośno dlaczego tak mnie traktują i o co właściwie chodzi. Jedna osoba powiedziała, że „chyba coś mi się przyśniło i że jestem przewrażliwiona” – pisze w mailu Patti, ma 29 lat, pracuje w urzędzie jako referentka, zajmuje się problematyką oświatową.
agata 32: to po prostu była fala
Internautka, która podpisuje się „agata 32”, również na własnej skórze odczuła skutki wojny pokoleniowej. Twierdzi jednak, że dyskryminacja pracownika, przez grupę, to kwestia kultury osobistej.
- Jestem młoda pracowałam w firmie 6 lat i odeszłam, bo sytuacja stała się nie do wytrzymania. „Starzy mnie wygryzali”. To po prostu była „fala”. Moim zdaniem niezależna od wieku, tylko od kultury osobistej i uczciwości pozostałych pracowników – pisze agata 32.
Psycholog: winne są kompleksy
Psychologowie twierdzą, że tego typu toksyczne relacje rodzą się z kompleksów, niepewności i strachu pracowników.
- Wiadomo, że 50-letni pracownik nie zawsze jest tak energiczny i przebojowy, jak młody. Będzie się obawiał nowego pracownika. Jeśli utworzy się grupa takich obawiających się pięćdziesięciolatków, to prawie pewne, że będą oni izolować młodego pracownika, a nawet wręcz go gnębić. Cała sztuka polega na tym, by szef potrafił tak poprowadzić zespół, by każdy czuł się ważny i potrzebny. By młodzi potrafili uzupełniać swym entuzjazmem doświadczenie starszych pracowników. To jest do zrobienia. Już na etapie tworzenia „wielopokoleniowego zespołu” szef powinien pomyśleć o spotkaniu integracyjnym. Ważne by poinformował zespół o swojej wizji kierowania nim. Każdy pracownik powinien otrzymać jasny komunikat „szanuję cię, jesteś ważnym ogniwem w firmie, a to, że przyjmuję młodego pracownika nie oznacza, że chcę kogokolwiek zwolnić, mam taki zamysł kierowania grupą – mówi Renata Telega, psycholog.
Psycholog: młodzi zablokowali starym telefony
Gorzej, gdy już doszło do konfliktu.
- Obawiam się, że w takiej sytuacji konieczna jest mediacja kogoś, kto jest niezależny w firmie. Kierownicy często w takich sytuacjach korzystają też pomocy psychologów, doradców personalnych, specjalistów, którzy potrafią rozwiązywać takie problemy przez różnorodne treningi. To niewiarygodne jak inteligentni pracownicy, często piastujący odpowiedzialne stanowiska potrafią sobie zatruć życie. Pamiętam konflikt pokoleniowy w agencji reklamowej. Szef kierował mieszanym zespołem – doświadczonymi pracownikami, którzy mieli stałych klientów, ale brakowało im błyskotliwych pomysłów i młodymi, którzy byli bardzo kreatywni, nie mieli jednak stałych zleceń - mówi Renata Telega.
I jedni i drudzy byli ważni dla firmy - mówi Renata Telega. Młodzi uważali się jednak za lepszych, starzy zaś za cenniejszych dla firmy. Konflikt był poważny, pracownicy utworzyli dwa obozy, w ogóle ze sobą nie rozmawiali. Któregoś dnia młodzi zablokowali telefony „starym”, innego dnia „starzy” donieśli szefowi, że „młodzi” przyszli do pracy pod wpływem alkoholu. Poważnym błędem szefa było to, że lekceważył niepokojące sygnały, uważał, że pracownicy się dotrą. Treningi w firmie trwały pół roku, konieczna była reorganizacja zespołu i podział na kilkuosobowe zespoły, w każdym znaleźli się starzy i młodzi. Każdy z pracowników miał konkretne zadania – starzy dbali o kontakty z kontrahentami, młodzi byli od pomysłów. Katastrofę udało się zażegnać.
Krzysztof Winnicki