Gdzie opłaca się pracować za granicą?

1 maja 2011 r. minie siedem lat od wstąpienia Polski do UE. Po długim okresie przejściowym będziemy już mogli bez ograniczeń szukać zatrudnienia w kolejnych państwach Europy – m.in. za Odrą. Co zaoferuje nam niemiecki rynek pracy i jakie zmiany w ofercie zatrudnienia nastąpią w krajach sąsiadujących z Niemcami?

Gdzie opłaca się pracować za granicą?
Źródło zdjęć: © thinkstock

25.03.2011 | aktual.: 25.03.2011 16:23

Trudno zliczyć, ile razy Berlin był krytykowany za utrzymywanie ograniczeń w dostępie do rynku pracy. Przedłużanie okresu przejściowego budziło zdziwienie wielu ekonomistów, gdyż w wielu branżach za Odrą brakowało i ciągle brakuje personelu. Liberalizacja przepisów nastąpi nie tylko w ojczyźnie Goethego, ale również w Austrii i Szwajcarii. Jednak nie oznacza to, że każdy kandydat znający język niemiecki, będzie mógł łatwo odmienić swoją sytuację zawodową. Sprawdź więc, jakie są prognozy na nadchodzące miesiące. Przedstawiamy opinie dotyczące Niemiec i sąsiadujących z nimi krajów (oprócz Polski).

Niemcy

Od 1 stycznia za zachodnią granicą obowiązują nowe przepisy dotyczące podejmowania pracy sezonowej w rolnictwie, leśnictwie, hotelarstwie i gastronomii. Wprowadzone ułatwienia (nie trzeba już posiadać zezwolenia) nie skusiły dotychczas wielu kandydatów, ale lada dzień sytuacja ulegnie zmianie.

– Moim zdaniem, w ciągu pierwszych kilku miesięcy po całkowitym otwarciu rynku, nawet 2 miliony Polaków może aktywnie poszukiwać zatrudnienia po drugiej stronie Odry. Część z nich wyjedzie „w ciemno”, licząc, że w ten sposób zwiększy swoje szanse na angaż – mówi Stefan Schwarz z Agencji Pracy i Doradztwa Personalnego InterKadra.

Nie zabraknie też osób, które zechcą zarabiać na czarno. Jednak częste kontrole oraz kary odstraszają tamtejszych pracodawców przed łamaniem przepisów. Świadczą o tym np. dane zebrane przez Institut fur Angewandte Wirtschaftsforschung e.V., z których wynika, że w ubiegłym roku skala zjawiska pracy w szarej strefie była najmniejsza od 15 lat. – Niemcy panicznie boją się efektu „przełamania tamy”, czyli niekontrolowanego napływu od 1 maja polskich pracowników, zatrudnianych po dumpingowych stawkach. W państwie, w którym władzę trzymają potężne związki zawodowe, a społeczeństwo przyzwyczajone jest do socjalnego modelu gospodarki, taka wizja budzi popłoch – mówi Stefan Schwarz. Tradycyjnie już niepokój bardziej odczuwany jest wśród mieszkańców wschodnich landów, ale więcej wolnych i lepiej płatnych stanowisk do obsadzenia będzie w zachodniej części kraju. Politycy, związki zawodowe oraz organizacje pozarządowe nie chcą dopuścić do pogorszenia koniunktury.

– W ekspresowym tempie powstają więc ustawy, rozporządzenia oraz inne dokumenty, które mają uchronić niemiecką gospodarkę przed polskim potopem. Ustalenie płacy minimalnej we wszystkich branżach zapobiegnie dumpingowi płac i zwiększy konkurencyjność miejscowych pracowników – zauważa Stefan Schwarz. Prognozuje też, że do 1 maja zostaną rozwiązane kwestie dotyczące najniższych wynagrodzeń. Jednak zachodni sąsiedzi nie poradzą sobie bez wsparcia przyjezdnych. Według wyliczeń przedstawionych jeszcze w ubiegłym roku przez Deutsches Institut fur Wirtschaftsforschung, Niemcy powinny co roku przyjmować ok. pół miliona wykształconych imigrantów, aby gospodarka dobrze funkcjonowała.

– Uważam, że tamtejsi pracodawcy nie mają szans na pozyskanie tzw. specjalistów. Przykładowo, asystent lekarza w szpitalu może liczyć na 1,9 tys. euro brutto miesięcznie i z tej kwoty musi pokryć koszty zakwaterowania, natomiast młody lekarz w Polsce zarabia 4–6 tys. zł netto – mówi Stefan Schwarz. Trudno się spodziewać, aby problem niedoboru personelu w służbie zdrowia czy inżynierów różnych specjalności został rozwiązany w niedalekiej przyszłości. Ponadto od lat na brak ofert nie powinny narzekać opiekunki osób starszych. W najbliższych tygodniach zaczną też pojawiać się kolejne propozycje związane z budowlanką.

Przykładowe płace w Niemczech
Dekarz - ok. 10 euro (40 zł) brutto za godzinę
Kucharz - ok. 1,7 tys. euro (6,9 tys. zł) brutto miesięcznie
Mechanik samochodowy - 1,7 tys. euro brutto miesięcznie
Operator wózka widłowego - od 8,42 euro (34 zł) brutto za godzinę
Opiekunka osób starszych - 900–1,3 tys. euro (3,6–5,3 tys. zł) netto miesięcznie

Austria

Po 1 maja wzrośnie też zainteresowanie wyjazdami zarobkowymi do ojczyzny Straussa. Już za kilka tygodni całkowicie znikną bowiem ograniczenia związane z dostępem do tamtejszego rynku pracy.

– Dotychczas Polacy nie byli szczególnie mocno reprezentowani nad Dunajem. Z jednej strony wynikało to z obowiązujących obostrzeń, a z drugiej – Austria nie należała nigdy do tradycyjnych kierunków migracyjnych – mówi Alicja Przepiórska, doradca EURES z Dolnośląskiego Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Wałbrzychu. Od ponad roku DWUP realizuje projekty rekrutacyjne na rzecz pracodawców z branży gastronomiczno-hotelarskiej. Jednak o przeprowadzce mogą myśleć nie tylko kucharze, pomocnicy kuchenni, kelnerzy/kelnerki czy recepcjoniści/recepcjonistki.

– Brakuje też informatyków, opiekunów osób starszych/niepełnosprawnych, kierowców, spawaczy, ślusarzy, pakowaczy, sprzątaczy, lekarzy oraz inżynierów – wylicza Agnieszka Skrzeszewska z firmy transportowej Stapolen. Według niej, z Polski wyemigrują przede wszystkim osoby młode, stanu wolnego i znające język niemiecki, którym nie udało się zdobyć pracy po zakończeniu szkoły średniej lub studiów.

W Austrii nie ma ustawowo określonej płacy minimalnej, ale istnieje szereg zakładowych czy branżowych umów zbiorowych. Przyjezdni otrzymują zwykle 1–2,3 tys. euro (4–9,4 tys. zł) brutto miesięcznie, lecz nie można wykluczyć podwyżek na niektórych stanowiskach. – Niektóre firmy znają już walory polskich pracowników. Natomiast to, czy i o ile wzrosną płace, będzie zależało od liczby rodaków, którzy zdecydują się przenieść np. do Niemiec – mówi Agnieszka Skrzeszewska.

Przykładowe płace w Austrii
Operator wózka widłowego - 1,1–1,2 tys. euro (4,5–4,9 tys. zł) brutto miesięcznie
Pokojówka - 1,1 tys. euro brutto miesięcznie
Spawacz - 2,2 tys. euro (9 tys. zł) brutto miesięcznie
Stolarz - 1,7 tys. euro (6,9 tys. zł) brutto miesięcznie
Ślusarz konstrukcji stalowych 2,2 tys. euro brutto miesięcznie

Belgia

Wprawdzie sytuacja w tym kraju wciąż jest daleka od ideału (m.in. ze względu na poziom długu publicznego, polityczny pat czy spór między Walonią a Flandrią), to w najbliższych tygodniach nie należy spodziewać się radykalnych zmian na rynku pracy. Z pewnością rodacy, którzy już legalnie zarabiają w Belgii, masowo nie zaczną szukać wolnych stanowisk poza jej granicami.

– Pracodawcy gwarantują bowiem wysokie wynagrodzenia i możliwość stałego zatrudnienia, natomiast państwo zapewnia szeroki pakiet świadczeń socjalnych – mówi Hanna Grochowska z agencji pośrednictwa pracy Link2Europe.

Zwraca uwagę, że w Niemczech nie ma jednej płacy minimalnej dla wszystkich branż, a firmy z ojczyzny Jean-Claude van Damme’a są w stanie zaproponować wyższe stawki. Od lat to właśnie wysokość wynagrodzeń działa na wyobraźnię imigrantów znad Wisły, choć do Belgii nie przybywa ich tylu, co do Holandii czy Wielkiej Brytanii. Nadal sporo wolnych stanowisk czeka w służbie zdrowia. Pielęgniarki mogą liczyć na 2–2,5 tys. euro (8,2–10 tys. zł) brutto miesięcznie. Niedobór personelu odczuwany jest również w warsztatach samochodowych czy zakładach przetwórstwa mięsnego.

– Belgia to niemal rynek bez dna, jeżeli chodzi o budowlankę, więc wkrótce wzrośnie konkurencja wśród miejscowych przedsiębiorstw z tej branży – zauważa Jacek Jasiński z firmy LSJ Agencja Pracy. Według niego, ciągle będzie duże zapotrzebowanie na dekarzy, murarzy, tynkarzy czy wszelkiego rodzaju monterów konstrukcji stalowych i rur. Obecnie stawki na wymienionych stanowiskach wynoszą zazwyczaj 12,5–13,5 euro (51–55 zł) brutto za godzinę.

Przykładowe płace w Belgii
Elektryk - 12 euro (49 zł) brutto za godzinę
Kierownik sklepu - 2,1 tys. euro (8,6 tys. zł) brutto miesięcznie
Mechanik samochodowy - 11–13,8 euro (45–56 zł) brutto za godzinę
Operator CNC - 13 euro (53 zł) brutto za godzinę
Rzeźnik - 10 euro (41 zł) brutto za godzinę

Luksemburg

Od 1 listopada 2007 r. rynek pracy w tym małym, ale bardzo bogatym kraju jest w pełni otwarty dla Polaków. Choć panują tam jedne z najlepszych warunków płacowych w Europie (wynagrodzenie minimalne wynosi 1757,56 euro/7,2 tys. zł brutto miesięcznie), to jednak nie doszło do „najazdu” siły roboczej znad Wisły. – Pracodawcy mają bardzo wysokie wymagania zarówno co do kwalifikacji zawodowych, jak i umiejętności lingwistycznych kandydatów – podkreśla Wojciech Woś, doradca EURES z Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Rzeszowie.

Kto już zostanie zaakceptowany, otrzyma do podpisania umowę w jednym z trzech języków urzędowych, czyli luksemburskim, francuskim lub niemieckim. Choć zdarza się, że warunki współpracy, zwłaszcza w przypadku koncernów czy instytucji finansowych, spisane są w języku angielskim. Wakatów jest znacznie mniej niż w innych krajach. Rekruterzy poszukują przede wszystkim informatyków, finansistów oraz menedżerów. Zawiedzione nie powinny też być osoby, które chcą zająć stanowiska kierownicze w przedsiębiorstwach.

– Nie przewidujemy, że zmiana przepisów w Niemczech wpłynie zauważalnie na luksemburski rynek pracy. Odkąd weszliśmy do Unii Europejskiej, jeszcze nigdy nie realizowaliśmy ofert zatrudnienia pochodzących właśnie z tego księstwa – mówi Wojciech Woś.

Przykładowe płace w Luksemburgu
Doradca handlowy - 2,3–3 tys. euro (9,4–12,2 tys. zł) brutto miesięcznie
Elektromonter - 12–15 euro (49–61 zł) brutto za godzinę
Kucharz - 2,1–2,2 tys. euro (8,6–9 tys. zł) brutto miesięcznie
Mechanik maszyn rolniczych - 12,72 euro (52 zł) brutto za godzinę
Recepcjonistka w hotelu - 2,1 tys. euro (8,6 tys. zł) brutto miesięcznie

Szwajcaria

Pracodawcy z tego kraju oferują jedne z najatrakcyjniejszych wynagrodzeń w całej Europie. Mimo stosunkowo wysokich kosztów utrzymania, zatrudnienia w kantonach chętnie poszukują m.in. Niemcy i Francuzi, a więc kandydaci z państw znacznie bogatszych niż Polska.

– Dostęp do szwajcarskiego rynku pracy dla naszych rodaków jest wciąż regulowany przez roczne kontyngenty, ściśle limitujące liczbę pracowników. Jednak już od 1 maja krótkoterminowe (od 4 do 12 miesięcy) oraz długoterminowe (powyżej 12 miesięcy) pozwolenia na pracę nie będą już potrzebne – mówi Iwona Ziejewska, doradca EURES z Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Szczecinie.

Obostrzenia i formalności skutecznie zniechęcały do wyjazdów zarobkowych do Szwajcarii. Zmiana przepisów sprawi, że przed wybranymi kandydatami, dobrze znającymi język niemiecki (tj. urzędowy obok francuskiego, włoskiego i retoromańskiego) pojawią się interesujące perspektywy. Choć Szwajcaria kojarzona jest z bankami, to z pewnością ciągle mile widziani będą przedstawiciele zawodów związanych ze służbą zdrowia. Autorzy wielu prognoz gospodarczych zakładają w 2011 r. poprawę koniunktury w budownictwie i przemyśle. Tym samym w najbliższych tygodniach na brak ofert nie powinni narzekać np. spawacze, glazurnicy, dekarze, murarze, monterzy ścian regipsowych, monterzy wentylacji czy operatorzy dźwigów (żurawi). Zwolennicy pracy sezonowej znajdą rozmaite oferty z branży hotelarsko-gastronomicznej czy w rolnictwie.

– Trzeba pamiętać, że Szwajcaria zachowa prawo do kontrolowania rynku pracy. Jeśli więc w danym zawodzie lub sektorze władze wskażą wysoką stopę bezrobocia, to zmienią przepisy – mówi Iwona Ziejewska.

Przykładowe płace w Szwajcarii (CHF – frank szwajcarski)

Asystent w dziale marketingu - 4,5–6 tys. CHF (14,5–19,3 tys. zł) brutto miesięcznie
Murarz (majster) - 39–42 CHF (126–135 zł) brutto za godzinę
Recepcjonistka w hotelu - 3823 CHF (12,3 tys. zł) brutto miesięcznie
Stolarz - 22–25 CHF (71–80 zł) brutto za godzinę
Ślusarz-spawacz - 29,1–38,35 CHF (94–123 zł) brutto za godzinę

Marcin Gazda

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (38)