Giełdowe szachy trwają
Początek środowej sesji był optymistyczny. WIG20 notował ponad 2 proc wzrost, co zapowiadało poprawę nastrojów na warszawskim parkiecie. Zachodnie indeksy również otworzyły się znacznymi wzrostami, co tylko potęgowało atmosferę optymizmu.
28.01.2009 17:28
Dobre wrażenie szybko jednak znikło jak tylko okazało się, że obroty są dramatycznie niskie. Dopiero w południe udało się z trudem uzbierać 200 mln zł, co jak na wielkość naszego rynku jest wartością porażająco niską.
Z takiej też perspektywy trzeba oceniać całą dzisiejszą sesję. Nawet podczas sesyjnych maksimów, kiedy WIG20 rósł o 3 proc. i znajdował się już na wysokości 1660 pkt. chętnych do sprzedaży ani tym bardziej do kupna nie było. Takie wzrosty były możliwe przy ogólnej zwyżce prawie wszystkich spółek z WIG20. Wyjątkiem w tym gronie był Cersanit. Spadki tej spółki to jeszcze konsekwencja informacji, że problem opcji walutowych dotyczy również jej i będzie kosztować firmę ponad 11 mln zł.
Z informacji zagranicznych przewijały się doniesienia o rozpoczęciu światowego ekonomicznego forum w Davos i kolejnych pomysłów nacjonalizacji sektora finansowego. Jak twierdzą zwolennicy tej koncepcji powinno to ustrzec przed dalszymi kłopotami banków i przywrócić spokój na rynkach. Trudno oprzeć się wrażeniu, że efektem takiego postępowania będzie tylko i wyłącznie zamiecenie wszystkich problemów „pod dywan” z nadzieją, że w przyszłości jakoś to będzie. W obietnice i nowe pomysły uwierzyły zachodnie parkiety oraz rozpoczynający handel Amerykanie. Radość nie znalazła odbicia w końcówce naszych notowań. Kiedy indeks w Niemczech rósł ponad 4 proc. w kraju fixing zmniejszył skalę wzrostów WIG20 do jedynie 1,2 proc.
Kalendarium raportów finansowych, jak zawsze, było rozczarowujące. Legg Mason odnotował stratę trzykrotnie większą od oczekiwań i jeszcze przed otwarciem rynków tracił 15 proc. Straty przekroczyły prognozy również w Boeingu i Wells Fargo. W żadnym wypadku nie przeszkadzało to Wells Fargo drożeć na otwarciu o ponad 23 proc.
Dzisiejsza sesja to kolejna nudna i nic nie wnosząca potyczka popytu i podaży. Obrót wyniósł 616 mln zł, więc tyle ile podczas sesji świąteczno-noworocznych. Taka samo też jak tamte sesje, dzisiejsza również nie ma żadnej wartości prognostycznej, ale doskonale pokazuje jak słaby jest krajowy popyt. Bez pomocy zagranicznego kapitału stagnacja może trwać parę tygodni, a końcówka będzie uzależniona od przypadkowych zleceń.
Paweł Cymcyk
analityk
A-Z Finanse