Gospodarcza ofensywa Obamy
Inwestorzy na razie nie przywiązują większej wagi do nowych propozycji Waszyngtonu, które mają pobudzić koniunkturę. Większe wrażenie robią na nich kłopoty europejskich banków.
08.09.2010 10:24
Prezydent USA Barack Obama zaapeluje dzisiaj do Kongresu, aby uchwalił ulgi pozwalające firmom odliczyć od podatku w tym i przyszłym roku koszty inwestycji w kapitał trwały (fabryki, maszyny). Ma to im dać zastrzyk 200 mld USD – wynika z wypowiedzi przedstawicieli amerykańskiej administracji.
To jednak tylko jeden z punktów kolejnej gospodarczej ofensywy Waszyngtonu. Obama chciałby, aby kolejne 100 mld USD trafiło do firm dzięki zmianom w systemie odliczeń wydatków na badania i rozwój. Już w poniedziałek, gdy Amerykanie świętowali Dzień Pracy, ogłosił zaś program rozwoju infrastruktury o wartości 50 mld USD.
Rynek pracy priorytetem
W ostatnich tygodniach zza Atlantyku napływały liczne sygnały, że ożywienie w amerykańskiej gospodarce spowalnia. Zwieńczeniem tych danych była rewizja tempa wzrostu PKB w II kwartale z 2,4 proc. do 1,6 proc. oraz wzrost stopy bezrobocia w sierpniu do 9,6 proc., z 9,5 proc. w lipcu. W tej sytuacji część ekonomistów (m.in. noblista Paul Krugman) wskazywała, że USA potrzebują kolejnego pakietu bodźców fiskalnych, aby zastąpić ten uchwalony w 2009 r. (o wartości około 800 mld USD), którego efekty już wygasają.
Choć inicjatywy Obamy nie są bezpośrednią odpowiedzią na te apele (administracja miała je w planach już od dłuższego czasu), częściowo wychodzą im naprzeciw. – Wszystkie te działania nie tylko stworzą już teraz nowe miejsca pracy, ale też usprawnią naszą gospodarkę w dłuższej perspektywie – oświadczył prezydent.
Aby spełnić pierwszy z tych celów, Obama chciałby, aby większość środków na rozwój infrastruktury wypłacona została w pierwszych miesiącach programu, choć będzie on rozłożony na sześć lat. Z kolei ulgi podatkowe mają zwiększyć zatrudnienie poprzez nakłonienie firm do zwiększenia wydatków inwestycyjnych.
Ekonomiści sceptyczni
– To dobry pomysł, ale kwota jest zbyt mała – skomentował na blogu program wydatków infrastrukturalnych Krugman. Kontrowersje budzą też ulgi podatkowe. Jak ocenił Kevin Hassett, ekonomista z Instytutu Enterprise, zwiększą one wydatki inwestycyjne firm o 5–10 proc. Jednak zdaniem Gregory’ego Mankiwa, wykładowcy ekonomii na Uniwersytecie Harvarda, będą nieskuteczne. Już teraz bowiem spółki mają dostęp do niemal darmowego kredytu, a mimo to nie są skłonne do inwestycji.
Los gospodarczych inicjatyw Waszyngtonu jest zresztą niepewny. Po powrocie z wakacji, 13 września, kongresmeni będą pracowali tylko przez trzy tygodnie, zanim przystąpią do kampanii przed zaplanowanymi na 2 listopada wyborami.
Europa psuje nastroje
Brakiem przekonania inwestorów, że nowe programy stymulacyjne zostaną uchwalone, można tłumaczyć brak reakcji na nie amerykańskich giełd. Zdaniem analityków rynki pozostawały wczoraj głównie pod wpływem doniesień ze Starego Kontynentu.
Na europejskich parkietach od rana trwała przecena wywołana doniesieniami „Wall Street Journal”. Dziennik ujawnił, że część banków poddanych unijnym testom wytrzymałościowym zaniżyła wartość papierów skarbowych znajdujących się w ich bilansach. To podważa wiarygodność przedstawionych w lipcu wyników testów, które miały określić wrażliwość kredytodawców na ewentualne pogorszenie koniunktury w Europie, w tym na dalszą przecenę obligacji zadłużonych państw strefy euro. – Tym samym niepokoje związane z europejskim zadłużeniem, które prześladowały nas wcześniej w tym roku, znowu się ujawniły – stwierdził James Dunigan, zarządzający aktywami PNC Wealth Management.
300 mld USD - mają zaoszczędzić firmy dzięki ulgom pozwalającym odliczyć od podatków inwestycje oraz wydatki na badania i rozwój
50 mld USD - tyle pieniędzy zasilić ma gospodarkę dzięki rozłożonemu na sześć lat programowi wydatków infrastrukturalnych
Quincy M. Krosby - strateg rynkowa w Prudential Financial
To, że prezydent Barack Obama ogłosił nowe inicjatywy stymulacyjne, nie oznacza, że zostaną one przyjęte. Tym bardziej że wśród kongresmenów – także demokratycznych – narasta obawa przed zwiększaniem deficytu budżetowego. Stosunkowo najmniejszy opór w Waszyngtonie budzą wydatki infrastrukturalne, stąd Obama postawił właśnie na nie. Także na Wall Street pogłębianie zadłużenia nie jest dobrze postrzegane. Na razie rentowność obligacji skarbowych USA pozostaje niska, ale prędzej czy później inwestorzy zaczną domagać się wyższego oprocentowania. Przedstawione dotąd inicjatywy same w sobie nie staną się raczej zapalnikiem takiej rewaluacji papierów skarbowych, ale mogą wzbudzić obawy, że administracja nie przejmuje się stanem budżetu.
James Marple - Starszy Ekonomista w TD Economics
Amerykańska administracja stąpa po linie – z jednej strony ożywienie gospodarcze traci impet, z drugiej zaś dalsze wydatki rządowe wzbudzają jedynie niepewność odnośnie do długoterminowej kondycji budżetu. W tym świetle ulgi podatkowe dla firm mogą być dość dobrym rozwiązaniem, ponieważ są relatywnie tanie w stosunku do skutków, jakie mogą przynieść. To, że Wall Street wydaje się na te plany obojętna, wynika m.in. z niepewności co do losów ulg podatkowych uchwalonych za rządów George’a W. Busha, które wygasają z końcem roku. Gdy administracja Obamy zdecyduje, czy i w jakiej formie je przedłużyć, rynki zareagują wyraźniej. Uważam, że Waszyngton powinien najpierw rozwiać to źródło niepewności, zanim podejmie kolejne działania.
Grzegorz Siemionczyk