Ile kosztuje życie w Polsce?

W ciągu ostatnich miesięcy zarobki wzrosły o 6,1%. Gdy przedstawimy nasze wydatki, okaże się że wcale nie jest tak różowo. Jaki jest prawdziwy obraz życia w Polsce? Na co i ile wydają Polacy?

Ile kosztuje życie w Polsce?

29.06.2008 | aktual.: 30.06.2008 17:06

W ciągu ostatnich 12 miesięcy zarobki w naszym kraju wzrosły o 6,1% - przekonują eksperci. Według statystyk powinniśmy być coraz bogatsi. Polacy powtarzają jednak, że mówienie o wzroście zarobków bez wykazywania wyższych kosztów, nie przedstawia realnego obrazu życia w Polsce. Ile więc zarabiają Polacy? Ile i na co wydają? Udało nam się zebrać kilka opinii osób w różnym wielu, reprezentujących różne grupy zawodowe. Wypowiedzi tworzą wycinek problemu. Prosimy, byście napisali nam, w jakim zawodzie pracujecie, ile zarabiacie i ile wydajecie miesięcznie. Wspólnie skonstruujmy obraz polskich zarobków i wydatków.

Aneta (26 lat), wychowuje dziecko, pracowała jako fryzjerka. Jej mąż Krzysztof (30 lat) handluje na targowiskach bielizną. Mieszkają w Bytowie.

- Jest nam ciężko. Spłacamy samochód, wynajmujemy mieszkanie (pokój, kuchnia, łazienka). Nasz dochód miesięczny to około 4 tys., ale te pieniądze dosłownie się rozpływają. Kupujemy z tego towar, do tego dochodzą opłaty. Mój urlop jest właściwie iluzją, bo pomagam w handlu, przyjmuję też klientki w domu. Czasem załatwiam towar albo jeżdżę do urzędów. Jest nam bardzo trudno. Ale żyjemy z własnych pieniędzy, interes z każdym miesiącem przynosi wyższe dochody. Mamy plany, chcę otworzyć własny salon. Jesteśmy dobrej myśli – mówi Aneta

Patrycja Hoffer (22 lata), ekspedientka w poznańskiej księgarni, studiuje zaocznie reklamę i marketing.

- Mam umowę na czas określony. Zarabiam na rękę 1850 zł miesięcznie. Podwyżkę dostałam miesiąc temu. Przy zatrudnieniu na czas nieokreślony mam otrzymać kolejną podwyżkę, około 400 zł. Wynajmuję pokój. Czynsz i wszystkie opłaty kosztują mnie miesięcznie około 900 zł. Raty za studia mam tak podzielone, że płacę miesięcznie po 450 zł. Do pracy jeżdżę rowerem, dla oszczędności. Spłacam też raty za laptop, miesięcznie to około 300 zł. Dostaje też pieniądze od rodziny. Najczęściej dzwonię, gdy mi nie starcza, zawsze mama albo tata coś przeleją na moje konto. Nie mam najniższej pensji, to prawda, że pensja wzrosła, dostałam podwyżkę. Co z tego, kiedy zależy mi na studiach, no i muszę gdzieś mieszkać – mówi Patrycja.

Andrzej Greg ( 29 lat), Joanna Fridrich (26 lat), mieszkają razem w Warszawie w bloku razem z rodzicami Joanny. Andrzej pracuje w firmie jako przedstawiciel handlowy, Joasia jest sekretarką.

- Zarabiam różnie od 1,5 do 2 tys. zł miesięcznie. Nie mam jeszcze umowy. Pracuję od 3 miesięcy, mój zarobek zależy od ilości klientów. Z czasem pewnie będzie lepiej. Mieszkam z dziewczyną u jej rodziców. Mamy jeden pokój dla siebie, kuchnia i łazienka są wspólne. Nie stać nas, żeby coś wynająć w Warszawie – mówi Andrzej.

- Zarabiam 1,7 zł na rękę, pracuję na podstawie umowy o dzieło. Płacimy rodzicom część czynszu, kupujemy też jedzenie. Opłaty kosztują nas ponad tysiąc złotych. Odkładamy, żeby wynająć mieszkanie. Chcielibyśmy się pobrać, mieć dzieci. Ale z takimi zarobkami to może potrwać. Tym bardziej, że nasze zatrudnienie jest obecnie niepewne. Szukamy czegoś nowego - mówi Joanna.

Adam Jakóbowski (ma 35 lat), pracuje jako grafik w Warszawie.

- Zarabiam około 7 tys., mam stałą pracę. Kupiłem mieszkanie na kredyt. Miesięczna rata wynosi około 2,5 tys. zł, do tego oczywiście trzeba doliczyć bieżące opłaty, to około 1,5 tys. zł miesięcznie. Mam też samochód. Ostatnio zepsuła mi się lodówka, musiałem kupić nową. Muszę przyznać, że nie jestem w stanie nic zaoszczędzić. Pod koniec miesiąca zostaje mi naprawdę niewiele. Wiem, że moje zarobki nie należą do najniższych, ale koszty utrzymania się są ogromne. Mam dziewczynę, chciałbym się z nią ożenić. Ale na razie ona mieszka w Katowicach, tam wynajmuje mieszkanie. Jesteśmy ze sobą od ponad dziesięciu lat. Dziewczyna szuka pracy w stolicy od miesięcy, nie może znaleźć takiej, która by jej pasowała – mówi Adam.

Marzena Bolkowska (37 lat), prowadzi biuro niewielkiej firmy odzieżowej w Tczewie.

- Mam na rękę gdzieś 1,5 tys. zł. Pracuję w tej firmie od pięciu lat, miałam raz niewielką podwyżkę. Mój mąż jest kierowcą, zarabia 1,8 tys. zł. Mamy troje dzieci, w wieku gimnazjalnym i licealnym. Wszystkie miesięczne opłaty to około 900 zł, do tego dochodzą raty – kupiliśmy komputer dla dzieci ( miesięcznie płacimy 300 zł). W ubiegłym miesiącu musieliśmy wymienić jedno okno, zbiła się szyba i doszło do jakiegoś uszkodzenia. Okna nie mogliśmy zamknąć. Rata będzie kosztować nas miesięcznie około 120 zł. Nie stać na urlop, nie wysyłamy dzieci na żadne wakacje. Żyjemy skromnie, nie chodzimy do restauracji. Nie dajemy dzieciom stałego kieszonkowego. Pieniądze tylko, gdy to jest konieczne, czasem dostają na bilet do kina, ale nie co miesiąc – twierdzi Marzena.

Jarek i Kinga Bielgus. On ma 32 lata i menedżerem w firmie ubezpieczeniowej, ona 30, zajmuje się organizacją imprez. Mieszkają w Gdańsku.

- Kupiliśmy mieszkanie i samochód, cała wypłata żony idzie na raty za mieszkanie, część mojej pensji przeznaczamy na samochód. Po wszystkich odliczeniach miesięcznie pozostaje nam około 1200 zł. Żyjemy raczej skromnie, nie mamy oszczędności, w tym roku nie wyjeżdżamy na wakacje. Tygodniowy urlop spędzimy w domu – mówi Jarek.

Janek, ma 67 lat, jest emerytowanym ślusarzem, kierował grupą pracowników w stoczni, mieszka w Gdańsku.

- Mam 1,2 tys. zł. Mam kłopoty z płucami i reumatyzm. Miesięcznie leki kosztują mnie około 750 zł. Mam żonę, która była salową w szpitalu, jej emerytura jest niewielka, dostaje około 500 zł. Choruje na nerki, większość jej emerytury idzie na lekarstwa. Mieszkamy w mieszkaniu spółdzielczym. Oszczędzamy na czym się da, z trudem wiążemy koniec z końcem – tłumaczy Janek.

Piotr (ma 21 lat) , jest stolarzem, pracuje w firmie na Śląsku.
- Zarabiam 1,8 tys. zł. Za wynajęcie jednopokojowego mieszkania z kuchnią i łazienką plącę 1,5 tys. zł. Płace też za prąd i gaz. Szukam lepszej pracy. Pod koniec miesiąca nie mam za co żyć, czasem dostaję parę złotych od babci albo zaliczkę od szefa. O zaoszczędzeniu czegokolwiek nie ma mowy. Chciałbym jeszcze się uczyć, zrobić maturę, nauczyć się języka, ale mnie nie stać. Cieszę się, że mieszkam w mieście. W mojej rodzinnej wsi, mógłbym tylko zbierać truskawki albo stać pod budką z piwem. I tak dużo udało mi się osiagnąć – opowiada Piotr.
Damian (prosi o anonimowość) ma 38 lat. Jest menedżerem w banku. Mieszka z dziewczyną. Planuje ślub za dwa lata.
- Zarabiamy dość dobrze. Ja mam około 8 tys. miesięcznie, ale pracuję katorżniczo, od świtu do nocy. Pracę zabieram też na weekendy. Wynajmujemy dwupokojowe mieszkanie, mamy wspólny samochód. Udaje się nam odłożyć, pieniądze inwestujemy. Pobierzemy się jak będzie nas stać kupno mieszkania, wolimy trochę zaoszczędzić, niż porywać się na ogromne kredyty. W tym roku wyjedziemy na miesięczny urlop, spędzimy go Meksyku. Myślę, że dobrze zarabiamy, ale nie ma nic za darmo. Podejrzewam, że za granicą moglibyśmy liczyć na wyższą płacę. Ostatnio myślałem o zmianie pracy i znalezieniu czegoś w Rosji. Tam rynek bankowy dopiero się rozwija. Bez dziewczyny jednak nie wyjadę. O dziecku na razie nie myślimy. To dopiero po ślubie – tłumaczy Damian.

Gosia Krajewska (ma 29 lat), psycholog z Torunia.

- Pracuję w ośrodku psychologiczno-pedagogicznym. Wynajmuję pokój, pochodzę z niewielkiej wsi. W rodzinnej miejscowości nie ma szans na pracę w zawodzie. Zarabiam około 1600 zł. Do tego robię kursy dokształcające. Spłacam też kredyt studencki. Na życie zostaje mi około 400 – 500 zł. Robię zakupy za około 15 zł, staram się nie przekraczać tego limitu. Mam chłopaka, który wyjechał do Irlandii. Chce tam zarobić, żebyśmy w przyszłości mogli kupić mieszkanie. Widzę go raz na dwa miesiące – mówi Gosia.
Zanotował Krzysztof Winnicki

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)